sobota, 25 lutego 2017

Zbieg okoliczności - rozdział 8


Sorki, że tak późno, ale trochę mi motywacja padła. Fajnie, że jednak kilka osób to czyta :) Oczywiście dziękuję za komentarze i zapraszam na kolejny rozdział :)


Wojtek nastawił sobie budzik na siódmą rano, mimo to i tak obudził się jakieś pół godziny wcześniej. Podniósł się przecierając oczy i dopiero wtedy dotarło do jego świadomości to, co wydarzyło się wczoraj. Mama, karetka, szpital, Lena… Westchnął i schował głowę w rękach. Gdyby ktoś mu jeszcze nie tak dawno powiedział, że to wszystko będzie miało miejsce, popukał by się palcem w głowę. Niestety, to była prawda i Wojtek czuł się z tego powodu po prostu podle. I to już nawet nie chodziło o to błoto w przedpokoju, którego nie posprzątał i przez które jego mama wróciła do domu z noga w gipsie, unieruchomiona na dobre cztery tygodnie. Choć Wojtek miał oczywiście z tego powodu wyrzuty sumienia, to przecież tak naprawdę był przecież wypadek, w przeciwieństwie do tego, co stało się później…
Dokładnie pamiętał ten moment, gdy siedział z Leną przy stoliku w szpitalnej kafejce i miętolił w ręku papierowy kubek po kawie z automatu. Lena cały czas patrzyła na niego podekscytowana tym, co jej powiedział, ale nie poganiała go, jakby chciała dać mu czas na uporządkowanie myśli. A jego myśli wówczas szalały, powodując tak wariackie bicie serca, że czuł się, jakby czekał na jakiś wyrok. Cóż, jakby nie było, to właśnie miało się zaraz stać… Nie miał pojęcia, jak zareaguje Lena, ale wiedział, że w najgorszym przypadku może nawet przekreślić ich długoletnią przyjaźń. Jeśli mu nie wybaczy...

środa, 15 lutego 2017

Zbieg okoliczności - rozdział 7


Rozdział miałam dokończyć już wczoraj, ale zapomniałam, jaki to dzień i tak jakoś wyszło z brakiem czasu.
Dziękuję wszystkim za komentarze, bo to motywuje do pisania :)


Wojtek po powrocie do domu nie mógł znaleźć sobie miejsca. Chodził między pokojem a kuchnią, choć był tak zdenerwowany, że nawet nie tknął zostawionego dla niego obiadu. Sama myśl, że miałby coś teraz zjeść, powodowała u niego mdłości. Zastanawiał się, czy nie zrobić sobie jakiejś melisy, lub, jeszcze lepiej, nie poszperać mamie w szafce nocnej w poszukiwaniu jakiegoś Valium czy innego tego typu specyfiku, jednak uznał, że to byłaby już przesada. Bo czym tak naprawdę miał się niby stresować? To tylko zwykłe spotkanie z Dominikiem, który chciał z nim pogadać. Więc zwyczajnie wypiją po dwa piwa, pogadają i… Eh, kogo on oszukiwał. To nie będzie żadne zwykłe spotkanie. Nie po tym, co się stało dzisiaj w kantorku, nie po tym, jak Dominik całował go w taki sposób, a on był tak podniecony, że pozwoliłby mu wtedy chyba na wszystko. Aż przymknął oczy na to wspomnienie. Teraz nerwy mieszały się z dreszczami przyjemności. A jeżeli Dominik będzie chciał go później zaprosić do siebie? Powinien się zgodzić? Cholera, co to za durne wybieganie w przyszłość. Może równie dobrze się okazać, że znów się pokłócą i nie zdążą dopić nawet jednego piwa. Zresztą, nie miał nawet pojęcia, czy Dominik mieszka sam, z rodzicami, czy może z jakimiś współlokatorami. O, właśnie, jeżeli już o współlokatorach mowa, to przez okno w kuchni zobaczył Michała, który najprawdopodobniej wracał z zajęć, cały mokry, bo pół dnia dzisiaj lało jak z cebra. Będzie musiał mu powiedzieć, że części do samochodu już przyszły. Jeżeli by się pospieszyli, to może nawet w tym tygodniu udałoby się go uruchomić.

niedziela, 5 lutego 2017

Zbieg okoliczności - rozdział 6


Dziękuję za komentarze :)  Zapraszam na rozdział 6.


Wojtek przyszedł do szkoły w niezbyt dobrym humorze. W nocy zdecydowanie się nie wyspał. A nie wyspał się przez coś, co mu się śniło. Coś, a raczej ktoś. I to w takiej sytuacji, że… Omal nie zderzył się z wychodzącym z pokoju nauczycielskiego historykiem, bo na uszach miał słuchawki i w zamyśleniu nie zauważył, jak otwierają się drzwi. Przeprosił i wszedł do środka. Było jeszcze dość wcześnie, więc siedziało tu tylko kilka osób, w tym Lena. Wojtek zdjął słuchawki, przywitał się i odwiesił kurtkę. Dopiero wtedy dostrzegł, że naprzeciwko Leny, po drugiej stronie szerokiego stołu, siedzi Dominik. Aż mu się gorąco zrobiło i poczuł, jak jego twarz pokrywają rumieńce. Miał ochotę poszukać sobie innego miejsca, ale nie mógł przecież zignorować przyjaciółki. Cholera, dlaczego musiał natknąć się na niego z samego rana i to jeszcze po tym wszystkim, co się ostatnio działo?! Zrezygnowany podszedł i usiadł obok Leny. Starał się nie patrzeć na Dominika, mimo iż on zdawał się i tak nie zwracać na niego uwagi. Jedną ręką podpierał głowę, a drugą coś tam pisał w jakiejś tabelce. Ależ on jest cholernie przystojny – przeszło przez myśl Wojtkowi, a zaraz potem poczuł nieprzyjemny skurcz w żołądku. Aż mu się odechciało kawy, którą jeszcze przed chwilą miał zamiar sobie zrobić.