Sorki,
że tak późno, ale trochę mi motywacja padła. Fajnie, że jednak kilka osób to
czyta :) Oczywiście dziękuję za komentarze i zapraszam na kolejny rozdział :)
Wojtek
nastawił sobie budzik na siódmą rano, mimo to i tak obudził się jakieś pół
godziny wcześniej. Podniósł się przecierając oczy i dopiero wtedy dotarło do
jego świadomości to, co wydarzyło się wczoraj. Mama, karetka, szpital, Lena…
Westchnął i schował głowę w rękach. Gdyby ktoś mu jeszcze nie tak dawno
powiedział, że to wszystko będzie miało miejsce, popukał by się palcem w głowę.
Niestety, to była prawda i Wojtek czuł się z tego powodu po prostu podle. I to
już nawet nie chodziło o to błoto w przedpokoju, którego nie posprzątał i przez
które jego mama wróciła do domu z noga w gipsie, unieruchomiona na dobre cztery
tygodnie. Choć Wojtek miał oczywiście z tego powodu wyrzuty sumienia, to przecież
tak naprawdę był przecież wypadek, w przeciwieństwie do tego, co stało się
później…
Dokładnie
pamiętał ten moment, gdy siedział z Leną przy stoliku w szpitalnej kafejce i miętolił
w ręku papierowy kubek po kawie z automatu. Lena cały czas patrzyła na niego
podekscytowana tym, co jej powiedział, ale nie poganiała go, jakby chciała dać
mu czas na uporządkowanie myśli. A jego myśli wówczas szalały, powodując tak wariackie
bicie serca, że czuł się, jakby czekał na jakiś wyrok. Cóż, jakby nie było, to
właśnie miało się zaraz stać… Nie miał pojęcia, jak zareaguje Lena, ale
wiedział, że w najgorszym przypadku może nawet przekreślić ich długoletnią przyjaźń.
Jeśli mu nie wybaczy...
–
No powiesz mi wreszcie, kto to jest? – zniecierpliwiona już nieco Lena
pochyliła się nad stolikiem, nie chcąc, żeby ktoś ich usłyszał. – Chcę wiedzieć,
co to za facet powoduje u ciebie stan niemal przedzawałowy… – zażartowała,
zgniatając puszkę po swojej coli i wrzucając ją do kosza na śmieci.
–
Nie przesadzaj. – Wojtek przełknął ciężko, kiedy uświadomił sobie, że cały czas
skubał swój papierowy kubek po kawie.
–
Daj spokój, mnie nie oszukasz. – Lena podparła głowę na ręce. – Więęęc… Wpadłeś
po uszy, co? – Zrobiła efektowną pauzę.
–
Wcale nie. To po prostu… Po prostu… – Wojtek sam nie wiedział, co znaczy to całe
„po prostu”, ale przecież na pewno nie zakochał się w tym nadętym bubku.
Podobał mu się i tyle. Oj, no dobra, i jeszcze fantastycznie całował. I… i jeszcze
robił całkiem nieźle inne rzeczy…
–
Wojtek… Wojtuś! – Glos matki dobiegający z dołu wyrwał go z rozmyślań. Chwycił
z oparcia krzesła zostawioną tam wczoraj szarą bluzę, założył ją na koszulkę od
pidżamy i już po chwili zszedł na dół. Wiedział, że teraz będzie musiał zająć
się mamą, przynajmniej dopóki nie zacznie sobie radzić z kulami, dlatego
dzisiaj wziął dzień wolnego. Jutro i tak był Dzień Nauczyciela, więc zamiast
zajęć miał się odbyć jedynie apel, na którym jego obecność nie była konieczna.
Tylko, że potem… Potem mieli jechać w góry. Wczoraj, kiedy Wojtek po ostatniej
lekcji zbierał się do domu, słyszał, jak Dorotka mówiła w pokoju
nauczycielskim, że Dominik w ostatniej chwili chciał się dopisać do listy i że
najwyraźniej bardzo mu zależało... To byłaby naprawdę dobra okazja, żeby w końcu
porozmawiać, ale przecież nie mógł zostawić matki na prawie trzy dni samej.
Zakupy, gotowanie czy innego rodzaju obowiązki domowe spadły teraz na jego
głowę. Choć, jeżeli już mowa o gotowaniu…
–
Kurwa – warknął Wojtek, kiedy jedno z jajek potoczyło się i spadło z blatu.
Przed chwilą wrócił z marketu, gdzie kupił wiele tak na oko potrzebnych
produktów, a teraz usiłował zrobić śniadanie. Odkąd pamiętał, to zawsze mama
gotowała, on od kuchenki zawsze starał trzymać się z daleka. Mruknął pod nosem
kolejne przekleństwo, zbierając skorupki z podłogi, gdy usłyszał dźwięk dzwonka
do drzwi i nieco zirytowany poszedł otworzyć. Nacisnął klamkę łokciem, bo ręce
nadal miał upaćkane w jajku, więc wolał niczego nimi nie dotykać, i wpuścił do
środka Michała, z którym mieli dzisiaj skończyć naprawę samochodu.
–
Wchodź, daj mi chwilę. – Wojtek podciągnął zębami podwinięty wcześniej rękaw
bluzy, który teraz się zsunął. – Tylko śniadanie zrobię.
–
No… nieźle… – Michał wszedł za nim do kuchni i aż zagwizdał z wrażenia, ogarniając
wzrokiem powstały w zaledwie piętnaście minut bałagan. – Master Chefem to ty
nie zostaniesz – stwierdził, kiwając głową, jakby co najmniej był jakimś
ekspertem kulinarnym.
–
Jak jesteś taki mądry, to sam zrób tę cholerna jajecznicę – warknął Wojtek,
wbijając jajka na patelnię. Próbował się skupić. Mama mówiła, żeby cały czas
mieszać i nie dopuścić, żeby się za mocno ścięły. No niestety, naprawdę był
beztalenciem kulinarnym, to trzeba było przyznać.
–
Ja? Ja mogę ci co najwyżej odgrzać coś w mikrofali albo zalać wrzątkiem zupkę
chińską – parsknął Michał i rozsiadł się wygodnie na jednym z krzeseł. Z pewnym
zadowoleniem obserwował męki Wojtka, który mamrotał pod nosem coś w stylu: „a
niby skąd mam wiedzieć, jaka to jest nie za bardzo ścięta”. A co, w końcu
należało mu się za to, jak go wtedy wkręcił. Dobrze mu tak.
–
To chociaż daj jakiś talerz… – mruknął Wojtek, zdejmując patelnię z ognia. Na
pewno nie wyszło mu żadne dzieło sztuki kulinarnej, ale raczej było zjadliwe. –
Nie, nie tu, w tej drugiej szafce…
Niecałe
pół godziny później, kiedy kuchnia została już sprzątnięta, a pani Nowacka
ulokowała się na kanapie, żeby, jak twierdziła, nadrobić oglądanie seriali,
Wojtek i Michał wzięli się za naprawę samochodu. A tak konkretnie to Michał się
wziął, bo Wojtek ciągle rozmyślał o minionym dniu. Tak, szpital, kafejka, Lena…
W końcu jej powiedział. W pierwszej chwili ogóle nie zareagowała, jakby nie
miała pojęcia, o kim mówi, dopiero po chwili zaczęło do niej docierać. Dominik…
Ten Dominik. Z ich szkoły. Dominik, w którym się podkochiwała od ponad roku.
Dominik, o którym Wojtek wiedział, jak bardzo jej się podoba… Wojtek już nie
pamiętał dokładnie, co wtedy mówiła, ale był pewien, że na zawsze zapamięta jej
minę. Lena była tak zszokowana i tak zawiedziona jednocześnie, że miał
wrażenie, że zaraz się rozpłacze. Albo da mu w pysk. Albo jedno i drugie. Chciał
jakoś się wytłumaczyć, jednak zanim zdążył cokolwiek z siebie wykrztusić,
pojawił się jakiś sanitariusz i powiedział, że mogą już odebrać mamę ze szpitala.
Lena zacisnęła wtedy lekko dłonie, ale nic nie powiedziała. Kiedy wyszli, bez
słowa dała mu do zrozumienia, że czeka w samochodzie. Odwiozła ich do domu, a
potem, upewniwszy się, że już wszystko jest w porządku, pożegnała się tylko krótkim
„do widzenia” i po prostu wyszła.
–
Wojtek! – usłyszał zniecierpliwiony głos.
–
Co? – ocknął się i spojrzał na Michała, a raczej jego głowę wystającą spod
maski samochodu.
–
Jajco! Podaj mi klucz szesnastkę, już trzeci raz mówię. Co ty jakiś
nieprzytomny jesteś? – Michał wyprostował się, patrząc na niego uważnie. Już
wczoraj Wojtek wydał mu się jakiś dziwny, kiedy mówił mu, że przyszły części do
auta. Błądził gdzieś myślami, nawet nie zareagował, kiedy dla żartu oznajmił
mu, że „dla tego cudeńka” trzeba będzie kupić koce grzewcze na zimę.
–
Nie, nic… Masz. – Wojtek wziął jeden z metalowych przedmiotów ze skrzynki i
podał Michałowi. Co też on gadał! Wcale nie był nieprzytomny, nic a nic, po
prostu w tym momencie intensywnie myślał. Właśnie! A skoro wciąż przecież
myślał logicznie i…
–
Wojtek! To są kombinerki! Co ty zakochany jesteś, ze chodzisz z głową w
chmurach? – Michał pacnął go w głowę. – Co z tobą?! Aaaa… – uśmiechnął się ze
zrozumieniem, jakby nagle doznał olśnienia. – Wiewiórka?
–
Co ty gadasz, Lena to moja przyjaciółka – zirytował się Wojtek. Był zły na
siebie, że Dominik ciągle go rozpraszał. A raczej nie Dominik, tylko myśli o
nim. Właśnie o nim! Tym złośliwym wrednym, wkurzającym i… pociągającym go
Dominiku. Wojtek westchnął zrezygnowany. To wszystko było chore. A on na pewno
nie zadurzył się w swoim największym wrogu!
–
To może ze mną się umówi? – Michał rzucił w niego ścierką, w którą przed chwilą
wytarł ręce ubrudzone smarem. Już prawie skończył naprawę samochodu i zaraz
będzie można sprawdzić, czy silnik odpali.
–
Raczej nie jesteś w jej typie – mruknął Wojtek, pamiętając co Lena mówiła o
facetach. I pamiętając aż za dobrze, kto konkretnie jej się podobał…
–
Ja jestem w typie każdej – roześmiał się
Michał i wskoczył za kierownicę. – No to… Trzy, dwa, jeden! – Przekręcił kluczyk
i uśmiechnął się, gdy po garażu rozległ się głośny warkot silnika.
Następnego
dnia rano Wojtek został brutalnie obudzony i wyciągnięty z łóżka przez własną
matkę, która nauczyła się już jako tak poruszać z użyciem kul i weszła nawet na
piętro po dość stromych schodach.
–
No ruszaj się, spóźnisz się na tę swoją wycieczkę! – Jedną ręką przytrzymując
się drzwi szafy, wyciągnęła torbę i rzuciła mu na łóżko.
–
Zaraz, o czym ty mówisz? – Ledwo przytomny Wojtek podniósł się i przetarł oczy,
próbując się całkowicie obudzić. Przecież powiedział, że zostanie w domu… –
Mamo? Nie, zostaw to! – krzyknął i zerwał się z łóżka, gdy zaczęła grzebać w szufladzie
z jego bielizną. Nie, żeby wcześniej nie widziała jego gaci, ale ostatnio, na
szybko i trochę bezmyślnie, schował tam egzemplarz gejowskiego magazynu, który
kupił, gdy zobaczył na okładce tytuł artykułu o określaniu własnej orientacji. Oczywiście
już wcześniej przekopał cały internet w poszukiwaniu odpowiedzi na różne
pytania, ale to jednak była gazetka. Pamiętał, jak w podstawówce umawiali się z
chłopakami w jakimś ustronnym miejscu, gdzie nikt nie mógł ich zobaczyć i zawsze
któryś przynosił wtedy Playboya. Były to zwykle starsze egzemplarze z
podniszczoną okładką, podprowadzone zapewne ojcu lub bratu, ale zdarzały się
też nówki, ukradzione z jakiegoś marketu czy stacji benzynowej. Wojtkowi zawsze
wydawało się to ekscytujące, bo nie dość, że niedostępne dla dzieciaków w ich
wieku, to jeszcze ta nutka adrenaliny, że robią coś zakazanego. Dopiero niedawno
uświadomił sobie, że poza tym, poza tą adrenaliną, nigdy jakoś specjalnie nie
podniecał się na widok roznegliżowanych pań. A już na pewno nie tak, jak jego
koledzy. – Mamo, nie zostawię cię tu na trzy dni samej. – Wojtek usadził matkę
na krześle, byle trzymała się jak najdalej od szuflady z jego bielizną. Swoją drogą,
będzie musiał jakoś lepiej schować tę gazetkę.
–
Renia Kwiatkowska powiedziała, że będzie codzienne przychodzić, więc się pakuj.
Poza tym zawsze jest jeszcze Michał. No… Ruszaj się, bo się spóźnisz! – Pani
Nowacka wstała i biorąc w ręce oparte o blat biurka kule, wyszła z pokoju
dziwnie zadowolona. A Wojtek zastanawiał się, czy tylko odniósł takie wrażenie,
czy mama koniecznie chciała go „wypchnąć” z domu na ten weekend.
Na
szkolny parking przyjechał razem z Michałem dopiero co wczoraj uruchomioną
terenówką. Wiedział, że bez przeglądu technicznego nie powinni w ogóle
wyjeżdżać na ulicę, ale on tak się uparł, żeby przetestować „to cudeńko”, że w
końcu machnął ręką.
–
Jak dostaniesz mandat za brak papierów, to płacisz go sam – przypomniał mu
jeszcze Wojtek i wysiadł z samochodu. Było już kilka osób z obu szkół, które
zapisały się na wyjazd, stał też autokar.
–
Wojtek… – Lena, którą właśnie dopiero co zauważył, zdjęła mu torbę z ramienia i
chwyciła go za przedramię, odciągając na bok. Mieli jeszcze dobre pół godziny
do wyjazdu, więc mogli spokojnie porozmawiać. Dobrze, że przynajmniej pogoda
dopisała, przestało padać i było naprawdę przyjemnie ciepło, tak, że większość
osób pozdejmowało kurtki. – Słuchaj, głupio wyszło, ale… no zaskoczyłeś mnie.
Sam rozumiesz…
–
Rozumiem, Lena, naprawdę cię przepraszam, to po prostu…
–
Wiem, rozumiem, tylko… no musze wiedzieć… To, co powiedziałeś w szpitalu, no
wiesz… – przygryzła wargę, zastanawiając się, jak to wszystko ująć.
Cały
wczorajszy dzień myślała nad tą sytuacją i mimo że było ciężko się z tym wszystkim
pogodzić, uznała, że jednak powinna. Bo przecież jeżeli, no właśnie, „jeżeli”,
Dominik faktycznie był gejem, nie powinna wściekać się na Wojtka. Choć, nie,
inaczej! Powinna, ale raczej za to, że nie powiedział jej wcześniej. Z tego, co
zrozumiała, to wszystko zaczęło się już ponad miesiąc temu! Wojtek nie zdradził
jej szczegółów, ale Dominik chyba musiał mu coś powiedzieć, skoro był tak pewny
swojej tezy. A skoro tak… Tu zaczęły się
wątpliwości Leny. No bo co, jeśli to był tylko zwykły wygłup? Przecież Dominik
dogryzał Wojtkowi od dawna, więc było bardzo prawdopodobne, że chciał sobie z
niego zażartować. Kolejny głupi dowcip, tym razem wycelowany naprawdę
precyzyjnie, bo Wojtek przecież dopiero niedawno co uzmysłowił sobie, że najprawdopodobniej
jednak woli facetów. Sam jej powiedział, że chyba jest gejem. No właśnie, chyba.
Pewnie musiał się w jakiś sposób przekonać, a była pewna, że Dominik bardzo
umiejętnie potrafiłby mu zakręcić w głowie. W końcu, co tu dużo mówić, był
naprawdę bardzo, ale to bardzo przystojny.
–
Lena… – Wojtek schował ręce do kieszeni spodni, nie mając pojęcia, co
powiedzieć. Z jednej strony było mu strasznie głupio, z drugiej chciał zobaczyć
Dominika, porozmawiać z nim i…
–
Chodzi mi o to… No czy jesteś pewien, że on naprawdę jest gejem? – Lena
ściszyła głos. Stali w pewnym oddaleniu, ale wolała uważać. – Może ci tylko tak
powiedział, wiesz, jaki on jest. Skąd możesz wiedzieć…
–
Całowaliśmy się… – przerwał jej Wojtek. To akurat mógł powiedzieć, choć resztę
szczegółów i to, jak tak naprawdę zaczęli, wolał przemilczeć.
–
Całowaliście… się..? – Lena otworzyła usta ze zdumienia. No tego się nie
spodziewała. Aż zamrugała, próbując dojść do ładu z ta informacja. Całowali
się? Wojtek z Dominikiem? Nie, jakoś nie mieściło się jej to w głowie. Ci dwaj,
którzy zwykle na siebie warczeli, którzy wiecznie sobie dogryzali… całowali
się? – No to chyba… – Pokręciła głową, nadal niedowierzając i tym razem
naprawdę nie wiedząc, co powiedzieć. Na szczęście nie musiała, bo uwagę
wszystkich przykuł pisko opon i samochód, który wpadł w poślizg i omal nie
uderzał w płot, ogradzający teren szkoły. Ładny, drogi samochód, tak nawiasem
mówiąc.
–
Kurwa! – warknął jakiś mężczyzna, wyskakując z auta od strony kierowcy. Na oko
mógł mieć około trzydzieści lat i był… no niezły był. Wysoki, krótkie ciemne
włosy, kilkudniowy zarost… No mógł się podobać i to nie tylko kobietom. Tym
bardziej, że… Wojtek poczuł jakiś dziwny skurcz w żołądku, gdy zobaczył, jak
drzwi od strony pasażera otwierają się i… To był Dominik! I wydawał się być
wściekły.
–
Odbiło ci, chciałeś nas pozabijać? – warknął, podchodząc do bagażnika i
wyjmując z niego duża sportową torbę.
–
Nie przesadzaj! – Właściciel samochodu obszedł go dookoła, sprawdzając czy na
pewno nie ma żadnego draśnięcia na lakierze.
–
Nie przesadzam! To był ostatni raz, kiedy z tobą jechałem! – Dominik zarzucił
pasek torby na ramię i zatrzasnął bagażnik.
–
Nie wydaje mi się. – Mężczyzna podszedł do niego bliżej i powiedział coś, czego
ani Lena, ani Wojtek nie byli w stanie usłyszeć. Widzieli tylko, że Dominik zmarszczył brwi, jakby się nad czymś
zastanawiał. – No to jak, widzimy się za tydzień? – zapytał już głośniej
mężczyzna i oparł się nonszalancko o maskę samochodu, najwyraźniej czekając na
odpowiedź.
–
Nie wiem, zastanowię się – mruknął Dominik i ruszył w stronę otwartych drzwi
bramy. Wojtek widział jak podchodzi do autokaru i wrzuca do luku bagażowego
swoją torbę a potem idzie w stronę szkoły. Był sam, a więc właśnie nadarzyła
się idealna okazja, żeby z nim porozmawiać, wyjaśnić. Spojrzał jeszcze raz w
stronę samochodu. Ten facet nadal tam stał i teraz rozmawiał przez telefon. Kim
on w ogóle był? Wyglądał jak jakiś model z bilbordów, więc Dominik mógł na
niego polecieć. A co, jak to był jakiś jego kochanek? Tylko w takim razie, po
co wcześniej zaczepiał jego?
–
No wiedziałem, zapomniał – usłyszał zniecierpliwiony głos. Zauważył, że
mężczyzna otwiera drzwi i chwyta coś z tylnego siedzenia. To była kurtka
Dominika.
–
Ja mu oddam – zaproponował Wojtek, sięgając ręką przez płot. Mężczyzna tylko
wzruszył ramionami i podał mu kurtkę, najwyraźniej bardzo zajęty rozmową z
kimś.
–
No idź! – Lena tylko przewróciła oczami, domyślając się, co chce powiedzieć i podniosła
z chodnika jego torbę.
Wojtek
wbiegł do szkoły i rozejrzał się po holu. Korytarze były puste, nigdzie też nie
zauważył Dominika, ale domyślał się, że mógł pójść do łazienki. Przełknął ciężko
ślinę, uwiadamiając sobie, że najbliższa męska toaleta, to była ta, w której
wtedy... Zrobiło mu się gorąco, ale w końcu odpędził dziwne myśli i pchnął
drzwi.
Tak
jak się spodziewał, zobaczył tam Dominika, który właśnie chował do kieszeni
swoją komórkę.
–
Cześć. Twój… – Wojtek ugryzł się w język, żeby nie powiedzieć „chłopak”, mimo
że bardzo chciałby zobaczyć reakcję na to określenie – … kolega... No,
zapomniałeś kurtki.
Dominik
odwrócił się i uniósł brwi, patrząc na grafitowy materiał w który Wojtek trzymał
w rękach, choć tym momencie akurat kurtka najmniej go interesowała. Chodził
raczej o to, w jaki sposób Wojtek wypowiedział słowo „kolega”. Brzmiał…
Brzmiał, jakby był… zazdrosny? O cholera. No kto by pomyślał! W tym jednym
momencie Dominikowi minęła cala złość na niego. Tyle, że on wcale nie musiał o
tym wiedzieć…
–
Faktycznie, będę musiał podziękować mojemu… koledze – uśmiechnął się tajemniczo,
akcentując słowo „koledze”. Przygryzł lekko wargę i oparł się o umywalkę.
Zmrużył oczy, jakby nad czymś się zastanawiając, coś rozważając. Chciał trochę
podrażnić Wojtka i najwyraźniej wyszło mu to perfekcyjnie, bo reakcja była
dokładnie taka, jakiej się spodziewał. Wojtka
zatkało. Ale kiedy tylko ruszył się z zamiarem wyjścia…
–
Nie, czekaj, daj mi coś powiedzieć! Nie mogłem wtedy przyjść, bo… – zaczął
szybko mówić i zaraz równie szybko zamilkł, gdy drzwi jednej z kabin otworzyły
się i wyszedł z niej woźny. Wojtek przeklął w myślach, widząc, jak myje ręce i idzie
w kierunki wyjścia. Co prawda zdawał się
nie zwracać na nich uwagi, ale… No cholera! Nawet nie sprawdził, czy są sami!
Jedno słowo za dużo i… Nie chciał nawet sobie tego wyobrażać. Plotki w szkole
roznosiły się w tempie błyskawicy, a taka plotka, to dopiero było by coś. Jego
mama zawsze po pracy oglądała taki program… Zaraz, jak on się nazywał? „Trudne
sprawy”? Chyba. Tak czy inaczej, często opowiadała mu o rzekomo prawdziwych
historiach dotyczących różnych romansów w szkole… Dyrektor z katechetką,
nauczycielka z uczniem, dwóch nauczycieli gejów… Jakby się uprzeć, to z jego
dotychczasowej znajomości z Dominikiem też dałoby się zrobić tego typu serial… –
Dobra, słuchaj… – Wojtek miał zamiar dokończyć przerwany temat, ale jego wzrok
padł na kabinę, z której wyszedł woźny i nie zamknął drzwi. Była tam nowa
spłuczka…
–
Co, przypomina ci to coś? – Dominik zauważył, na co patrzy i uśmiechnął się
nieco złośliwie. – Chcesz to powtórzyć? – zapytał niskim głosem. Objął go z
tyłu, kładąc mu jednocześnie głowę na ramieniu i owiewając ucho ciepłym
oddechem. Wojtka przeszły przyjemne dreszcze, kiedy przypomniał sobie, do
jakiego stanu go wtedy doprowadził. Cholera…
–
A twój kolega… to znaczy… no wiesz… nie będzie miał nic przeciwko temu? –
Wojtek westchnął, gdy poczuł ręce Dominika pod swoją koszulą i jego usta na
swojej szyi. Nie miał siły, po prostu rozpływał się pod tym dotykiem… Nawet nie
zaprotestował, gdy po zaledwie chwili został wepchnięty do kabiny. Tej samej co
wtedy, w ten sam sposób. Różnica była taka, że
teraz był świadom tego, co robi i pewien, czego chce.
Dominik
pchnął Wojtka na ścianę, odwracając twarzą do siebie. Widział, jak był
zarumieniony, a jego niebieskie oczy wręcz iskrzyły. Co za widok… Wojtek był
tak podekscytowany… Dominik przejechał palcami wzdłuż paska jego spodni,
powodując ciche westchnięcie. Tak podniecony… Jego ręce przeniosły się na
wyraźne już wybrzuszenie i rozpięły rozporek. Tak napalony… Dominik chwycił
dłońmi bokserki, ściągając je jednym ruchem i musnął kciukiem sterczącą już
męskość, co wywołało dość głośny jęk. I tak… Zniżył się, oblizując
prowokacyjnie usta, a potem końcówką języka dotykając główki penisa, powodując
tym samym drżenie ciała… Naiwny!
–
Baw się dobrze – szepnął, podnosząc się, po czym chwycił w dłonie twarz zdezorientowanego
Wojtka, pocałował go i… wyszedł.
Jak mój kochany Dominik mógł to zrobić Wojtkowi i przerwać w takim momencie 😡 Bo do tego, że rozdziały kończą się za wcześnie zdążyłam się przyzwyczaić 😉
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że z Twoją motywacją nie będzie tak źle. Ja w każdym razie będę niecierpliwie czekać na następny rozdział. Pozdrawiam i życzę weny
To nie jest nawet chamstwo... To jest wyrafinowana tortura... Biedny Wojtek...
OdpowiedzUsuńMrau xd chce sie podroczyc ;)
OdpowiedzUsuńHahahahah wyję, no to się Wojtuś wkopał, ale tak to jest jak umówione spotkanie się odkłada bez wyjaśnień haha
OdpowiedzUsuńJak zawsze cudownie, mam nadzieję, że nowy rozdział będzie szybciej bo czuję niedosyt *_*
Pozdrawiam i życzę mnóstwa, mnóstwa, mnóstwa weny i czasu :)
Agnes V.
Cóż, to już zaczyna podchodzić pod BDSM. Czyżby szykowało się 50 twarzy Dominika?
OdpowiedzUsuńA opowiadanie świetne, ale rozdziały zdecydowanie za krótkie.
Brawo.
Wyczuwam kłopoty z tym nowym ciastkiem. Czyżby Dominika odwiedził dawny partner? Nieładnie. Wojtku, bierz się do roboty!
OdpowiedzUsuńNie potrafię określić dlaczego, ale nie lubię Leny. Drażni mnie ta postać.
Spoiler
Niech tu w końcu dojdzie do jakiejś konfrontacji miedzy Wojtkiem a Dominikiem! Ja jestem sfrustrowana a co dopiero oni.
OdpowiedzUsuńWeny życzę
Zdecydowanie czas na następną część
OdpowiedzUsuńWęsząc za dalszym odcinkiem trafiłem tu. Jednak i tu nie znalazłem niczego nowego. Chyba nie dałaś sobie pas po naszych przepychankach z forum . Pozdrawiam udibidi01 :-)
OdpowiedzUsuńNie, zdecydowanie nie :) Po prostu nie jestem jednak w stanie wyrabiać się w tygodniu, przynajmniej teraz. Jutro postaram się dodać.
UsuńHop Hop... Jest tu ktoś...??
OdpowiedzUsuńTak, naprawdę, cały czas jestem, chwilowo po prostu coś mi wypadło i dlatego rozdział się spóźnia. Dzisiaj napisałam już większość, więc obiecuję, na dniach się pojawi.
Usuńhej będzie dzisiaj nowy rozdział ?
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńwspaniale, no i dobrze, że matka wypchnęła Wojtka na tą wycieczkę, mam nadzieję ,że jednak porozmawiają, cieszę się, że Lena tak dobrze zareagowała na te nowiny, a Dominik jak mógł tak zostawić Wojtka...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, po prostu cudownie, haha matka wypchnęła Wojtka na tą wycieczkę... ale może do czegoś tam dojdzie między Dominikiem a Wojtkiem, jak Dominik mógł tak zostawić Wojtka, w takiej sytacji... ;) to niegodne...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hejka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, cudownie, o matko... matka Wojtka sama wypchnęła go na tą wycieczkę... może do czegoś więcej dojdzie tam między Dominikiem, a Wojtkiem, buu wredny Dominik jak mógł zostawić Wojtka, w takiej sytacji...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza