sobota, 29 lipca 2017

Informacja

Witam. Chcę poinformować, że zawieszam publikację tego opowiadania. Nie wiem, jakoś nie mam motywacji i nie umiem odnaleźć się w tej grupie piszących. Wolę póki co wrócić do fanfiction.
Opowiadanie postaram się napisać do końca, ale publikacje będą bardzo nieregularne.
Dziękuję, A.M., bo przez to, co napisałaś: "Przyzwyczaiłam się do tych bohaterów. Ty nie? Powiedz, czy Ty też nie?", zaczęłam się nad tym zastanawiać. I kiedy pomyślałam, że mogłabym to zostawić, doszłam do wniosku, że trochę by mi ich brakowało:)
(post edytowany)

wtorek, 25 lipca 2017

Zbieg okoliczności - rozdział 18

Dziękuję za komentarze i zapraszam na rozdział 18.

Kiedy Wojtek się obudził, było jeszcze ciemno. Chciał się odwrócić na drugi bok i dopiero wtedy, czując rękę obejmującą go w pasie, uświadomił sobie, gdzie jest. Uśmiechnął się lekko, przypominając sobie wczorajszy wieczór. Obrócił głowę w stronę szafki nocnej – na której, z tego co pamiętał, stał elektryczny budzik – i momentalnie zerwał się z łóżka.
– Cholera, zaspałem – jęknął, sprawdzając jeszcze na swoim zegarku, czy budzik na pewno wyświetla dobrą godzinę. Wyświetlał. Było dwadzieścia po siódmej, to przez te zaciemniające rolety wydawało mu się, że jest jeszcze noc. Niech to, miał na ósmą do pracy. Wczoraj Dominik mówił, że ustawi alarm na szóstą, żeby mógł jeszcze pojechać do domu się przebrać, i co?
– Nie krzycz, daj mi spać – wymamrotał Dominik i przewrócił się na drugi bok, chowając głowę pod poduszką, gdy Wojtek podsunął rolety, wpuszczając do pokoju dzienne światło.
– Miałeś ustawić budzik, przez ciebie się spóźnię. – Wojtek usiadł na łóżku, potrząsając Dominikiem.
– Zapomniałem. – Ten w końcu wygrzebał się z pościeli i spojrzał zaspanym wzrokiem. Miał rozczochrane włosy i marszczył brwi, jakby się nad czymś zastanawiał. Po chwili chwycił Wojtka i przyciągnął do siebie, przewracając na poduszki. – To jak i tak się spóźnisz, to weź sobie wolne i zostań – mruknął i przesunął ręką po jego udzie. – Nic tak nie poprawia humoru z rana jak małe…

niedziela, 16 lipca 2017

Zbieg okoliczności - rozdział 17

Zapraszam na rozdział 17

Niestety, okazało się że dyrektora jeszcze nie ma, a wicedyrektorka, z tego, co Dominik usłyszał w sekretariacie, miała dzisiaj wolne.
Chciał poczekać, ale wtedy Dagmara, do której najwyraźniej dotarło, że przesadziła, zaczęła go prosić, żeby jej darował. Wydawała się przerażona, kiedy zakomunikował jej, że wezwą do szkoły jej rodziców i w tym momencie już nie przypominała tej pewnej siebie miss szkoły, a zwykłą przestraszoną nastolatkę, która wpakowała się w kłopoty.
Dominik początkowo nie miał zamiaru tego zostawić, ale nie chciało mu się czekać, tym bardziej, że zaczęli się schodzić uczniowie i zaraz byłby z taką twarzą naczelną atrakcją na Facebooku. Poza tym wolałby tę sprawę załatwić bez jakiegoś specjalnego rozgłosu. Dagmara miał szczęście, że to nie była nauczycielka z ich szkoły.
– To był ostatni raz, rozumiesz? – powiedział. – Jeszcze jeden taki wybryk i nawet nie będę się zastanawiał. Wbij sobie do głowy, że jesteś moją uczennicą i tylko uczennicą – zaakcentował słowo „tylko”. – Nie twoja sprawa z kim się spotykam. Dotarło?
– Dotarło – burknęła cicho Dagmara. – Ale ja już skończyłam szesnaście lat, a Żyleta…

wtorek, 4 lipca 2017

Zbieg okoliczności - rozdział 16

Nie wiem, co napisać po tak długiej nieobecności. Po prostu czasami tak się zdarza i chyba to musi wystarczyć za odpowiedź.
Wszystkim dziękuję za komentarze i tych, którym nie znudziło się jeszcze czekanie, zapraszam na rozdział 16.


Wczorajszego dnia Wojtek długo rozmawiał z Alanem. Dowiedział się między innymi, że Dominik odwiedził go na lodowisku i kazał się odczepić. To musiało być wtedy, kiedy okłamał wszystkich, że idzie do punktu medycznego. Alan wydawał się być tym faktem rozbawiony, ale Wojtek poczuł się jakoś tak… Przecież gdyby Dominikowi nie zależało, nie rozmawiałby z nim, bo i po co? Wypiłby gorąca kawę, mając resztę w nosie. Ale najwyraźniej nie miał.
Alan pytał jeszcze o kilka rzeczy, między innymi jak się udał pierwszy raz, ale tu Wojtek, widząc emotikonkę z przymrużonym okiem, w podobnym tonie kazał mu iść w cholerę. I cała ta rozmowa byłaby naprawdę bardzo fajna, bo Alan ciągle go rozśmieszał, gdyby nie ostatnia wypowiedź.
Wyszedł wtedy po zakupy dla mamy i przy okazji wstąpił do apteki po tę maść, którą polecał Dominik. Głupio mu było o nią zapytać, tym bardziej, że w kolejce stało poza nim sporo osób, ale w końcu uznał że i tak lepiej być narażonym na głupkowate uśmieszki, nawet gdyby ktoś poza farmaceutką kojarzył nazwę, niż ten ból tyłka. Tym bardziej, że już wcześniej w supermarkecie wrzucił do koszyka paczkę kondomów. Naprawdę miał nadzieję, że z jego relacji z Dominikiem wyjdzie coś więcej, a na samo wspomnienie tego, gdy się kochali, czuł dreszcze przyjemności. Chciał to powtórzyć. I to nie tylko raz.

sobota, 20 maja 2017

Zbieg okoliczności - rozdział 15


Przepraszam, że tak długo. Często ten rozdział zmieniałam, kilka scen wyleciało na następny, kilka razy go przerabiałam, bo mi się nie podobał.
Zapraszam na rozdział 15.
Betowała Hekate.


Wojtek już od wyjścia z hotelu miał głupie wrażenie, że zwraca na siebie większą uwagę niż zazwyczaj. Okej, jeszcze rozumiał Lenę, która kilka razy do niego mrugnęła i uśmiechnęła się niby to porozumiewawczo, niby tajemniczo, czyli w sposób, który dobrze znał. Aż za dobrze.
Kiedyś, gdy byli jeszcze dziećmi, ćwiczyła ten uśmiech przed lustrem, naśladując Britney Spears. To była wówczas jej idolka, zbierała zdjęcia i plakaty, a Wojtek zawsze jej z tego powodu dokuczał. Choć czasem, co było naprawdę straszne, zostawał szantażem zmuszany, żeby siedzieć z nią i oglądać teledyski, ale przecież nie mógł pozwolić, żeby mama dowiedziała się o tych eksperymentach z jajkiem niespodzianką i karbidem, zwykle kradzionym z jakiejś budowy. Cóż, byli dziećmi. Teraz, patrząc na to wszystko z perspektywy czasu, uważał, że taka fascynacja wyszła jej na dobre. Dzięki ciągłemu śpiewaniu do dezodorantu i tłumaczeniom tekstów piosenek Lena tak pokochała język angielski, że poszła na takie właśnie studia.
Tak czy inaczej, wiedział, co ten uśmiech oznacza. Ona domyślała się, co zaszło i widział, że hamuje się przed tym, żeby nie zaciągnąć go w jakiś ustronny kąt i wypytać o wszystko. Zawsze interesowała się jego życiem, ale teraz to prawie umierała z ciekawości, ciągle skubiąc swoje długie rude włosy związane w kucyk. Jednak widziała, że wyszedł z Dominikiem i chyba nie chciała teraz zaczynać tematu.

poniedziałek, 1 maja 2017

Zbieg okoliczności - rozdział 14


Dziękuję za komentarze i zapraszam na rozdział 14. Z betę dziękuję Hekate.

Wojtek początkowo był zbyt zaskoczony pytaniem, dopiero po chwili zareagował, marszcząc brwi. Czy Dominik mu właśnie zasugerował , że dostał te łyżwy za seks?!
– A chcesz mieć do kompletu podbite drugie oko? – warknął. No co ten dupek sobie wyobrażał? Za kogo on go miał? Za męską dziwkę? Zły jak diabli spakował z powrotem ten nieoczekiwany prezent do pudła, a potem do papierowej torby i postawił obok swojego bagażu.
– No wiesz, nikt nie kupuje ot tak ledwo co poznanemu facetowi drogiego sprzętu sportowego. – Dominik podszedł bliżej z niezbyt zadowoloną miną. – Zamierzasz je zatrzymać?
– Oczywiście, że tak. – Wojtek, który dosłownie jeszcze przed sekundą nie wiedział, co ma z nimi zrobić, teraz nie miał już wątpliwości. Zostawi je sobie, choćby nawet tylko po to, żeby zrobić na złość Dominikowi za te głupie insynuacje. On naprawdę sądził, że przyszedłby do niego wczoraj, gdyby coś zaszło między nim a Alanem? Idiota! – A ty możesz się tylko zastanawiać, jak daleko się posunąłem, skoro ktoś postanowił aż tak się odwdzięczyć.

niedziela, 23 kwietnia 2017

Zbieg okoliczności - rozdział 13


Dziękuję za komentarze i zapraszam na rozdział 13.
Chętnie przygarnę jakąś dobrą betę. Chodzi głównie o omawianie tekstu, wyłapywanie zgrzytów.


Wojtek wyszedł spod prysznica pierwszy. Duży hotelowy ręcznik owinął sobie wokół bioder i usiadł na łóżku, poprawiając poduszki i spychając nogą na podłogę tubkę z żelem nawilżającym. Czekał na Dominika, który… Aż westchnął, gdy zobaczył go po chwili, stojącego w drzwiach i opierającego się o futrynę. On też był w samym ręczniku, ale nieco mniejszym, w końcu to był pokój jednoosobowy, więc obsługa standardowo zostawiała codziennie jeden komplet. I z tego akurat Wojtek był w tym momencie bardzo zadowolony. Niby ten widok nie powinien na nim robić aż takiego wrażenia, tym bardziej, że przed chwilą miał okazję oglądać Dominika zupełnie nago, ale mimo wszystko dla niego teraz wyglądał jeszcze bardziej pociągająco i to tak, że aż przygryzł wargę. Tak samo było ponoć z kobietami. Na większość mężczyzn bardziej działał widok pań w seksownej bieliźnie niż w negliżu, bo miało to w sobie dreszczyk ekscytacji odkrywaniem tego, co jest pod spodem.

sobota, 8 kwietnia 2017

Zbieg okoliczności - rozdział 12


Od razu na wstępie powiem, że pisanie tego rozdziału było dla mnie naprawdę trudne. Do tej pory pisałam fanfiki, które czytały głównie dziewczyny, więc nawet jak coś poszło nie tak, to nikt tego nie zauważył. Tutaj czytają też faceci i generalnie osoby bardziej obyte z tematem. No ale zobaczymy ;)
Dziękuję za komentarze. Bardzo, naprawdę bardzo przydały się te krytyczne. Spojrzałam na opowiadanie trochę inaczej i na pewno poprawię kilka rzeczy. Dlatego żałuję, że tak późno to wyszło. Jestem naprawdę wdzięczna za każdą uwagę. Konstruktywna krytyka w żadnym wypadku mnie nie zniechęca.
A teraz zapraszam na rozdział 12.


– Zasnąłem? O czym ty gadasz? Od rana sugerowałeś mi, że… Ty dupku! – Wojtek spojrzał na niego, ale tym razem już bez złości. Cholera, ale dał się podejść. Dominik musiał mieć z niego niezły ubaw, a on, głupi, łudził się, że może nie chciał wyjawić szczegółów, bo jakimś cudem to on znalazł się na dole. No dobra, to było mało prawdopodobne, ale naprawdę kilka razy przyszła mu do głowy taka myśl. Bo skoro nie bolał go tyłek… To znaczy bolał, ale od upadków na lodowisku, a nie… – Wiesz co? Ja cię naprawdę nie znoszę – stwierdził i mimowolnie parsknął śmiechem. Bo w tym momencie to wszystko wydało mu się naprawdę zabawne. Cały dzień martwił się o coś, co nie miało miejsca. Chyba faktycznie za bardzo się zawsze wszystkim przejmował. Lena powtarzała mu to od lat, ale dopiero teraz to do niego dotarło.
– Wiem, wiem… – Dominik podszedł bliżej i zatrzasnął nogą drzwi, a zaraz potem przyciągnął go do siebie. – Wczoraj, jak mnie całowałeś i mówiłeś te wszystkie rzeczy, to też mnie tak strasznie musiałeś nie znosić…

czwartek, 30 marca 2017

Zbieg okoliczności - rozdział 11


Rozdział jednak szybciej niż zakładałam, więc niestety, nie mogę wyznaczyć konkretnego dnia na publikację. Zawsze coś wyjdzie inaczej.
Widzę, że opowiadanie tak średnio się podoba, skoro na ponad tysiąc wejść na rozdział są cztery komentarze i to w większości jednozdaniowe. Nie umiem z tego wywnioskować praktycznie nic. Nie mam pojęcia, co Wam się w nim podoba, a co nie. Mam wrażenie, że piszę do szuflady, a to na pewno nie motywuje. Ale i tak to dokończę.
A teraz zapraszam na rozdział 11 i życzę miłego czytania.


Wojtek w pierwszej chwili tylko wzruszył ramionami, ale potem, uznał, że czemu nie. Zaczynała mu się podobać jazda na łyżwach, a ten Alan musiał być chyba niezłym trenerem, skoro kilka jego wskazówek i wbił Dominikowi krążek do siatki. Poza tym wydawał mu się naprawdę fajny, a to przecież tylko lekcja hokeja. Dlaczego miałby nie skorzystać?
– Jasne – odpowiedział w końcu. – Tylko się czegoś napiję i zaraz wracam – mruknął i podjechał do bandy, za którą stało kilka butelek z wodą. Kac już mu właściwie minął, wysiłek fizyczny zrobił swoje, ale nadal go suszyło.
– Co ty odwalasz? – Dominik stanął naprzeciwko Alana, patrząc na niego ze złością. – Przed chwilą twierdziłeś, że masz trening z jakimiś dzieciakami, a teraz proponujesz lekcje jemu? – Wskazał głową na Wojtka. – Wiesz, cokolwiek by o nim nie mówić, zdecydowanie nie wygląda na niepełnoletniego, a innych dzieciaków jakoś tu nie widzę.

wtorek, 21 marca 2017

Zbieg okoliczności - rozdział 10


Od razu na wstępie chcę powiedzieć, że to opowiadanie będzie kontynuowane i na pewno mi się nie znudziło. Po prostu nie wyrabiam się z pisaniem w tydzień. Dlatego następny rozdział pojawi się w niedziele za półtora tygodnia, a potem, w zależności od tego, jak będzie z czasem, będę wklejać kolejne rozdziały co dwa tygodnie lub, jak cię uda, co tydzień – w niedzielę.
A teraz zapraszam na rozdział 10.


Wojtek obudził się rano, czując, że jeszcze chwila i głowa mu po prostu pęknie. Zamrugał oczami, krzywiąc się, bo światło raziło tak, że to aż bolało. W pierwszej chwili nie miał pojęcia, gdzie się znajduje, dopiero widok pokoju przywrócił mu pamięć. A, no tak. Hotel. Chwycił z szafki nocnej swój zegarek, chcąc sprawdzić godzinę i wtedy w oczy rzuciło mu się jakieś… origami? Uniósł brwi i zabrał to dzieło, patrząc na nie podejrzliwie. To jakiś żuraw czy coś… Już chciał go odłożyć, kiedy zobaczył ślady długopisu. Nie zastanawiając się zbyt długo, rozwinął papier. „Byłeś całkiem niezły. Dominik”. To jedno zdanie sprawiło, że cały poprzedni wieczór stanął mu przed oczami. Pub, picie wódki, park czy też chaszcze, które przypominały park, droga do hotelu, jego pokój… Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że jest nagi, a jego ubrania leżą porozrzucane po podłodze… Zrobił to!. Zrobił to z Dominikiem! Cholera, tylko… Dlaczego tego nie pamiętał? Usiadł na łóżku, chowając głowę w dłoniach i próbując sobie przypomnieć cokolwiek poza tymi mglistymi urywkami. Na pewno się całowali, na pewno leżeli na tym łóżku, ale co było dalej? Uprawiali seks… I chyba nie wyszło jakoś specjalnie dobrze, skoro Dominik zostawił mu taką wiadomość… Świetnie. Przeżył swój pierwszy raz z facetem i nawet tego nie pamiętał. Zrezygnowany zmiął kartkę w rękach i rzucił ją z powrotem na szafkę. Jeszcze raz spojrzał na zegarek. Było wpół do ósmej, a o dziewiątej mieli wyjść w góry. Nie był pewien, czy w jego wypadku to dobry pomysł, bo gdy tylko podniósł głowę, zaczęło go mdlić, ale ostatecznie zwlókł się z łózka i poszedł pod prysznic. Może zimna woda i szok termiczny przywróci mu pamięć.

niedziela, 12 marca 2017

Zbieg okoliczności - rozdział 9


Przepraszam, że tak długo, ale kilka rzeczy złożyło się na to, że nie mogłam dodać rozdziału wcześniej. Nawet teraz nie jestem z niego zadowolona, ale nie chcę już przeciągać. Może jak go przejrzę jutro na spokojnie to poprawię parę rzeczy. Niestety, nie jestem w stanie wyrabiać się w tydzień z rozdziałem.
Dziękuję za komentarze i zapraszam na kolejną część.


Wojtek był wściekły. Naprawdę wściekły na Dominika. Co on sobie do cholery wyobrażał? No co za dupek! Zresztą, on sam wcale nie okazał się mądrzejszy. Po prostu go poniosło. Ostatni raz! Więcej na niego nie spojrzy. A przynajmniej nie w ten sposób!
– Miło było? – usłyszał nad uchem ironiczny głos, gdy rozglądał się w poszukiwaniu swojej torby. Okazało się, że ktoś wrzucił ją już do luku bagażowego.
– Odwal się! I trzymaj się ode mnie z daleka! – warknął i wyminął go, wchodząc do autokaru. Prawie wszyscy już byli w środku, ale i tak zostało sporo wolnych miejsc. Lena, która siedziała z jedną z nauczycielek z liceum pomachała do niego i wskazała fotel niedaleko, ale nie miał ochoty w tym momencie wysłuchiwać babskich plotek. Zajął jedno z wolnych siedzeń. Teraz raczej potrzebowałby…

sobota, 25 lutego 2017

Zbieg okoliczności - rozdział 8


Sorki, że tak późno, ale trochę mi motywacja padła. Fajnie, że jednak kilka osób to czyta :) Oczywiście dziękuję za komentarze i zapraszam na kolejny rozdział :)


Wojtek nastawił sobie budzik na siódmą rano, mimo to i tak obudził się jakieś pół godziny wcześniej. Podniósł się przecierając oczy i dopiero wtedy dotarło do jego świadomości to, co wydarzyło się wczoraj. Mama, karetka, szpital, Lena… Westchnął i schował głowę w rękach. Gdyby ktoś mu jeszcze nie tak dawno powiedział, że to wszystko będzie miało miejsce, popukał by się palcem w głowę. Niestety, to była prawda i Wojtek czuł się z tego powodu po prostu podle. I to już nawet nie chodziło o to błoto w przedpokoju, którego nie posprzątał i przez które jego mama wróciła do domu z noga w gipsie, unieruchomiona na dobre cztery tygodnie. Choć Wojtek miał oczywiście z tego powodu wyrzuty sumienia, to przecież tak naprawdę był przecież wypadek, w przeciwieństwie do tego, co stało się później…
Dokładnie pamiętał ten moment, gdy siedział z Leną przy stoliku w szpitalnej kafejce i miętolił w ręku papierowy kubek po kawie z automatu. Lena cały czas patrzyła na niego podekscytowana tym, co jej powiedział, ale nie poganiała go, jakby chciała dać mu czas na uporządkowanie myśli. A jego myśli wówczas szalały, powodując tak wariackie bicie serca, że czuł się, jakby czekał na jakiś wyrok. Cóż, jakby nie było, to właśnie miało się zaraz stać… Nie miał pojęcia, jak zareaguje Lena, ale wiedział, że w najgorszym przypadku może nawet przekreślić ich długoletnią przyjaźń. Jeśli mu nie wybaczy...

środa, 15 lutego 2017

Zbieg okoliczności - rozdział 7


Rozdział miałam dokończyć już wczoraj, ale zapomniałam, jaki to dzień i tak jakoś wyszło z brakiem czasu.
Dziękuję wszystkim za komentarze, bo to motywuje do pisania :)


Wojtek po powrocie do domu nie mógł znaleźć sobie miejsca. Chodził między pokojem a kuchnią, choć był tak zdenerwowany, że nawet nie tknął zostawionego dla niego obiadu. Sama myśl, że miałby coś teraz zjeść, powodowała u niego mdłości. Zastanawiał się, czy nie zrobić sobie jakiejś melisy, lub, jeszcze lepiej, nie poszperać mamie w szafce nocnej w poszukiwaniu jakiegoś Valium czy innego tego typu specyfiku, jednak uznał, że to byłaby już przesada. Bo czym tak naprawdę miał się niby stresować? To tylko zwykłe spotkanie z Dominikiem, który chciał z nim pogadać. Więc zwyczajnie wypiją po dwa piwa, pogadają i… Eh, kogo on oszukiwał. To nie będzie żadne zwykłe spotkanie. Nie po tym, co się stało dzisiaj w kantorku, nie po tym, jak Dominik całował go w taki sposób, a on był tak podniecony, że pozwoliłby mu wtedy chyba na wszystko. Aż przymknął oczy na to wspomnienie. Teraz nerwy mieszały się z dreszczami przyjemności. A jeżeli Dominik będzie chciał go później zaprosić do siebie? Powinien się zgodzić? Cholera, co to za durne wybieganie w przyszłość. Może równie dobrze się okazać, że znów się pokłócą i nie zdążą dopić nawet jednego piwa. Zresztą, nie miał nawet pojęcia, czy Dominik mieszka sam, z rodzicami, czy może z jakimiś współlokatorami. O, właśnie, jeżeli już o współlokatorach mowa, to przez okno w kuchni zobaczył Michała, który najprawdopodobniej wracał z zajęć, cały mokry, bo pół dnia dzisiaj lało jak z cebra. Będzie musiał mu powiedzieć, że części do samochodu już przyszły. Jeżeli by się pospieszyli, to może nawet w tym tygodniu udałoby się go uruchomić.

niedziela, 5 lutego 2017

Zbieg okoliczności - rozdział 6


Dziękuję za komentarze :)  Zapraszam na rozdział 6.


Wojtek przyszedł do szkoły w niezbyt dobrym humorze. W nocy zdecydowanie się nie wyspał. A nie wyspał się przez coś, co mu się śniło. Coś, a raczej ktoś. I to w takiej sytuacji, że… Omal nie zderzył się z wychodzącym z pokoju nauczycielskiego historykiem, bo na uszach miał słuchawki i w zamyśleniu nie zauważył, jak otwierają się drzwi. Przeprosił i wszedł do środka. Było jeszcze dość wcześnie, więc siedziało tu tylko kilka osób, w tym Lena. Wojtek zdjął słuchawki, przywitał się i odwiesił kurtkę. Dopiero wtedy dostrzegł, że naprzeciwko Leny, po drugiej stronie szerokiego stołu, siedzi Dominik. Aż mu się gorąco zrobiło i poczuł, jak jego twarz pokrywają rumieńce. Miał ochotę poszukać sobie innego miejsca, ale nie mógł przecież zignorować przyjaciółki. Cholera, dlaczego musiał natknąć się na niego z samego rana i to jeszcze po tym wszystkim, co się ostatnio działo?! Zrezygnowany podszedł i usiadł obok Leny. Starał się nie patrzeć na Dominika, mimo iż on zdawał się i tak nie zwracać na niego uwagi. Jedną ręką podpierał głowę, a drugą coś tam pisał w jakiejś tabelce. Ależ on jest cholernie przystojny – przeszło przez myśl Wojtkowi, a zaraz potem poczuł nieprzyjemny skurcz w żołądku. Aż mu się odechciało kawy, którą jeszcze przed chwilą miał zamiar sobie zrobić.

niedziela, 29 stycznia 2017

Zbieg okoliczności - rozdział 5

Zmieściłam się w tygodniu z dodaniem rozdziału, choć było ciężko. Dziękuję wszystkim za komentarze, to naprawdę motywuje. Wiem, że mój blog jest nowy, ale chętnie powymieniam się linkami, jak ktoś uzna, że warto :)
Zapraszam na rozdział 5


Dominik bardzo szybko załatwił sprawę z filmikiem z Facebooka. To nie był pierwszy ani ostatni raz, gdy trzeba było interweniować. Dyrektor wezwał do siebie tego ucznia, który na szczęści miał jeszcze lekcje i kazał mu to usunąć. Kuba Bartkowiak próbował oczywiście głupio się tłumaczyć, że chciał zrobić dziewczynom na złość, a zwłaszcza Dagmarze, i nie miał pojęcia, że ten filmik wywoła taką burzę. Oczywiście usłyszał w zamian parę słów i dostał naganę, ale kiedy nawet to nie dało efektu i nadal był zbyt pewny siebie, dyrektor po prostu zadzwonił do jego rodziców. Tak się tego wystraszył, że zaczął przyrzekać, że już nigdy więcej nie będzie wrzucał nagrań bez zgody osób, które na nim są.
Z racji tego, że zostało jeszcze pół godziny treningu, Dominik musiał wrócić na boisko. Dopiero po chwili zauważył grupkę dziewczyn z trzeciej C gimnazjum, stojącą za jedną z bramek. Widać było, jak to rozprasza chłopaków, bo co rusz któryś próbował się popisać.

niedziela, 22 stycznia 2017

Zbieg okoliczności - rozdział 4


Dziękuję za komentarze i zapraszam na rozdział 4.


Michał chciał od razu chwytać za szlauf i myć samochód, żeby zobaczyć, jak będzie wyglądał bez tego całego brudu, ale Wojtek wziął jedną z jego toreb i zarzucił sobie jej pasek na ramię.
– Chodź, najpierw pokażę ci twoje nowe mieszkanie – powiedział i ruszył w stronę osobnego wejścia z boku domu. Michał już za chwilę go dogonił, tachając swój worek i jeszcze jedną torbę.
Pokój znajdował się nad garażem, dlatego wchodziło się tam po wąskich metalowych schodach. Były dość strome, dlatego zawsze radził lokatorom, żeby – zwłaszcza wracając z imprez – dobrze przytrzymywali się poręczy. A najlepiej obu naraz.
Wyjął z kieszeni klucz i wchodząc do środka, rozejrzał się. Jego matka musiała tu wcześniej zrobić porządek, bo nigdzie nie dostrzegł nawet drobinki kurzu.
Michał wszedł na nim i rzucił swoje bagaże na podłogę w niewielkim korytarzyku.
– No dobra. – Wojtek też zdjął torbę z ramienia i wszedł dalej. – Tu masz mały aneks kuchenny, jak będziesz potrzebował więcej jakiś naczyń, to pewnie coś się znajdzie. – Tu łazienka. – Otworzył drzwi po drugiej stronie korytarzyka. – Wanny nie ma, ale jest kabina prysznicowa. A tu pokój.
Michał kiwnął tylko głową. Wydawał się być zadowolony. W kuchni zauważył mikrofalówkę, bez której nie wyobrażał sobie przygotowywania „obiadów”, bo gotować po prostu nie umiał, a jeżeli chodzi o łazienkę, to była dość spora. Tak samo jak pokój, do którego właśnie wszedł. Duże okno wpuszczało mnóstwo światła, przez co pomieszczenie wydawało się bardzo jasne. Wyposażenie standardowe, jak w akademikach, choć tu meble były chyba stosunkowo nowe. Wielka rozsuwana szafa na jednej ze ścian, łóżko, biurko…

poniedziałek, 16 stycznia 2017

Zbieg okoliczności - rozdział 3


Do trzech razy sztuka. Miałam publikować wolniej, ale jeszcze trzeci rozdział nie łapie się w tą regułę. Dziękuję za komentarze, cieszę się, że opowiadanie się podoba.
Za wyłapanie błędów dziękuję Verry.


Kiedy Wojtek i Lena wyszli w końcu z budynku szkoły, Dominik właśnie zamykał drzwi swojego grafitowego sportowego Nissana. Samochód wyróżniał się na parkingu szkolnym, więc co rusz musiał opędzać się od dzieciaków gapiących się przez szybę na deskę rozdzielczą i spierających się, ile faktycznie może wyciągnąć. „Dużo” – odpowiadał zawsze na tego typu pytania i kończył w ten sposób dyskusję. Wojtek miał kiedyś okazję się przejechać tym autem… Cholera, powoli zaczynało coś do niego docierać.
– Wskakuj. – Lena otworzyła drzwi jasnozielonej Renówki, wyrywając go z zamyślenia i wsiadła za kierownicę. – Odpal, moja kochana żabko – wymruczała, wkładając kluczyk do stacyjki. Wojtek też zajął miejsce i zamknął drzwi. Samochód Leny miał wiele określeń, w zależności od tego, jak się sprawował. Był dość stary, ale ona, mimo że jej ojciec proponował, iż się dołoży do kupna innego, uparła się, że na nowy zarobi sobie sama. Tak więc codziennie męczyła się z odpalaniem go, nazywając najpierw żabką, potem ropuszkiem, a w ostateczności… – Ty wstrętny ropuchu, na złom cię oddam! – O dziwo, w tym właśnie momencie silnik zaskoczył.

sobota, 14 stycznia 2017

Zbieg okoliczności - rozdział 2

Bardzo dziękuję wszystkim za komentarze, naprawdę miło się je czytało. Dlatego też tak szybko napisałam kolejny rozdział. Bawię się tym opowiadaniem i jego pisanie naprawdę sprawia mi przyjemność, choć tak naprawdę, nawet mnie to zaskakuje.
Miłego czytania :)


Pierwsze tygodnie września mijały błyskawicznie. Wojtek, po kilku naprawdę ciężkich dniach, podczas których raz nawet pomyślał, że może jednak nie nadaje się do tego zawodu, zdążył się już oswoić ze swoją klasą. Teraz dzieciaki nie wydawały mu się już takie krnąbrne, jak na początku. Porozmawiał z nimi trochę, starał się poznać każdego z osobna. Już wiedział na przykład, że trzy dziewczynki są prawie nierozłączne, bo na pierwszej lekcji był płacz o to, która z którą będzie siedzieć w ławce. W końcu chyba zrobiły losowanie czy jakoś inaczej się dogadały. Chłopak z ADHD nie okazał się wcale takim problemem, bo o ile owszem, często nie potrafił usiedzieć w ławce, to jednak dawał się zainteresować przedmiotem. Najwyraźniej lubił czytać. Miał jeszcze kilku uczniów, na których od razu zwrócił uwagę, bo byli wyraziści. Mateusz na przykład miał na głowie irokeza i był nieco bezczelny, blondynka z bardzo długim kucykiem, Iza, od razu wydała mu się strasznie ambitna, pewnie będzie chciała zostać gospodarzem klasy. Jeszcze ten wysoki szatyn, Michał – grzeczny, inteligentny, co druga dziewczyna na niego zerkała podczas lekcji. Wojtek uśmiechnął się, otwierając dziennik. Sprawdził obecność, a potem oparł się o biurko, patrząc w stronę tablicy. Już wcześniej ją sobie przygotował.

piątek, 13 stycznia 2017

Zbieg okoliczności - rozdział 1


Witam. Nie jest to mój pierwszy blog, ale pierwszy autorski. Długo mi zeszło, zanim przekonałam się do pisania czegoś w tym stylu. Z kilka lat. Ale w końcu dałam się przekonać Verry i powstało to. Mam nadzieję, że się spodoba.


Dzień zapowiadał się na całkiem przyjemny. Od rana świeciło słońce, na niebie nie było praktycznie żadnej chmury, liście drzew cicho szumiały, kiedy czasami powiał lekki ciepły wietrzyk. Pogoda idealna, autobus się nie spóźnił, nawet kasjerka w sklepie uśmiechnęła się promiennie. Można by więc było zaryzykować stwierdzenie, że młody człowiek, rozpoczynający dzisiaj swój pierwszy dzień w wymarzonej pracy, powinien być szczęśliwy... Ale nie był. Nie był, bo gdy stojąc przed bramą szkoły, zauważył na podjeździe znajomy samochód, cały nastrój prysł jak bańka mydlana. Niech to szlag! A miał nadzieję, że nigdy więcej nie spotka jego właściciela. Że wyniesie się gdzieś do większego miasta, robić karierę trenerską. Westchnął cicho i czochrając swoje jasne włosy, wszedł na dziedziniec. Szkoła nic się nie zmieniła od czasów, kiedy sam się w niej uczył. Ta sama czerwona ceglana fasada, odświeżana tylko co jakiś czas, te same wielkie dębowe drzwi, które zawsze ciężko było otwierać, a nawet ten sam woźny, który, choć widocznie się postarzał, stał teraz z boku, paląc papierosa.
– Mamo, ja nie chcę tu. Chcę do Hogwartu! – Jakaś dziewczynka z cienkim mysim warkoczykiem, ciągnęła matkę za rękaw.