sobota, 14 stycznia 2017

Zbieg okoliczności - rozdział 2

Bardzo dziękuję wszystkim za komentarze, naprawdę miło się je czytało. Dlatego też tak szybko napisałam kolejny rozdział. Bawię się tym opowiadaniem i jego pisanie naprawdę sprawia mi przyjemność, choć tak naprawdę, nawet mnie to zaskakuje.
Miłego czytania :)


Pierwsze tygodnie września mijały błyskawicznie. Wojtek, po kilku naprawdę ciężkich dniach, podczas których raz nawet pomyślał, że może jednak nie nadaje się do tego zawodu, zdążył się już oswoić ze swoją klasą. Teraz dzieciaki nie wydawały mu się już takie krnąbrne, jak na początku. Porozmawiał z nimi trochę, starał się poznać każdego z osobna. Już wiedział na przykład, że trzy dziewczynki są prawie nierozłączne, bo na pierwszej lekcji był płacz o to, która z którą będzie siedzieć w ławce. W końcu chyba zrobiły losowanie czy jakoś inaczej się dogadały. Chłopak z ADHD nie okazał się wcale takim problemem, bo o ile owszem, często nie potrafił usiedzieć w ławce, to jednak dawał się zainteresować przedmiotem. Najwyraźniej lubił czytać. Miał jeszcze kilku uczniów, na których od razu zwrócił uwagę, bo byli wyraziści. Mateusz na przykład miał na głowie irokeza i był nieco bezczelny, blondynka z bardzo długim kucykiem, Iza, od razu wydała mu się strasznie ambitna, pewnie będzie chciała zostać gospodarzem klasy. Jeszcze ten wysoki szatyn, Michał – grzeczny, inteligentny, co druga dziewczyna na niego zerkała podczas lekcji. Wojtek uśmiechnął się, otwierając dziennik. Sprawdził obecność, a potem oparł się o biurko, patrząc w stronę tablicy. Już wcześniej ją sobie przygotował.

– To są lektury podstawowe. – Wskazał spis z prawej strony. Litery były dość małe, ale wyraźne. – A to uzupełniające. – Prawa strona była nieco krótsza. – Przepiszcie do zeszytu podstawowe – powiedział i usłyszał ogólny jęk.
– Co? Przepisać? – Mateusz chyba najgłośniej zaprotestował. – Nie może pan nam dać kserówek?
– Nie. Na moich lekcjach będziecie używać długopisu i zeszytu, a nie wydrukowanych gotowców. To wam wyrobi porządny charakter pisma – poinformował, odrywając się od blatu biurka. Przeszedł się po klasie, co rusz słysząc jeszcze jakieś marudzenie, ale w końcu uczniowie posłusznie zaczęli przepisywać tytuły książek z tablicy. Wojtek uśmiechnął się lekko. Na pewno wyjdzie im to na dobre. Przynajmniej za kilka lat będą potrafili się podpisać. To było oczywiście wyolbrzymienie, ale jak teraz nie wyrobią sobie pisma to kiedy? – Już wszyscy skończyli? – zapytał po kilka minutach, znów opierając się o biurko. – To w takim razie przechodzimy do lektur uzupełniających. Musimy wybrać kilka z nich. Jakieś pomysły?
– Harry Potter! – rozległ się głośny i chyba po raz pierwszy jednogłośny okrzyk.
No tak. Tego właśnie się spodziewał. Podkreślił jedną z pozycji na tablicy i uśmiechnął się lekko.
– Coś jeszcze?

Tego dnia Wojtek miał w sumie siedem godzin lekcyjnych, w tym jedno okienko. Zastanawiał się, co zrobić z wolnym czasem, w końcu zdecydował się podejść do pobliskiego bistro na porządną kawę. Musiał pomyśleć. Lena od kilku dni nie dawała mu zapomnieć o swojej teorii. Ale przecież nie miała racji. Naprawdę, będzie musiał zacząć się z kimś spotykać, bo inaczej nie odpuści. Że niby jest gejem. Też pomysł!
Wrócił do szkoły jakieś piętnaście minut przed dzwonkiem na przerwę. Chciał jeszcze umyć ręce, więc wszedł do pierwszej z brzegu toalety na parterze. Oczywiście drzwi i ściany były, jak wszędzie, popisane. Znajdowała się na nich chyba cała historia miłosna szkoły. Poza tym czaszki i niecenzuralne słowa pod czyimś adresem. Ty chuju, ty suko… Norma. Nawet nie zwrócił uwagi, że drzwi się otworzyły i do łazienki wszedł ktoś jeszcze.
– Cześć. A ty nie pomyliłeś łazienek? Ta jest dla uczniów.
Obejrzał się, gdy usłyszał znajomy głos. No tak. Znowu on. Dominik stał ze skrzyżowanymi rękami i uśmiechał się w taki jakiś niebezpieczny sposób. Był ubrany w strój sportowy. Ciemne, dość luźne spodnie i grafitową bluzę z kapturem. Jego przydługie czarne włosy były w lekkim nieładzie i Wojtek nie miał najmniejszego pojęcia, dlaczego przyszło mu do głowy, że jakby się uprzeć, to można by je było związać w mała kitkę na czubku głowy. Aż parsknął śmiechem na to wyobrażenie.
– Cieszę się, że humor ci się poprawił na mój widok. – Dominik podszedł i stanął obok, łapiąc jego wzrok w lustrze. Był nieco wyższy. Z jakieś cztery centymetry, patrząc tak na oko. – Tym bardziej, że zaraz ci go popsuję – wredny uśmiech pojawił się na tej, jak to mówiły gimnazjalistki, zabójczo przystojnej twarzy.
– Tak? A to niby jakim sposobem? – Wojtek zakręcił wodę i wytarł ręce w papierowy ręcznik.  –  I w ogóle, co ty tutaj robisz?
– Jakim sposobem? A takim, że słyszałem, jak rozmawiałeś dzisiaj ze swoją dziewczyną. Choć… To w takim razie chyba już nieaktualne, co? Która dziewczyna chciałby się umawiać na randki z gejem. – Dominik zmrużył oczy, patrząc uważnie na Wojtka i ignorując zupełnie drugie pytanie. Prowokował go.
– To nie jest moja dziewczyna. A ja nie jestem gejem – mruknął, odwracając wzrok. Starał się mówić spokojnie, ale gdzieś w środku zaczynał panikować. Cholera! Słyszał ich? Niech to szlag! Gdyby Lena nie wpadła na pomysł, że odbierze go z przystanku autobusowego, a potem nie gadała o tym przez całą drogę do szkoły… Co prawda mówiła dość cicho, a on cały czas się rozglądał, ale… Czy mógł mieć aż takiego pecha? Najwyraźniej.
– A ja myślę, że jednak jesteś – Dominik oparł się o umywalkę i lustrował jego sylwetkę z bezczelną miną. Tak, Wojtek wiedział, że był trochę chudszy od niego, dlatego tak często złośliwym tonem „zapraszał” go na siłownię. O ile za zaproszenie można było uznać słowa: „wpadnij, bo zanik mięśni prowadzi do zaniku mózgu”. Ale to nie tak, że w ogóle nie uprawiał sportu. Często Lena wyciągała go, żeby z nią pobiegał i o ile po pierwszym razie miał ochotę powiedzieć jej, żeby szła do diabła, bo taką złapał zadyszkę, to potem jakoś się przyzwyczaił i zaczęło mu to nawet sprawiać przyjemność. Czasami też, kiedy miał zły dzień, zaglądał na osiedlowe boisko. Mecz koszykówki jak nic pozwalał rozładować stres. Więc nie był jakimś tam chuderlakiem, choć może przez luźne ciuchy mógł sprawiać takie wrażenie. Zwykłe jeansy, trampki i rozpięta koszula z krótkim rękawem założona na longsleeve. Ale przecież…
– Nie jestem gejem! – powtórzył i rzucił papierowy ręcznik do kosza na śmieci. Chciał zakończyć ten temat i wyjść z łazienki, ale Dominik złapał go za przedramię.
– Pięć minut – uśmiechnął się czarująco.
– Co, pięć minut? – Wojtek nie rozumiał i nie miał zamiaru dłużej dyskutować. Musiał zobaczyć się z Leną i…
– W pięć minut udowodnię ci, że jednak jesteś gejem. – Dominik odwrócił go w swoją stronę i spojrzał na zegarek. – Jest za dwadzieścia jedenasta. Jak chcesz, możesz już zacząć odliczanie. – Wepchnął go do najbliższej kabiny i zamknął drzwi. Wojtek był tak zdezorientowany jego zachowaniem, że w pierwszej chwili nawet nie zaprotestował, kiedy rozpiął mu spodnie, a ręka pojawił się w bokserkach.
– Ej, zaraz, co ty wyprawiasz? – krzyknął spanikowany i chciał się wyrwać, ale Dominik przycisnął go do ścianki działowej i zaczął poruszać dłonią. Wojtka przeszedł pierwszy dreszcz przyjemności. Aż otworzył usta, nie mogąc stłumić westchnięcia. Dopiero po chwili, widząc złośliwy uśmieszek, zdołał się opanować. – Przestań, puść mnie, kretynie!
– Nie. – Dominik przyspieszył ruchy ręką. Penis Wojtka i jego pierwsza reakcja mówiły zupełnie co innego niż słowa. Zerknął na zegarek. Dwie minuty. Jak tak dalej pójdzie, to skończy w trzy. – Przyznaj, że jesteś gejem – powiedział, kiedy Wojtek końcu przestał się szarpać.
– Nie jestem…  A nawet jeśli, to nie chce tego robić… nghh… z tobą.
– A co, czegoś mi brakuje? A może jestem za mało romantyczny? – Dominik zmrużył swoje ciemne oczy, uśmiechając się kpiąco, ale nadal nie wychodząc z rytmu. – Nie wiem… Wierszyk ci wyrecytować? Piosenkę zaśpiewać?
– Zamknij się! I zabierz tę rękę! – Wojtek naprawdę miał ochotę dać w mordę, ale jakoś nie mógł, bo…
– Idioto, przecież ty zaraz dojdziesz.
W tym momencie usłyszeli, że ktoś wchodzi do łazienki. Kilka przekleństw, a potem szum wody w umywalce. Jakieś dzieciaki, chyba dwóch gimnazjalistów, zaczęło rozmawiać i narzekać dość głośno na sprawdzian z historii. Co oni tu do cholery robili? Jeszcze przecież nie było przerwy.
– Wskakuj na kibel – szepnął Dominik, wskazując sugestywnie przerwę pomiędzy drzwiami a podłogą.  Gdyby ktoś zauważył dwie pary butów…
Wojtek chciał zaprotestować, ale ostatecznie wlazł na deskę sedesową. Jego granatowe trampki były dość charakterystyczne, bo miały kilka naszywek. Chciał odepchnąć Dominika, w końcu przed kabinami byli uczniowie, ale ten mu nie pozwolił. Pchnął go tak, że wylądował tyłkiem na spłuczce, a dłoń na jego penisie zaczęła poruszać się jeszcze szybciej.
– Przestań – jęknął nieco za głośno i sam zatkał sobie usta. Uczniowie na szczęście chyba nic nie usłyszeli, a kolejny odgłos został już zduszony, ale to nadal… Jaką on miał ochotę przywalić temu cholernemu Dominikowi w tę jego śliczną buźkę! Tylko że wtedy pewnie wpadłby na drzwi i zrobiłby się hałas. A nikt, naprawdę nikt, nie mógł się dowiedzieć, że są razem w jednej kabinie!
– Już… Jeszcze chwila… – wyszeptał Dominik, pocierając kciukiem główkę jego penisa, przez co Wojtek miał wrażenie, że zaraz odleci. Czuł, że dłużej nie da rady się powstrzymywać. Czas się jakby zatrzymał, nawet nie zarejestrował swoim umysłem, że uczniowi opuścili już łazienkę, że trzasnęły drzwi... Doszedł, ochlapując ściankę działową kabiny. Sperma tworzyła teraz jakiś dziwny kształt, ale nie zwracał na to uwagi. Dyszał ciężko. Ten cholerny kretyn! Wojtek chciał wstać, ale wtedy nagle coś trzasnęło i spłuczka poleciała w dół. Gdyby Dominik go nie przytrzymał, też wylądowałby na podłodze. Zapiał szybko spodnie i zeskoczył z sedesu, otwierając drzwi kabiny. Po chwili obaj mieli już mokre buty, bo woda lała się bardzo szybko.
– Leć po kogoś! – Wojtek miał wrażenie, że zaraz ta mała powódź będzie widoczna na korytarzu. – Nie wiem, po woźnego?
– Ty popsułeś, to ty sobie z tym radź.  – Dominik zerknął w lustro, a potem na zegarek. – Cztery i pół minuty. – Puścił do niego oko, poprawił zapięcie koszuli i wyszedł po prostu z łazienki. No pięknie. Cudownie po prostu.

Wojtek złapał na korytarzu jakiegoś ucznia i kazał mu biec po woźnego. Sam próbował coś zrobić, ale woda z urwanej rury ciągle się lała. Akurat łazienka w tej części budynku miała jeszcze stare wyposażenie, remont będzie tu przeprowadzany dopiero w przyszłym roku, bo zaczęto od górnych pięter. Dlaczego więc, dlaczego, do cholery, wcześniej nie pomyślał, że ciężar ciała może urwać starą spłuczkę? Taa, pomyśleć… Właśnie. Sęk w tym, że w tamtym momencie w ogóle nie myślał. Woźny zjawił się po kilku minutach, dosłownie chwilę po dzwonku na przerwę, więc teraz zrobiło się małe widowisko. Powiedział coś, że musi zakręcić główny zawór w piwnicy i żeby zostawił tę rurę bo i tak nic z nią nie zrobi. Wojtek wyszedł z kabiny, a potem na korytarz. Był cały mokry. Wśród zbiegowiska zauważył jedną, uśmiechającą się bezczelnie postać. Dominik. Suchy Dominik. Nawet buty miał suche bo zmienił je na halówki. Stał trochę z boku, opierając się o ścianę.
– A tam co się stało? – zapytał, robiąc minę, jakby nie miał nic, zupełnie nic wspólnego z tą sytuacją. Jakby to wcale nie on popchnął go na tę spłuczkę i… Niech to szlag. Wojtek zaczerwienił się lekko. – Widzę, że ci się podobało – szepnął Dominik, który oczywiście zauważył ten rumieniec i podszedł bliżej. – Następnym razem…
– Nie będzie żadnego następnego razu, wybij to sobie z głowy – syknął Wojtek. Miał dość tego cholernego kretyna i całego dzisiejszego dnia. Teraz będzie musiał się zwolnić i iść do domu zmienić ubranie. Jedna lekcja mu przepadnie. Ruszył w stronę pokoju nauczycielskiego, słysząc jeszcze tylko ironiczne: „Chyba jednak byłem za mało romantyczny”. Odwrócił się i pokazał Dominikowi środkowy palec, co nie umknęło uwadze kilku uczniów. I uczennic, które zachichotały cicho.

Wojtek pojechał do domu i wrócił do szkoły jakieś czterdzieści minut później. W pokoju nauczycielskiemu była tylko Lena, która właśnie miała okienko. Piła kawę i chyba czytała coś w internecie, bo uśmiechała się patrząc na wyświetlacz telefonu. Usiadł obok i zrezygnowany położył głowę na stole.
– Lenka, zabij mnie – wyjęczał, zakładając ręce na kark. Czuł chropowatą strukturę stołu pod policzkiem. Po chwili brązowe oczy pojawiły się naprzeciwko jego własnych.
– Co się stało? – zapytała, a kiedy w odpowiedzi tylko wymamrotał coś niezbyt zrozumiałego, odłożyła telefon i spojrzała uważniej. Wojtek nie wyglądał za dobrze. Nawet te jego niebieskie oczy były jakieś takie przygaszone. A to oznaczało, że czymś się martwił. I to tak konkretnie się martwił.
– Miałaś rację. Chyba jestem gejem – powiedział cicho po dłuższej chwili milczenia. Lena westchnęła. Jej najlepszy przyjaciel wyglądał teraz jak mały przerażony chłopak, który kiedyś, w wieku sześciu lat, omal nie wpadł pod samochód na jednej z ulic ich osiedla. Zielone auto, które nie zwolniło na zakręcie, minęło go może o kilka centymetrów. Wtedy też miał taką minę.
– Przecież to nic takiego – powiedziała. Miała ochotę pogłaskać go po głowie i jakoś pocieszyć, ale wiedziała, że nie tędy droga. Teraz musiała go wesprzeć, a nie dawać do zrozumienia, że mu współczuje czy coś. Domyślała się już od jakiegoś czasu, dlatego wtedy, u niego w domu, zaczęła ten temat. Dla niej to nie było nic złego, wręcz przeciwnie, jeżeli Wojtek miałby być szczęśliwy z jakimś facetem, to będzie im kibicować. – Słuchaj… – zaczęła, ale w tym momencie rozległ się dzwonek na przerwę. Zaraz przyjdą tu nauczyciele i z rozmowy nici. – Jak skończysz lekcje, ja mam też dzisiaj siedem godzin, to idziemy na piwo. Pogadamy, dobra?
– Jasne – Wojtek podniósł głowę ze stołu. Musiał przynajmniej sprawiać wrażenie, że wszystko jest w porządku.

Dominik szedł na swoją ostatnią lekcję i wyglądał na bardzo z siebie zadowolonego. W sumie tego wszystkiego nie planował, ale kiedy Wojtek stał w tej łazience i tak bardzo zaprzeczał, że nie jest gejem, to aż sam się prosił, aby mu udowodnić, że jest inaczej. Ciekawe, co teraz sobie myśli. Uśmiechnął się sam do siebie i wszedł do sali gimnastycznej. Miał teraz lekcję wuefu z dziewczynami z trzeciej C gimnazjum. Czasami miał wrażenie, że dostał je w grafiku za karę. Poprzedni wuesfista, który odszedł w tym roku na emeryturę, też na nie narzekał. Co prawda była jeszcze Dorotka, która pracowała tu od jakichś pięciu lat, ale nawet nie chciała słyszeć, jak zaproponował, żeby się jakoś zamienili.
Dziewczyny, chichocząc pod nosem, podbiegły, gdy tylko go zauważyły.
– Ściągnąć siatkę? – zapytała jedna z nich. Zastanowił się chwilę. Skoro już była założona, to niech będzie. I tak nie chciało mu się prowadzić dzisiaj bardziej wymagających uwagi zajęć.
– Dzień dobry. – Do sali weszła jeszcze jedna dziewczyna. Spóźniła się trochę, ale Dominik był pewien, że zrobiła to specjalnie. Miss szkoły, już zauważył, że lubi być w centrum zainteresowania. Tak, jak teraz. Miała na sobie obcisłe króciutkie spodenki i top odsłaniający brzuch. Długie jasne włosy były rozpuszczone i dopiero teraz związywała je w kitkę, unosząc ręce do góry i eksponując biust.
– Dagmara, skoro już i tak wiedziałaś, że się spóźnisz, to trzeba było chociaż dokończyć się przebierać – mruknął Dominik, na którym te jej próby zwrócenia na siebie uwagi nie robiły wrażenia. – Idź się ubierz, bo jak cię dyrektor zobaczy w tym staniku, to będziesz miała kłopoty.
– To nie stanik tylko top – dziewczyna burknęła ledwo słyszalnym głosem, ale ostatecznie posłuchała i poszła z powrotem do szatni.
– Zostawcie siatkę – powiedział i sięgnął po piłkę. Po chwili wróciła Dagmara, już ubrana w bluzę z kapturem, której suwak miała jednak prowokacyjnie rozpięty tak, że tworzył głęboki dekolt. Tak naprawdę Dominik miał gdzieś to, jak te dziewczyny się ubierały, ale nie chciał mieć później z tego tytułu problemów. To była szkoła i gdyby ktoś zobaczył, że na jego lekcjach uczennice paradują półnago, raczej by się tym zainteresował. – Podzielcie się jakoś, krótka rozgrzewka i zaczynamy. – Rzucił im piłkę. A potem dał gwizdek Agacie Winnickiej, która, jak zdążył się już dowiedzieć, nie znosiła grać w siatkówkę, ale lubiła ją oglądać, więc znała zasady.
Na początku wszystko szło tak, jak sobie założył, miał nawet chwilę spokoju, ale po jakichś piętnastu minutach obok niego na ławeczce usiadła Dagmara.
– Panie Dominiku, pan ma chyba dzisiaj wyjątkowo dobry humor – zagadała, widząc uśmieszek na jego ustach.
– Co? – Dominik dopiero teraz oderwał się od swoich myśli. – A ty czemu nie grasz? – zmarszczył brwi i rozejrzał się po sali.
– Kostka mnie boli… – Dagmara wygięła usta w grymasie. Widać było, że kłamie, poza tym zaraz dziewczyny zaczęły na nią krzyczeć, żeby przestała udawać i wróciła na parkiet, bo brakuje im jednej zawodniczki. Wzruszyła ramionami i przewróciła oczami, ale w końcu, z ociąganiem, podniosła się. A to był dopiero początek. Już chwilę później wrzaski nasiliły się.
– Dotknęłaś siatki. To się nie liczy! – piekliła się ruda, piegowata uczennica. – Agata, ty ślepa jesteś, że nie gwiżdżesz?
– Nie jest ślepa, bo nie dotknęłam, ty kretynko!
Eh, znowu się zaczyna. Ty kretynko, ty idiotko, jesteś głupia jak but, twój chomik wyżarł ci mózg… Słyszał to już kilka razy i wiedział, że musi interweniować, póki jeszcze nie zaczęły się szarpać za włosy. Naprawdę, te dziewuchy to jakaś kara. Tylko za co?
– Dosyć! – krzyknął, podchodząc do nich. – Jak się zaraz nie uspokoicie, to przez resztę lekcji dam wam taki wycisk, że zapamiętacie go do końca życia.
– Ale ona…
– Zamknijcie się już! Agata, oddawaj gwizdek. – Postanowił, że jednak skupi się na meczu, inaczej rozpęta się tutaj prawdziwe piekło. – Grajcie. I nie chcę już słyszeć żadnej kłótni.

Gdy Dominik wreszcie skończył tę koszmarną lekcję i szedł w stronę parkingu, natknął się na swoją koleżankę, Anię Dorocińską, którą i tak wszyscy w szkole nazywali Dorotką. Uczniowie, choć ci oczywiście tylko między sobą, nauczyciele, nawet dyrektor. Pewnie dlatego, że była niska, drobna, a prawie platynowe włosy ścięte do linii brody dodatkowo odejmowały jej lat.
 –  Też już do domu? – zapytał, szukając w kieszeni kluczyków do samochodu. Pokiwała głową i oparła się o ogrodzenie. Najwyraźniej czekała na męża.
 –  Jak tam trzecia C? – zapytała.  –  Nie pobiły się?
 –  Było blisko – westchnął Dominik. – Do szału mnie kiedyś doprowadzą.
 –  Słuchaj… – Dorotka przygryzła wargę. – Uważaj na Dagmarę Janicką. Słyszałam, jak kilka dziewczyn mówiło… Ona chyba się w tobie zakochała. Żeby później nie było z tego jakiejś afery – zaniepokoiła się. Pracowała już w zawodzie na tyle długo, by wiedzieć, jak wredne i okrutne potrafią być czasem gimnazjalistki, zwłaszcza, gdy coś nie idzie po ich myśli lub chcą się zemścić. Dominik był bardzo przystojny, nic więc dziwnego, że dziewczyny do niego wzdychały, ale była świadoma, że czasami takie wzdychanie może przerodzić się w obsesję.
            –  Dam sobie z nią radę. – Dominik podrzucił w ręce kluczyki, spoglądając w niebo. Było coraz więcej chmur, zanosiło się na deszcz. – Dobra, je będę leciał. Do jutra – pożegnał się i ruszył w stronę swojego samochodu. Miał dzisiaj do załatwienia jeszcze kilka spraw.

14 komentarzy:

  1. Zdecydowanie zostanę tutaj na dłużej.
    Bardzo jestem zadowolona, że obaj są nauczycielami.Do tej pory przeczytałam jedno opowiadanie o relacji między mężczyznami, którzy byli nauczycielami i bardzo mi się spodobało(przystojni nauczyciele geje rządzą!) ale teraz nie o innych tylko o twoim opowiadaniu, które już mi się bardzo podoba ze względu na profesję panów i to, że bardzo ładnie piszeszXD A więc ewentualne przyszłe opowiadania też będę czytałaXD
    (To było już po pierwszym rozdziale)
    Obydwaj panowie skradli moje serce.Wojtek jest nieśmiały, ale nie jest ofiarą losu a Dominik no cóż..pod pierwszym rozdziałem chciałam napisać , że tylko urozmaica życie blondyna,ale w tym rozdziale no..zły chłopak z niego ;D
    Życzę pomysłów i wytrwałości w pisaniu, bo już poznałam twoja twórczość i nie chciałabym się z nią rozstawać.
    Co do rozdziałów-będą one pokazywały się co określony czas?
    Pozdrawiam.
    Czekam na więcej ;)
    Rozdział 11/10 jestem w lekkim szokuXD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozdziały myślę, że będą się ukazywać w miarę regularnie, choć oczywiście nie a takim tempie jak ten drugi:) Cieszę się, że ci się podoba, a zwłaszcza, że podobają się postaci.
      Dzięki za komentarz :)

      Usuń
  2. Robi się coraz ciekawej. Podoba mi się to opowiadanie.;)
    pozdrawiam Martyna

    OdpowiedzUsuń
  3. "Szokujące" odkrycie swojej orientacji zakończone zimnym prysznicem 😛 Jeszcze bardziej kocham Dominika, naprawdę mój ideał.
    Miłej niedzieli ☺

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, niewątpliwie zimny:) Tylko ten ideał, to zwykle idealny w opowiadaniach, w życiu już z takim gorzej :P
      Dzięki za komentarz :)

      Usuń
  4. Miałam rację że Dominik wiedział za Wojtka :) Ale jakoś od dupy strony (bez skojarzeń ) zabiera się do rzeczy. Wojtek mu się chyba podoba skoro tak za nim łazi i mu dokucza - swoją drogą to raczej niedojrzałe, ale i śmieszne jednocześnie 😉
    A biedny Wojtek ma teraz trochę do przetrawienia :) Mam nadzieję że jak już się z tym oswoi to trochę ustawi Dominika do pionu 😆 Trochę romantyzmu jeszcze nikogo nie zabiło :)
    Super że tak szybko wstawiłaś nowy rozdział, dziękuję bardzo i pozdrawiam 😀

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy tak od dupy strony, to się okaże :P
      "Trochę romantyzmu jeszcze nikogo nie zabiło" - ale z doświadczenia wiem, że niektórzy mają na niego "alergię" :)
      Dzięki za komentarz :)

      Usuń
  5. Trafiłam tu przypadkiem i od razu piszę będę wracać :D super opowiadanie

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej,
    cudownie, czy Dominik planował to, czy za bardzo uparł się na Wojtka?
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej,
    cudownie, fantastycznie... Dominik to wszystko planował, czy za bardzo uparł się na Wojtka?
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej,
    zastanawiam się czy Dominik to planował, czy no po prostu za bardzo uparł się na Wojtka?
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń