niedziela, 29 stycznia 2017

Zbieg okoliczności - rozdział 5

Zmieściłam się w tygodniu z dodaniem rozdziału, choć było ciężko. Dziękuję wszystkim za komentarze, to naprawdę motywuje. Wiem, że mój blog jest nowy, ale chętnie powymieniam się linkami, jak ktoś uzna, że warto :)
Zapraszam na rozdział 5


Dominik bardzo szybko załatwił sprawę z filmikiem z Facebooka. To nie był pierwszy ani ostatni raz, gdy trzeba było interweniować. Dyrektor wezwał do siebie tego ucznia, który na szczęści miał jeszcze lekcje i kazał mu to usunąć. Kuba Bartkowiak próbował oczywiście głupio się tłumaczyć, że chciał zrobić dziewczynom na złość, a zwłaszcza Dagmarze, i nie miał pojęcia, że ten filmik wywoła taką burzę. Oczywiście usłyszał w zamian parę słów i dostał naganę, ale kiedy nawet to nie dało efektu i nadal był zbyt pewny siebie, dyrektor po prostu zadzwonił do jego rodziców. Tak się tego wystraszył, że zaczął przyrzekać, że już nigdy więcej nie będzie wrzucał nagrań bez zgody osób, które na nim są.
Z racji tego, że zostało jeszcze pół godziny treningu, Dominik musiał wrócić na boisko. Dopiero po chwili zauważył grupkę dziewczyn z trzeciej C gimnazjum, stojącą za jedną z bramek. Widać było, jak to rozprasza chłopaków, bo co rusz któryś próbował się popisać.

niedziela, 22 stycznia 2017

Zbieg okoliczności - rozdział 4


Dziękuję za komentarze i zapraszam na rozdział 4.


Michał chciał od razu chwytać za szlauf i myć samochód, żeby zobaczyć, jak będzie wyglądał bez tego całego brudu, ale Wojtek wziął jedną z jego toreb i zarzucił sobie jej pasek na ramię.
– Chodź, najpierw pokażę ci twoje nowe mieszkanie – powiedział i ruszył w stronę osobnego wejścia z boku domu. Michał już za chwilę go dogonił, tachając swój worek i jeszcze jedną torbę.
Pokój znajdował się nad garażem, dlatego wchodziło się tam po wąskich metalowych schodach. Były dość strome, dlatego zawsze radził lokatorom, żeby – zwłaszcza wracając z imprez – dobrze przytrzymywali się poręczy. A najlepiej obu naraz.
Wyjął z kieszeni klucz i wchodząc do środka, rozejrzał się. Jego matka musiała tu wcześniej zrobić porządek, bo nigdzie nie dostrzegł nawet drobinki kurzu.
Michał wszedł na nim i rzucił swoje bagaże na podłogę w niewielkim korytarzyku.
– No dobra. – Wojtek też zdjął torbę z ramienia i wszedł dalej. – Tu masz mały aneks kuchenny, jak będziesz potrzebował więcej jakiś naczyń, to pewnie coś się znajdzie. – Tu łazienka. – Otworzył drzwi po drugiej stronie korytarzyka. – Wanny nie ma, ale jest kabina prysznicowa. A tu pokój.
Michał kiwnął tylko głową. Wydawał się być zadowolony. W kuchni zauważył mikrofalówkę, bez której nie wyobrażał sobie przygotowywania „obiadów”, bo gotować po prostu nie umiał, a jeżeli chodzi o łazienkę, to była dość spora. Tak samo jak pokój, do którego właśnie wszedł. Duże okno wpuszczało mnóstwo światła, przez co pomieszczenie wydawało się bardzo jasne. Wyposażenie standardowe, jak w akademikach, choć tu meble były chyba stosunkowo nowe. Wielka rozsuwana szafa na jednej ze ścian, łóżko, biurko…

poniedziałek, 16 stycznia 2017

Zbieg okoliczności - rozdział 3


Do trzech razy sztuka. Miałam publikować wolniej, ale jeszcze trzeci rozdział nie łapie się w tą regułę. Dziękuję za komentarze, cieszę się, że opowiadanie się podoba.
Za wyłapanie błędów dziękuję Verry.


Kiedy Wojtek i Lena wyszli w końcu z budynku szkoły, Dominik właśnie zamykał drzwi swojego grafitowego sportowego Nissana. Samochód wyróżniał się na parkingu szkolnym, więc co rusz musiał opędzać się od dzieciaków gapiących się przez szybę na deskę rozdzielczą i spierających się, ile faktycznie może wyciągnąć. „Dużo” – odpowiadał zawsze na tego typu pytania i kończył w ten sposób dyskusję. Wojtek miał kiedyś okazję się przejechać tym autem… Cholera, powoli zaczynało coś do niego docierać.
– Wskakuj. – Lena otworzyła drzwi jasnozielonej Renówki, wyrywając go z zamyślenia i wsiadła za kierownicę. – Odpal, moja kochana żabko – wymruczała, wkładając kluczyk do stacyjki. Wojtek też zajął miejsce i zamknął drzwi. Samochód Leny miał wiele określeń, w zależności od tego, jak się sprawował. Był dość stary, ale ona, mimo że jej ojciec proponował, iż się dołoży do kupna innego, uparła się, że na nowy zarobi sobie sama. Tak więc codziennie męczyła się z odpalaniem go, nazywając najpierw żabką, potem ropuszkiem, a w ostateczności… – Ty wstrętny ropuchu, na złom cię oddam! – O dziwo, w tym właśnie momencie silnik zaskoczył.

sobota, 14 stycznia 2017

Zbieg okoliczności - rozdział 2

Bardzo dziękuję wszystkim za komentarze, naprawdę miło się je czytało. Dlatego też tak szybko napisałam kolejny rozdział. Bawię się tym opowiadaniem i jego pisanie naprawdę sprawia mi przyjemność, choć tak naprawdę, nawet mnie to zaskakuje.
Miłego czytania :)


Pierwsze tygodnie września mijały błyskawicznie. Wojtek, po kilku naprawdę ciężkich dniach, podczas których raz nawet pomyślał, że może jednak nie nadaje się do tego zawodu, zdążył się już oswoić ze swoją klasą. Teraz dzieciaki nie wydawały mu się już takie krnąbrne, jak na początku. Porozmawiał z nimi trochę, starał się poznać każdego z osobna. Już wiedział na przykład, że trzy dziewczynki są prawie nierozłączne, bo na pierwszej lekcji był płacz o to, która z którą będzie siedzieć w ławce. W końcu chyba zrobiły losowanie czy jakoś inaczej się dogadały. Chłopak z ADHD nie okazał się wcale takim problemem, bo o ile owszem, często nie potrafił usiedzieć w ławce, to jednak dawał się zainteresować przedmiotem. Najwyraźniej lubił czytać. Miał jeszcze kilku uczniów, na których od razu zwrócił uwagę, bo byli wyraziści. Mateusz na przykład miał na głowie irokeza i był nieco bezczelny, blondynka z bardzo długim kucykiem, Iza, od razu wydała mu się strasznie ambitna, pewnie będzie chciała zostać gospodarzem klasy. Jeszcze ten wysoki szatyn, Michał – grzeczny, inteligentny, co druga dziewczyna na niego zerkała podczas lekcji. Wojtek uśmiechnął się, otwierając dziennik. Sprawdził obecność, a potem oparł się o biurko, patrząc w stronę tablicy. Już wcześniej ją sobie przygotował.

piątek, 13 stycznia 2017

Zbieg okoliczności - rozdział 1


Witam. Nie jest to mój pierwszy blog, ale pierwszy autorski. Długo mi zeszło, zanim przekonałam się do pisania czegoś w tym stylu. Z kilka lat. Ale w końcu dałam się przekonać Verry i powstało to. Mam nadzieję, że się spodoba.


Dzień zapowiadał się na całkiem przyjemny. Od rana świeciło słońce, na niebie nie było praktycznie żadnej chmury, liście drzew cicho szumiały, kiedy czasami powiał lekki ciepły wietrzyk. Pogoda idealna, autobus się nie spóźnił, nawet kasjerka w sklepie uśmiechnęła się promiennie. Można by więc było zaryzykować stwierdzenie, że młody człowiek, rozpoczynający dzisiaj swój pierwszy dzień w wymarzonej pracy, powinien być szczęśliwy... Ale nie był. Nie był, bo gdy stojąc przed bramą szkoły, zauważył na podjeździe znajomy samochód, cały nastrój prysł jak bańka mydlana. Niech to szlag! A miał nadzieję, że nigdy więcej nie spotka jego właściciela. Że wyniesie się gdzieś do większego miasta, robić karierę trenerską. Westchnął cicho i czochrając swoje jasne włosy, wszedł na dziedziniec. Szkoła nic się nie zmieniła od czasów, kiedy sam się w niej uczył. Ta sama czerwona ceglana fasada, odświeżana tylko co jakiś czas, te same wielkie dębowe drzwi, które zawsze ciężko było otwierać, a nawet ten sam woźny, który, choć widocznie się postarzał, stał teraz z boku, paląc papierosa.
– Mamo, ja nie chcę tu. Chcę do Hogwartu! – Jakaś dziewczynka z cienkim mysim warkoczykiem, ciągnęła matkę za rękaw.