sobota, 25 lutego 2017

Zbieg okoliczności - rozdział 8


Sorki, że tak późno, ale trochę mi motywacja padła. Fajnie, że jednak kilka osób to czyta :) Oczywiście dziękuję za komentarze i zapraszam na kolejny rozdział :)


Wojtek nastawił sobie budzik na siódmą rano, mimo to i tak obudził się jakieś pół godziny wcześniej. Podniósł się przecierając oczy i dopiero wtedy dotarło do jego świadomości to, co wydarzyło się wczoraj. Mama, karetka, szpital, Lena… Westchnął i schował głowę w rękach. Gdyby ktoś mu jeszcze nie tak dawno powiedział, że to wszystko będzie miało miejsce, popukał by się palcem w głowę. Niestety, to była prawda i Wojtek czuł się z tego powodu po prostu podle. I to już nawet nie chodziło o to błoto w przedpokoju, którego nie posprzątał i przez które jego mama wróciła do domu z noga w gipsie, unieruchomiona na dobre cztery tygodnie. Choć Wojtek miał oczywiście z tego powodu wyrzuty sumienia, to przecież tak naprawdę był przecież wypadek, w przeciwieństwie do tego, co stało się później…
Dokładnie pamiętał ten moment, gdy siedział z Leną przy stoliku w szpitalnej kafejce i miętolił w ręku papierowy kubek po kawie z automatu. Lena cały czas patrzyła na niego podekscytowana tym, co jej powiedział, ale nie poganiała go, jakby chciała dać mu czas na uporządkowanie myśli. A jego myśli wówczas szalały, powodując tak wariackie bicie serca, że czuł się, jakby czekał na jakiś wyrok. Cóż, jakby nie było, to właśnie miało się zaraz stać… Nie miał pojęcia, jak zareaguje Lena, ale wiedział, że w najgorszym przypadku może nawet przekreślić ich długoletnią przyjaźń. Jeśli mu nie wybaczy...

– No powiesz mi wreszcie, kto to jest? – zniecierpliwiona już nieco Lena pochyliła się nad stolikiem, nie chcąc, żeby ktoś ich usłyszał. – Chcę wiedzieć, co to za facet powoduje u ciebie stan niemal przedzawałowy… – zażartowała, zgniatając puszkę po swojej coli i wrzucając ją do kosza na śmieci.
– Nie przesadzaj. – Wojtek przełknął ciężko, kiedy uświadomił sobie, że cały czas skubał swój papierowy kubek po kawie.
– Daj spokój, mnie nie oszukasz. – Lena podparła głowę na ręce. – Więęęc… Wpadłeś po uszy, co? – Zrobiła efektowną pauzę.
– Wcale nie. To po prostu… Po prostu… – Wojtek sam nie wiedział, co znaczy to całe „po prostu”, ale przecież na pewno nie zakochał się w tym nadętym bubku. Podobał mu się i tyle. Oj, no dobra, i jeszcze fantastycznie całował. I… i jeszcze robił całkiem nieźle inne rzeczy…
– Wojtek… Wojtuś! – Glos matki dobiegający z dołu wyrwał go z rozmyślań. Chwycił z oparcia krzesła zostawioną tam wczoraj szarą bluzę, założył ją na koszulkę od pidżamy i już po chwili zszedł na dół. Wiedział, że teraz będzie musiał zająć się mamą, przynajmniej dopóki nie zacznie sobie radzić z kulami, dlatego dzisiaj wziął dzień wolnego. Jutro i tak był Dzień Nauczyciela, więc zamiast zajęć miał się odbyć jedynie apel, na którym jego obecność nie była konieczna. Tylko, że potem… Potem mieli jechać w góry. Wczoraj, kiedy Wojtek po ostatniej lekcji zbierał się do domu, słyszał, jak Dorotka mówiła w pokoju nauczycielskim, że Dominik w ostatniej chwili chciał się dopisać do listy i że najwyraźniej bardzo mu zależało... To byłaby naprawdę dobra okazja, żeby w końcu porozmawiać, ale przecież nie mógł zostawić matki na prawie trzy dni samej. Zakupy, gotowanie czy innego rodzaju obowiązki domowe spadły teraz na jego głowę. Choć, jeżeli już mowa o gotowaniu…

– Kurwa – warknął Wojtek, kiedy jedno z jajek potoczyło się i spadło z blatu. Przed chwilą wrócił z marketu, gdzie kupił wiele tak na oko potrzebnych produktów, a teraz usiłował zrobić śniadanie. Odkąd pamiętał, to zawsze mama gotowała, on od kuchenki zawsze starał trzymać się z daleka. Mruknął pod nosem kolejne przekleństwo, zbierając skorupki z podłogi, gdy usłyszał dźwięk dzwonka do drzwi i nieco zirytowany poszedł otworzyć. Nacisnął klamkę łokciem, bo ręce nadal miał upaćkane w jajku, więc wolał niczego nimi nie dotykać, i wpuścił do środka Michała, z którym mieli dzisiaj skończyć naprawę samochodu.
– Wchodź, daj mi chwilę. – Wojtek podciągnął zębami podwinięty wcześniej rękaw bluzy, który teraz się zsunął. – Tylko śniadanie zrobię.
– No… nieźle… – Michał wszedł za nim do kuchni i aż zagwizdał z wrażenia, ogarniając wzrokiem powstały w zaledwie piętnaście minut bałagan. – Master Chefem to ty nie zostaniesz – stwierdził, kiwając głową, jakby co najmniej był jakimś ekspertem kulinarnym.
– Jak jesteś taki mądry, to sam zrób tę cholerna jajecznicę – warknął Wojtek, wbijając jajka na patelnię. Próbował się skupić. Mama mówiła, żeby cały czas mieszać i nie dopuścić, żeby się za mocno ścięły. No niestety, naprawdę był beztalenciem kulinarnym, to trzeba było przyznać.
– Ja? Ja mogę ci co najwyżej odgrzać coś w mikrofali albo zalać wrzątkiem zupkę chińską – parsknął Michał i rozsiadł się wygodnie na jednym z krzeseł. Z pewnym zadowoleniem obserwował męki Wojtka, który mamrotał pod nosem coś w stylu: „a niby skąd mam wiedzieć, jaka to jest nie za bardzo ścięta”. A co, w końcu należało mu się za to, jak go wtedy wkręcił. Dobrze mu tak.
– To chociaż daj jakiś talerz… – mruknął Wojtek, zdejmując patelnię z ognia. Na pewno nie wyszło mu żadne dzieło sztuki kulinarnej, ale raczej było zjadliwe. – Nie, nie tu, w tej drugiej szafce…

Niecałe pół godziny później, kiedy kuchnia została już sprzątnięta, a pani Nowacka ulokowała się na kanapie, żeby, jak twierdziła, nadrobić oglądanie seriali, Wojtek i Michał wzięli się za naprawę samochodu. A tak konkretnie to Michał się wziął, bo Wojtek ciągle rozmyślał o minionym dniu. Tak, szpital, kafejka, Lena… W końcu jej powiedział. W pierwszej chwili ogóle nie zareagowała, jakby nie miała pojęcia, o kim mówi, dopiero po chwili zaczęło do niej docierać. Dominik… Ten Dominik. Z ich szkoły. Dominik, w którym się podkochiwała od ponad roku. Dominik, o którym Wojtek wiedział, jak bardzo jej się podoba… Wojtek już nie pamiętał dokładnie, co wtedy mówiła, ale był pewien, że na zawsze zapamięta jej minę. Lena była tak zszokowana i tak zawiedziona jednocześnie, że miał wrażenie, że zaraz się rozpłacze. Albo da mu w pysk. Albo jedno i drugie. Chciał jakoś się wytłumaczyć, jednak zanim zdążył cokolwiek z siebie wykrztusić, pojawił się jakiś sanitariusz i powiedział, że mogą już odebrać mamę ze szpitala. Lena zacisnęła wtedy lekko dłonie, ale nic nie powiedziała. Kiedy wyszli, bez słowa dała mu do zrozumienia, że czeka w samochodzie. Odwiozła ich do domu, a potem, upewniwszy się, że już wszystko jest w porządku, pożegnała się tylko krótkim „do widzenia” i po prostu wyszła.
– Wojtek! – usłyszał zniecierpliwiony głos.
– Co? – ocknął się i spojrzał na Michała, a raczej jego głowę wystającą spod maski samochodu.
– Jajco! Podaj mi klucz szesnastkę, już trzeci raz mówię. Co ty jakiś nieprzytomny jesteś? – Michał wyprostował się, patrząc na niego uważnie. Już wczoraj Wojtek wydał mu się jakiś dziwny, kiedy mówił mu, że przyszły części do auta. Błądził gdzieś myślami, nawet nie zareagował, kiedy dla żartu oznajmił mu, że „dla tego cudeńka” trzeba będzie kupić koce grzewcze na zimę.
– Nie, nic… Masz. – Wojtek wziął jeden z metalowych przedmiotów ze skrzynki i podał Michałowi. Co też on gadał! Wcale nie był nieprzytomny, nic a nic, po prostu w tym momencie intensywnie myślał. Właśnie! A skoro wciąż przecież myślał logicznie i…
– Wojtek! To są kombinerki! Co ty zakochany jesteś, ze chodzisz z głową w chmurach? – Michał pacnął go w głowę. – Co z tobą?! Aaaa… – uśmiechnął się ze zrozumieniem, jakby nagle doznał olśnienia. – Wiewiórka?
– Co ty gadasz, Lena to moja przyjaciółka – zirytował się Wojtek. Był zły na siebie, że Dominik ciągle go rozpraszał. A raczej nie Dominik, tylko myśli o nim. Właśnie o nim! Tym złośliwym wrednym, wkurzającym i… pociągającym go Dominiku. Wojtek westchnął zrezygnowany. To wszystko było chore. A on na pewno nie zadurzył się w swoim największym wrogu!
– To może ze mną się umówi? – Michał rzucił w niego ścierką, w którą przed chwilą wytarł ręce ubrudzone smarem. Już prawie skończył naprawę samochodu i zaraz będzie można sprawdzić, czy silnik odpali.
– Raczej nie jesteś w jej typie – mruknął Wojtek, pamiętając co Lena mówiła o facetach. I pamiętając aż za dobrze, kto konkretnie jej się podobał…
– Ja jestem w typie każdej  – roześmiał się Michał i wskoczył za kierownicę. – No to… Trzy, dwa, jeden! – Przekręcił kluczyk i uśmiechnął się, gdy po garażu rozległ się głośny warkot silnika.

Następnego dnia rano Wojtek został brutalnie obudzony i wyciągnięty z łóżka przez własną matkę, która nauczyła się już jako tak poruszać z użyciem kul i weszła nawet na piętro po dość stromych schodach.
– No ruszaj się, spóźnisz się na tę swoją wycieczkę! – Jedną ręką przytrzymując się drzwi szafy, wyciągnęła torbę i rzuciła mu na łóżko.
– Zaraz, o czym ty mówisz? – Ledwo przytomny Wojtek podniósł się i przetarł oczy, próbując się całkowicie obudzić. Przecież powiedział, że zostanie w domu… – Mamo? Nie, zostaw to! – krzyknął i zerwał się z łóżka, gdy zaczęła grzebać w szufladzie z jego bielizną. Nie, żeby wcześniej nie widziała jego gaci, ale ostatnio, na szybko i trochę bezmyślnie, schował tam egzemplarz gejowskiego magazynu, który kupił, gdy zobaczył na okładce tytuł artykułu o określaniu własnej orientacji. Oczywiście już wcześniej przekopał cały internet w poszukiwaniu odpowiedzi na różne pytania, ale to jednak była gazetka. Pamiętał, jak w podstawówce umawiali się z chłopakami w jakimś ustronnym miejscu, gdzie nikt nie mógł ich zobaczyć i zawsze któryś przynosił wtedy Playboya. Były to zwykle starsze egzemplarze z podniszczoną okładką, podprowadzone zapewne ojcu lub bratu, ale zdarzały się też nówki, ukradzione z jakiegoś marketu czy stacji benzynowej. Wojtkowi zawsze wydawało się to ekscytujące, bo nie dość, że niedostępne dla dzieciaków w ich wieku, to jeszcze ta nutka adrenaliny, że robią coś zakazanego. Dopiero niedawno uświadomił sobie, że poza tym, poza tą adrenaliną, nigdy jakoś specjalnie nie podniecał się na widok roznegliżowanych pań. A już na pewno nie tak, jak jego koledzy. – Mamo, nie zostawię cię tu na trzy dni samej. – Wojtek usadził matkę na krześle, byle trzymała się jak najdalej od szuflady z jego bielizną. Swoją drogą, będzie musiał jakoś lepiej schować tę gazetkę.
– Renia Kwiatkowska powiedziała, że będzie codzienne przychodzić, więc się pakuj. Poza tym zawsze jest jeszcze Michał. No… Ruszaj się, bo się spóźnisz! – Pani Nowacka wstała i biorąc w ręce oparte o blat biurka kule, wyszła z pokoju dziwnie zadowolona. A Wojtek zastanawiał się, czy tylko odniósł takie wrażenie, czy mama koniecznie chciała go „wypchnąć” z domu na ten weekend.

Na szkolny parking przyjechał razem z Michałem dopiero co wczoraj uruchomioną terenówką. Wiedział, że bez przeglądu technicznego nie powinni w ogóle wyjeżdżać na ulicę, ale on tak się uparł, żeby przetestować „to cudeńko”, że w końcu machnął ręką.
– Jak dostaniesz mandat za brak papierów, to płacisz go sam – przypomniał mu jeszcze Wojtek i wysiadł z samochodu. Było już kilka osób z obu szkół, które zapisały się na wyjazd, stał też autokar.
– Wojtek… – Lena, którą właśnie dopiero co zauważył, zdjęła mu torbę z ramienia i chwyciła go za przedramię, odciągając na bok. Mieli jeszcze dobre pół godziny do wyjazdu, więc mogli spokojnie porozmawiać. Dobrze, że przynajmniej pogoda dopisała, przestało padać i było naprawdę przyjemnie ciepło, tak, że większość osób pozdejmowało kurtki. – Słuchaj, głupio wyszło, ale… no zaskoczyłeś mnie. Sam rozumiesz…
– Rozumiem, Lena, naprawdę cię przepraszam, to po prostu…
– Wiem, rozumiem, tylko… no musze wiedzieć… To, co powiedziałeś w szpitalu, no wiesz… – przygryzła wargę, zastanawiając się, jak to wszystko ująć.
Cały wczorajszy dzień myślała nad tą sytuacją i mimo że było ciężko się z tym wszystkim pogodzić, uznała, że jednak powinna. Bo przecież jeżeli, no właśnie, „jeżeli”, Dominik faktycznie był gejem, nie powinna wściekać się na Wojtka. Choć, nie, inaczej! Powinna, ale raczej za to, że nie powiedział jej wcześniej. Z tego, co zrozumiała, to wszystko zaczęło się już ponad miesiąc temu! Wojtek nie zdradził jej szczegółów, ale Dominik chyba musiał mu coś powiedzieć, skoro był tak pewny swojej tezy. A skoro tak…  Tu zaczęły się wątpliwości Leny. No bo co, jeśli to był tylko zwykły wygłup? Przecież Dominik dogryzał Wojtkowi od dawna, więc było bardzo prawdopodobne, że chciał sobie z niego zażartować. Kolejny głupi dowcip, tym razem wycelowany naprawdę precyzyjnie, bo Wojtek przecież dopiero niedawno co uzmysłowił sobie, że najprawdopodobniej jednak woli facetów. Sam jej powiedział, że chyba jest gejem. No właśnie, chyba. Pewnie musiał się w jakiś sposób przekonać, a była pewna, że Dominik bardzo umiejętnie potrafiłby mu zakręcić w głowie. W końcu, co tu dużo mówić, był naprawdę bardzo, ale to bardzo przystojny.
– Lena… – Wojtek schował ręce do kieszeni spodni, nie mając pojęcia, co powiedzieć. Z jednej strony było mu strasznie głupio, z drugiej chciał zobaczyć Dominika, porozmawiać z nim i…
– Chodzi mi o to… No czy jesteś pewien, że on naprawdę jest gejem? – Lena ściszyła głos. Stali w pewnym oddaleniu, ale wolała uważać. – Może ci tylko tak powiedział, wiesz, jaki on jest. Skąd możesz wiedzieć…
– Całowaliśmy się… – przerwał jej Wojtek. To akurat mógł powiedzieć, choć resztę szczegółów i to, jak tak naprawdę zaczęli, wolał przemilczeć.
– Całowaliście… się..? – Lena otworzyła usta ze zdumienia. No tego się nie spodziewała. Aż zamrugała, próbując dojść do ładu z ta informacja. Całowali się? Wojtek z Dominikiem? Nie, jakoś nie mieściło się jej to w głowie. Ci dwaj, którzy zwykle na siebie warczeli, którzy wiecznie sobie dogryzali… całowali się? – No to chyba… – Pokręciła głową, nadal niedowierzając i tym razem naprawdę nie wiedząc, co powiedzieć. Na szczęście nie musiała, bo uwagę wszystkich przykuł pisko opon i samochód, który wpadł w poślizg i omal nie uderzał w płot, ogradzający teren szkoły. Ładny, drogi samochód, tak nawiasem mówiąc.
– Kurwa! – warknął jakiś mężczyzna, wyskakując z auta od strony kierowcy. Na oko mógł mieć około trzydzieści lat i był… no niezły był. Wysoki, krótkie ciemne włosy, kilkudniowy zarost… No mógł się podobać i to nie tylko kobietom. Tym bardziej, że… Wojtek poczuł jakiś dziwny skurcz w żołądku, gdy zobaczył, jak drzwi od strony pasażera otwierają się i… To był Dominik! I wydawał się być wściekły.
– Odbiło ci, chciałeś nas pozabijać? – warknął, podchodząc do bagażnika i wyjmując z niego duża sportową torbę.
– Nie przesadzaj! – Właściciel samochodu obszedł go dookoła, sprawdzając czy na pewno nie ma żadnego draśnięcia na lakierze.
– Nie przesadzam! To był ostatni raz, kiedy z tobą jechałem! – Dominik zarzucił pasek torby na ramię i zatrzasnął bagażnik.
– Nie wydaje mi się. – Mężczyzna podszedł do niego bliżej i powiedział coś, czego ani Lena, ani Wojtek nie byli w stanie usłyszeć. Widzieli tylko, że Dominik  zmarszczył brwi, jakby się nad czymś zastanawiał. – No to jak, widzimy się za tydzień? – zapytał już głośniej mężczyzna i oparł się nonszalancko o maskę samochodu, najwyraźniej czekając na odpowiedź.
– Nie wiem, zastanowię się – mruknął Dominik i ruszył w stronę otwartych drzwi bramy. Wojtek widział jak podchodzi do autokaru i wrzuca do luku bagażowego swoją torbę a potem idzie w stronę szkoły. Był sam, a więc właśnie nadarzyła się idealna okazja, żeby z nim porozmawiać, wyjaśnić. Spojrzał jeszcze raz w stronę samochodu. Ten facet nadal tam stał i teraz rozmawiał przez telefon. Kim on w ogóle był? Wyglądał jak jakiś model z bilbordów, więc Dominik mógł na niego polecieć. A co, jak to był jakiś jego kochanek? Tylko w takim razie, po co wcześniej zaczepiał jego?
– No wiedziałem, zapomniał – usłyszał zniecierpliwiony głos. Zauważył, że mężczyzna otwiera drzwi i chwyta coś z tylnego siedzenia. To była kurtka Dominika.
– Ja mu oddam – zaproponował Wojtek, sięgając ręką przez płot. Mężczyzna tylko wzruszył ramionami i podał mu kurtkę, najwyraźniej bardzo zajęty rozmową z kimś.
– No idź! – Lena tylko przewróciła oczami, domyślając się, co chce powiedzieć i podniosła z chodnika jego torbę.

            Wojtek wbiegł do szkoły i rozejrzał się po holu. Korytarze były puste, nigdzie też nie zauważył Dominika, ale domyślał się, że mógł pójść do łazienki. Przełknął ciężko ślinę, uwiadamiając sobie, że najbliższa męska toaleta, to była ta, w której wtedy... Zrobiło mu się gorąco, ale w końcu odpędził dziwne myśli i pchnął drzwi.
Tak jak się spodziewał, zobaczył tam Dominika, który właśnie chował do kieszeni swoją komórkę.
– Cześć. Twój… – Wojtek ugryzł się w język, żeby nie powiedzieć „chłopak”, mimo że bardzo chciałby zobaczyć reakcję na to określenie – … kolega... No, zapomniałeś kurtki.
Dominik odwrócił się i uniósł brwi, patrząc na grafitowy materiał w który Wojtek trzymał w rękach, choć tym momencie akurat kurtka najmniej go interesowała. Chodził raczej o to, w jaki sposób Wojtek wypowiedział słowo „kolega”. Brzmiał… Brzmiał, jakby był… zazdrosny? O cholera. No kto by pomyślał! W tym jednym momencie Dominikowi minęła cala złość na niego. Tyle, że on wcale nie musiał o tym wiedzieć…
– Faktycznie, będę musiał podziękować mojemu… koledze – uśmiechnął się tajemniczo, akcentując słowo „koledze”. Przygryzł lekko wargę i oparł się o umywalkę. Zmrużył oczy, jakby nad czymś się zastanawiając, coś rozważając. Chciał trochę podrażnić Wojtka i najwyraźniej wyszło mu to perfekcyjnie, bo reakcja była dokładnie taka, jakiej się spodziewał.  Wojtka zatkało. Ale kiedy tylko ruszył się z zamiarem wyjścia…
– Nie, czekaj, daj mi coś powiedzieć! Nie mogłem wtedy przyjść, bo… – zaczął szybko mówić i zaraz równie szybko zamilkł, gdy drzwi jednej z kabin otworzyły się i wyszedł z niej woźny. Wojtek przeklął w myślach, widząc, jak myje ręce i idzie w kierunki wyjścia.  Co prawda zdawał się nie zwracać na nich uwagi, ale… No cholera! Nawet nie sprawdził, czy są sami! Jedno słowo za dużo i… Nie chciał nawet sobie tego wyobrażać. Plotki w szkole roznosiły się w tempie błyskawicy, a taka plotka, to dopiero było by coś. Jego mama zawsze po pracy oglądała taki program… Zaraz, jak on się nazywał? „Trudne sprawy”? Chyba. Tak czy inaczej, często opowiadała mu o rzekomo prawdziwych historiach dotyczących różnych romansów w szkole… Dyrektor z katechetką, nauczycielka z uczniem, dwóch nauczycieli gejów… Jakby się uprzeć, to z jego dotychczasowej znajomości z Dominikiem też dałoby się zrobić tego typu serial… – Dobra, słuchaj… – Wojtek miał zamiar dokończyć przerwany temat, ale jego wzrok padł na kabinę, z której wyszedł woźny i nie zamknął drzwi. Była tam nowa spłuczka…
– Co, przypomina ci to coś? – Dominik zauważył, na co patrzy i uśmiechnął się nieco złośliwie. – Chcesz to powtórzyć? – zapytał niskim głosem. Objął go z tyłu, kładąc mu jednocześnie głowę na ramieniu i owiewając ucho ciepłym oddechem. Wojtka przeszły przyjemne dreszcze, kiedy przypomniał sobie, do jakiego stanu go wtedy doprowadził. Cholera…
– A twój kolega… to znaczy… no wiesz… nie będzie miał nic przeciwko temu? – Wojtek westchnął, gdy poczuł ręce Dominika pod swoją koszulą i jego usta na swojej szyi. Nie miał siły, po prostu rozpływał się pod tym dotykiem… Nawet nie zaprotestował, gdy po zaledwie chwili został wepchnięty do kabiny. Tej samej co wtedy, w ten sam sposób. Różnica była taka, że  teraz był świadom tego, co robi i pewien, czego chce.
Dominik pchnął Wojtka na ścianę, odwracając twarzą do siebie. Widział, jak był zarumieniony, a jego niebieskie oczy wręcz iskrzyły. Co za widok… Wojtek był tak podekscytowany… Dominik przejechał palcami wzdłuż paska jego spodni, powodując ciche westchnięcie. Tak podniecony… Jego ręce przeniosły się na wyraźne już wybrzuszenie i rozpięły rozporek. Tak napalony… Dominik chwycił dłońmi bokserki, ściągając je jednym ruchem i musnął kciukiem sterczącą już męskość, co wywołało dość głośny jęk. I tak… Zniżył się, oblizując prowokacyjnie usta, a potem końcówką języka dotykając główki penisa, powodując tym samym drżenie ciała… Naiwny!
– Baw się dobrze – szepnął, podnosząc się, po czym chwycił w dłonie twarz zdezorientowanego Wojtka, pocałował go i… wyszedł. 

16 komentarzy:

  1. Jak mój kochany Dominik mógł to zrobić Wojtkowi i przerwać w takim momencie 😡 Bo do tego, że rozdziały kończą się za wcześnie zdążyłam się przyzwyczaić 😉
    Mam nadzieję, że z Twoją motywacją nie będzie tak źle. Ja w każdym razie będę niecierpliwie czekać na następny rozdział. Pozdrawiam i życzę weny

    OdpowiedzUsuń
  2. To nie jest nawet chamstwo... To jest wyrafinowana tortura... Biedny Wojtek...

    OdpowiedzUsuń
  3. Mrau xd chce sie podroczyc ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hahahahah wyję, no to się Wojtuś wkopał, ale tak to jest jak umówione spotkanie się odkłada bez wyjaśnień haha
    Jak zawsze cudownie, mam nadzieję, że nowy rozdział będzie szybciej bo czuję niedosyt *_*
    Pozdrawiam i życzę mnóstwa, mnóstwa, mnóstwa weny i czasu :)

    Agnes V.

    OdpowiedzUsuń
  5. Cóż, to już zaczyna podchodzić pod BDSM. Czyżby szykowało się 50 twarzy Dominika?
    A opowiadanie świetne, ale rozdziały zdecydowanie za krótkie.
    Brawo.

    OdpowiedzUsuń
  6. Wyczuwam kłopoty z tym nowym ciastkiem. Czyżby Dominika odwiedził dawny partner? Nieładnie. Wojtku, bierz się do roboty!
    Nie potrafię określić dlaczego, ale nie lubię Leny. Drażni mnie ta postać.
    Spoiler

    OdpowiedzUsuń
  7. Niech tu w końcu dojdzie do jakiejś konfrontacji miedzy Wojtkiem a Dominikiem! Ja jestem sfrustrowana a co dopiero oni.
    Weny życzę

    OdpowiedzUsuń
  8. Zdecydowanie czas na następną część

    OdpowiedzUsuń
  9. Węsząc za dalszym odcinkiem trafiłem tu. Jednak i tu nie znalazłem niczego nowego. Chyba nie dałaś sobie pas po naszych przepychankach z forum . Pozdrawiam udibidi01 :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, zdecydowanie nie :) Po prostu nie jestem jednak w stanie wyrabiać się w tygodniu, przynajmniej teraz. Jutro postaram się dodać.

      Usuń
  10. Hop Hop... Jest tu ktoś...??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, naprawdę, cały czas jestem, chwilowo po prostu coś mi wypadło i dlatego rozdział się spóźnia. Dzisiaj napisałam już większość, więc obiecuję, na dniach się pojawi.

      Usuń
  11. hej będzie dzisiaj nowy rozdział ?

    OdpowiedzUsuń
  12. Hej,
    wspaniale, no i dobrze, że matka wypchnęła Wojtka na tą wycieczkę, mam nadzieję ,że jednak porozmawiają, cieszę się, że Lena tak dobrze zareagowała na te nowiny, a Dominik jak mógł tak zostawić Wojtka...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  13. Hejka,
    wspaniale, po prostu cudownie, haha matka wypchnęła Wojtka na tą wycieczkę... ale może do czegoś tam dojdzie między Dominikiem a Wojtkiem, jak Dominik mógł tak zostawić Wojtka, w takiej sytacji... ;) to niegodne...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  14. Hejka,
    wspaniały rozdział, cudownie, o matko...  matka Wojtka sama wypchnęła go na tą wycieczkę... może do czegoś więcej dojdzie tam między Dominikiem, a Wojtkiem, buu wredny Dominik jak mógł  zostawić Wojtka, w takiej sytacji...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń