Bardzo
dziękuję wszystkim za komentarze, naprawdę miło się je czytało. Dlatego też tak
szybko napisałam kolejny rozdział. Bawię się tym opowiadaniem i jego pisanie
naprawdę sprawia mi przyjemność, choć tak naprawdę, nawet mnie to zaskakuje.
Miłego
czytania :)
Pierwsze
tygodnie września mijały błyskawicznie. Wojtek, po kilku naprawdę ciężkich dniach,
podczas których raz nawet pomyślał, że może jednak nie nadaje się do tego
zawodu, zdążył się już oswoić ze swoją klasą. Teraz dzieciaki nie wydawały mu
się już takie krnąbrne, jak na początku. Porozmawiał z nimi trochę, starał się
poznać każdego z osobna. Już wiedział na przykład, że trzy dziewczynki są
prawie nierozłączne, bo na pierwszej lekcji był płacz o to, która z którą
będzie siedzieć w ławce. W końcu chyba zrobiły losowanie czy jakoś inaczej się
dogadały. Chłopak z ADHD nie okazał się wcale takim problemem, bo o ile owszem,
często nie potrafił usiedzieć w ławce, to jednak dawał się zainteresować
przedmiotem. Najwyraźniej lubił czytać. Miał jeszcze kilku uczniów, na których
od razu zwrócił uwagę, bo byli wyraziści. Mateusz na przykład miał na głowie
irokeza i był nieco bezczelny, blondynka z bardzo długim kucykiem, Iza, od razu
wydała mu się strasznie ambitna, pewnie będzie chciała zostać gospodarzem
klasy. Jeszcze ten wysoki szatyn, Michał – grzeczny, inteligentny, co druga
dziewczyna na niego zerkała podczas lekcji. Wojtek uśmiechnął się, otwierając
dziennik. Sprawdził obecność, a potem oparł się o biurko, patrząc w stronę
tablicy. Już wcześniej ją sobie przygotował.
–
To są lektury podstawowe. – Wskazał spis z prawej strony. Litery były dość
małe, ale wyraźne. – A to uzupełniające. – Prawa strona była nieco krótsza. –
Przepiszcie do zeszytu podstawowe – powiedział i usłyszał ogólny jęk.
–
Co? Przepisać? – Mateusz chyba najgłośniej zaprotestował. – Nie może pan nam
dać kserówek?
–
Nie. Na moich lekcjach będziecie używać długopisu i zeszytu, a nie
wydrukowanych gotowców. To wam wyrobi porządny charakter pisma – poinformował,
odrywając się od blatu biurka. Przeszedł się po klasie, co rusz słysząc jeszcze
jakieś marudzenie, ale w końcu uczniowie posłusznie zaczęli przepisywać tytuły
książek z tablicy. Wojtek uśmiechnął się lekko. Na pewno wyjdzie im to na
dobre. Przynajmniej za kilka lat będą potrafili się podpisać. To było
oczywiście wyolbrzymienie, ale jak teraz nie wyrobią sobie pisma to kiedy? –
Już wszyscy skończyli? – zapytał po kilka minutach, znów opierając się o
biurko. – To w takim razie przechodzimy do lektur uzupełniających. Musimy
wybrać kilka z nich. Jakieś pomysły?
–
Harry Potter! – rozległ się głośny i chyba po raz pierwszy jednogłośny okrzyk.
No
tak. Tego właśnie się spodziewał. Podkreślił jedną z pozycji na tablicy i
uśmiechnął się lekko.
–
Coś jeszcze?
Tego
dnia Wojtek miał w sumie siedem godzin lekcyjnych, w tym jedno okienko.
Zastanawiał się, co zrobić z wolnym czasem, w końcu zdecydował się podejść do
pobliskiego bistro na porządną kawę. Musiał pomyśleć. Lena od kilku dni nie
dawała mu zapomnieć o swojej teorii. Ale przecież nie miała racji. Naprawdę,
będzie musiał zacząć się z kimś spotykać, bo inaczej nie odpuści. Że niby jest
gejem. Też pomysł!
Wrócił
do szkoły jakieś piętnaście minut przed dzwonkiem na przerwę. Chciał jeszcze umyć
ręce, więc wszedł do pierwszej z brzegu toalety na parterze. Oczywiście drzwi i
ściany były, jak wszędzie, popisane. Znajdowała się na nich chyba cała historia
miłosna szkoły. Poza tym czaszki i niecenzuralne słowa pod czyimś adresem. Ty
chuju, ty suko… Norma. Nawet nie zwrócił uwagi, że drzwi się otworzyły i do
łazienki wszedł ktoś jeszcze.
–
Cześć. A ty nie pomyliłeś łazienek? Ta jest dla uczniów.
Obejrzał
się, gdy usłyszał znajomy głos. No tak. Znowu on. Dominik stał ze skrzyżowanymi
rękami i uśmiechał się w taki jakiś niebezpieczny sposób. Był ubrany w strój
sportowy. Ciemne, dość luźne spodnie i grafitową bluzę z kapturem. Jego przydługie
czarne włosy były w lekkim nieładzie i Wojtek nie miał najmniejszego pojęcia,
dlaczego przyszło mu do głowy, że jakby się uprzeć, to można by je było związać
w mała kitkę na czubku głowy. Aż parsknął śmiechem na to wyobrażenie.
–
Cieszę się, że humor ci się poprawił na mój widok. – Dominik podszedł i stanął
obok, łapiąc jego wzrok w lustrze. Był nieco wyższy. Z jakieś cztery
centymetry, patrząc tak na oko. – Tym bardziej, że zaraz ci go popsuję – wredny
uśmiech pojawił się na tej, jak to mówiły gimnazjalistki, zabójczo przystojnej
twarzy.
–
Tak? A to niby jakim sposobem? – Wojtek zakręcił wodę i wytarł ręce w papierowy
ręcznik. – I w ogóle, co ty tutaj robisz?
–
Jakim sposobem? A takim, że słyszałem, jak rozmawiałeś dzisiaj ze swoją
dziewczyną. Choć… To w takim razie chyba już nieaktualne, co? Która dziewczyna
chciałby się umawiać na randki z gejem. – Dominik zmrużył oczy, patrząc uważnie
na Wojtka i ignorując zupełnie drugie pytanie. Prowokował go.
–
To nie jest moja dziewczyna. A ja nie jestem gejem – mruknął, odwracając wzrok.
Starał się mówić spokojnie, ale gdzieś w środku zaczynał panikować. Cholera! Słyszał
ich? Niech to szlag! Gdyby Lena nie wpadła na pomysł, że odbierze go z
przystanku autobusowego, a potem nie gadała o tym przez całą drogę do szkoły…
Co prawda mówiła dość cicho, a on cały czas się rozglądał, ale… Czy mógł mieć
aż takiego pecha? Najwyraźniej.
–
A ja myślę, że jednak jesteś – Dominik oparł się o umywalkę i lustrował jego
sylwetkę z bezczelną miną. Tak, Wojtek wiedział, że był trochę chudszy od
niego, dlatego tak często złośliwym tonem „zapraszał” go na siłownię. O ile za
zaproszenie można było uznać słowa: „wpadnij, bo zanik mięśni prowadzi do
zaniku mózgu”. Ale to nie tak, że w ogóle nie uprawiał sportu. Często Lena
wyciągała go, żeby z nią pobiegał i o ile po pierwszym razie miał ochotę
powiedzieć jej, żeby szła do diabła, bo taką złapał zadyszkę, to potem jakoś
się przyzwyczaił i zaczęło mu to nawet sprawiać przyjemność. Czasami też, kiedy
miał zły dzień, zaglądał na osiedlowe boisko. Mecz koszykówki jak nic pozwalał
rozładować stres. Więc nie był jakimś tam chuderlakiem, choć może przez luźne ciuchy
mógł sprawiać takie wrażenie. Zwykłe jeansy, trampki i rozpięta koszula z
krótkim rękawem założona na longsleeve. Ale przecież…
–
Nie jestem gejem! – powtórzył i rzucił papierowy ręcznik do kosza na śmieci. Chciał
zakończyć ten temat i wyjść z łazienki, ale Dominik złapał go za przedramię.
–
Pięć minut – uśmiechnął się czarująco.
–
Co, pięć minut? – Wojtek nie rozumiał i nie miał zamiaru dłużej dyskutować. Musiał
zobaczyć się z Leną i…
–
W pięć minut udowodnię ci, że jednak jesteś gejem. – Dominik odwrócił go w
swoją stronę i spojrzał na zegarek. – Jest za dwadzieścia jedenasta. Jak
chcesz, możesz już zacząć odliczanie. – Wepchnął go do najbliższej kabiny i
zamknął drzwi. Wojtek był tak zdezorientowany jego zachowaniem, że w pierwszej
chwili nawet nie zaprotestował, kiedy rozpiął mu spodnie, a ręka pojawił się w
bokserkach.
–
Ej, zaraz, co ty wyprawiasz? – krzyknął spanikowany i chciał się wyrwać, ale
Dominik przycisnął go do ścianki działowej i zaczął poruszać dłonią. Wojtka przeszedł
pierwszy dreszcz przyjemności. Aż otworzył usta, nie mogąc stłumić
westchnięcia. Dopiero po chwili, widząc złośliwy uśmieszek, zdołał się
opanować. – Przestań, puść mnie, kretynie!
–
Nie. – Dominik przyspieszył ruchy ręką. Penis Wojtka i jego pierwsza reakcja
mówiły zupełnie co innego niż słowa. Zerknął na zegarek. Dwie minuty. Jak tak
dalej pójdzie, to skończy w trzy. – Przyznaj, że jesteś gejem – powiedział,
kiedy Wojtek końcu przestał się szarpać.
–
Nie jestem… A nawet jeśli, to nie chce
tego robić… nghh… z tobą.
–
A co, czegoś mi brakuje? A może jestem za mało romantyczny? – Dominik zmrużył
swoje ciemne oczy, uśmiechając się kpiąco, ale nadal nie wychodząc z rytmu. –
Nie wiem… Wierszyk ci wyrecytować? Piosenkę zaśpiewać?
–
Zamknij się! I zabierz tę rękę! – Wojtek naprawdę miał ochotę dać w mordę, ale
jakoś nie mógł, bo…
–
Idioto, przecież ty zaraz dojdziesz.
W
tym momencie usłyszeli, że ktoś wchodzi do łazienki. Kilka przekleństw, a potem
szum wody w umywalce. Jakieś dzieciaki, chyba dwóch gimnazjalistów, zaczęło
rozmawiać i narzekać dość głośno na sprawdzian z historii. Co oni tu do cholery
robili? Jeszcze przecież nie było przerwy.
–
Wskakuj na kibel – szepnął Dominik, wskazując sugestywnie przerwę pomiędzy
drzwiami a podłogą. Gdyby ktoś zauważył
dwie pary butów…
Wojtek
chciał zaprotestować, ale ostatecznie wlazł na deskę sedesową. Jego granatowe trampki
były dość charakterystyczne, bo miały kilka naszywek. Chciał odepchnąć
Dominika, w końcu przed kabinami byli uczniowie, ale ten mu nie pozwolił.
Pchnął go tak, że wylądował tyłkiem na spłuczce, a dłoń na jego penisie zaczęła
poruszać się jeszcze szybciej.
–
Przestań – jęknął nieco za głośno i sam zatkał sobie usta. Uczniowie na
szczęście chyba nic nie usłyszeli, a kolejny odgłos został już zduszony, ale to
nadal… Jaką on miał ochotę przywalić temu cholernemu Dominikowi w tę jego
śliczną buźkę! Tylko że wtedy pewnie wpadłby na drzwi i zrobiłby się hałas. A
nikt, naprawdę nikt, nie mógł się dowiedzieć, że są razem w jednej kabinie!
–
Już… Jeszcze chwila… – wyszeptał Dominik, pocierając kciukiem główkę jego
penisa, przez co Wojtek miał wrażenie, że zaraz odleci. Czuł, że dłużej nie da
rady się powstrzymywać. Czas się jakby zatrzymał, nawet nie zarejestrował swoim
umysłem, że uczniowi opuścili już łazienkę, że trzasnęły drzwi... Doszedł,
ochlapując ściankę działową kabiny. Sperma tworzyła teraz jakiś dziwny kształt,
ale nie zwracał na to uwagi. Dyszał ciężko. Ten cholerny kretyn! Wojtek chciał
wstać, ale wtedy nagle coś trzasnęło i spłuczka poleciała w dół. Gdyby Dominik
go nie przytrzymał, też wylądowałby na podłodze. Zapiał szybko spodnie i zeskoczył
z sedesu, otwierając drzwi kabiny. Po chwili obaj mieli już mokre buty, bo woda
lała się bardzo szybko.
–
Leć po kogoś! – Wojtek miał wrażenie, że zaraz ta mała powódź będzie widoczna
na korytarzu. – Nie wiem, po woźnego?
–
Ty popsułeś, to ty sobie z tym radź. –
Dominik zerknął w lustro, a potem na zegarek. – Cztery i pół minuty. – Puścił
do niego oko, poprawił zapięcie koszuli i wyszedł po prostu z łazienki. No
pięknie. Cudownie po prostu.
Wojtek
złapał na korytarzu jakiegoś ucznia i kazał mu biec po woźnego. Sam próbował
coś zrobić, ale woda z urwanej rury ciągle się lała. Akurat łazienka w tej
części budynku miała jeszcze stare wyposażenie, remont będzie tu przeprowadzany
dopiero w przyszłym roku, bo zaczęto od górnych pięter. Dlaczego więc,
dlaczego, do cholery, wcześniej nie pomyślał, że ciężar ciała może urwać starą
spłuczkę? Taa, pomyśleć… Właśnie. Sęk w tym, że w tamtym momencie w ogóle nie
myślał. Woźny zjawił się po kilku minutach, dosłownie chwilę po dzwonku na
przerwę, więc teraz zrobiło się małe widowisko. Powiedział coś, że musi
zakręcić główny zawór w piwnicy i żeby zostawił tę rurę bo i tak nic z nią nie
zrobi. Wojtek wyszedł z kabiny, a potem na korytarz. Był cały mokry. Wśród
zbiegowiska zauważył jedną, uśmiechającą się bezczelnie postać. Dominik. Suchy
Dominik. Nawet buty miał suche bo zmienił je na halówki. Stał trochę z boku,
opierając się o ścianę.
–
A tam co się stało? – zapytał, robiąc minę, jakby nie miał nic, zupełnie nic
wspólnego z tą sytuacją. Jakby to wcale nie on popchnął go na tę spłuczkę i…
Niech to szlag. Wojtek zaczerwienił się lekko. – Widzę, że ci się podobało – szepnął
Dominik, który oczywiście zauważył ten rumieniec i podszedł bliżej. – Następnym
razem…
–
Nie będzie żadnego następnego razu, wybij to sobie z głowy – syknął Wojtek.
Miał dość tego cholernego kretyna i całego dzisiejszego dnia. Teraz będzie
musiał się zwolnić i iść do domu zmienić ubranie. Jedna lekcja mu przepadnie.
Ruszył w stronę pokoju nauczycielskiego, słysząc jeszcze tylko ironiczne:
„Chyba jednak byłem za mało romantyczny”. Odwrócił się i pokazał Dominikowi
środkowy palec, co nie umknęło uwadze kilku uczniów. I uczennic, które
zachichotały cicho.
Wojtek
pojechał do domu i wrócił do szkoły jakieś czterdzieści minut później. W pokoju
nauczycielskiemu była tylko Lena, która właśnie miała okienko. Piła kawę i
chyba czytała coś w internecie, bo uśmiechała się patrząc na wyświetlacz
telefonu. Usiadł obok i zrezygnowany położył głowę na stole.
–
Lenka, zabij mnie – wyjęczał, zakładając ręce na kark. Czuł chropowatą
strukturę stołu pod policzkiem. Po chwili brązowe oczy pojawiły się naprzeciwko
jego własnych.
–
Co się stało? – zapytała, a kiedy w odpowiedzi tylko wymamrotał coś niezbyt
zrozumiałego, odłożyła telefon i spojrzała uważniej. Wojtek nie wyglądał za
dobrze. Nawet te jego niebieskie oczy były jakieś takie przygaszone. A to
oznaczało, że czymś się martwił. I to tak konkretnie się martwił.
–
Miałaś rację. Chyba jestem gejem – powiedział cicho po dłuższej chwili
milczenia. Lena westchnęła. Jej najlepszy przyjaciel wyglądał teraz jak mały
przerażony chłopak, który kiedyś, w wieku sześciu lat, omal nie wpadł pod
samochód na jednej z ulic ich osiedla. Zielone auto, które nie zwolniło na
zakręcie, minęło go może o kilka centymetrów. Wtedy też miał taką minę.
–
Przecież to nic takiego – powiedziała. Miała ochotę pogłaskać go po głowie i
jakoś pocieszyć, ale wiedziała, że nie tędy droga. Teraz musiała go wesprzeć, a
nie dawać do zrozumienia, że mu współczuje czy coś. Domyślała się już od
jakiegoś czasu, dlatego wtedy, u niego w domu, zaczęła ten temat. Dla niej to
nie było nic złego, wręcz przeciwnie, jeżeli Wojtek miałby być szczęśliwy z
jakimś facetem, to będzie im kibicować. – Słuchaj… – zaczęła, ale w tym
momencie rozległ się dzwonek na przerwę. Zaraz przyjdą tu nauczyciele i z
rozmowy nici. – Jak skończysz lekcje, ja mam też dzisiaj siedem godzin, to
idziemy na piwo. Pogadamy, dobra?
–
Jasne – Wojtek podniósł głowę ze stołu. Musiał przynajmniej sprawiać wrażenie,
że wszystko jest w porządku.
Dominik
szedł na swoją ostatnią lekcję i wyglądał na bardzo z siebie zadowolonego. W
sumie tego wszystkiego nie planował, ale kiedy Wojtek stał w tej łazience i tak
bardzo zaprzeczał, że nie jest gejem, to aż sam się prosił, aby mu udowodnić,
że jest inaczej. Ciekawe, co teraz sobie myśli. Uśmiechnął się sam do siebie i
wszedł do sali gimnastycznej. Miał teraz lekcję wuefu z dziewczynami z trzeciej
C gimnazjum. Czasami miał wrażenie, że dostał je w grafiku za karę. Poprzedni
wuesfista, który odszedł w tym roku na emeryturę, też na nie narzekał. Co
prawda była jeszcze Dorotka, która pracowała tu od jakichś pięciu lat, ale
nawet nie chciała słyszeć, jak zaproponował, żeby się jakoś zamienili.
Dziewczyny,
chichocząc pod nosem, podbiegły, gdy tylko go zauważyły.
–
Ściągnąć siatkę? – zapytała jedna z nich. Zastanowił się chwilę. Skoro już była
założona, to niech będzie. I tak nie chciało mu się prowadzić dzisiaj bardziej
wymagających uwagi zajęć.
–
Dzień dobry. – Do sali weszła jeszcze jedna dziewczyna. Spóźniła się trochę,
ale Dominik był pewien, że zrobiła to specjalnie. Miss szkoły, już zauważył, że
lubi być w centrum zainteresowania. Tak, jak teraz. Miała na sobie obcisłe
króciutkie spodenki i top odsłaniający brzuch. Długie jasne włosy były
rozpuszczone i dopiero teraz związywała je w kitkę, unosząc ręce do góry i
eksponując biust.
–
Dagmara, skoro już i tak wiedziałaś, że się spóźnisz, to trzeba było chociaż
dokończyć się przebierać – mruknął Dominik, na którym te jej próby zwrócenia na
siebie uwagi nie robiły wrażenia. – Idź się ubierz, bo jak cię dyrektor zobaczy
w tym staniku, to będziesz miała kłopoty.
–
To nie stanik tylko top – dziewczyna burknęła ledwo słyszalnym głosem, ale
ostatecznie posłuchała i poszła z powrotem do szatni.
–
Zostawcie siatkę – powiedział i sięgnął po piłkę. Po chwili wróciła Dagmara,
już ubrana w bluzę z kapturem, której suwak miała jednak prowokacyjnie rozpięty
tak, że tworzył głęboki dekolt. Tak naprawdę Dominik miał gdzieś to, jak te
dziewczyny się ubierały, ale nie chciał mieć później z tego tytułu problemów.
To była szkoła i gdyby ktoś zobaczył, że na jego lekcjach uczennice paradują
półnago, raczej by się tym zainteresował. – Podzielcie się jakoś, krótka
rozgrzewka i zaczynamy. – Rzucił im piłkę. A potem dał gwizdek Agacie
Winnickiej, która, jak zdążył się już dowiedzieć, nie znosiła grać w siatkówkę,
ale lubiła ją oglądać, więc znała zasady.
Na
początku wszystko szło tak, jak sobie założył, miał nawet chwilę spokoju, ale
po jakichś piętnastu minutach obok niego na ławeczce usiadła Dagmara.
–
Panie Dominiku, pan ma chyba dzisiaj wyjątkowo dobry humor – zagadała, widząc
uśmieszek na jego ustach.
–
Co? – Dominik dopiero teraz oderwał się od swoich myśli. – A ty czemu nie
grasz? – zmarszczył brwi i rozejrzał się po sali.
–
Kostka mnie boli… – Dagmara wygięła usta w grymasie. Widać było, że kłamie,
poza tym zaraz dziewczyny zaczęły na nią krzyczeć, żeby przestała udawać i
wróciła na parkiet, bo brakuje im jednej zawodniczki. Wzruszyła ramionami i
przewróciła oczami, ale w końcu, z ociąganiem, podniosła się. A to był dopiero
początek. Już chwilę później wrzaski nasiliły się.
–
Dotknęłaś siatki. To się nie liczy! – piekliła się ruda, piegowata uczennica. –
Agata, ty ślepa jesteś, że nie gwiżdżesz?
–
Nie jest ślepa, bo nie dotknęłam, ty kretynko!
Eh,
znowu się zaczyna. Ty kretynko, ty idiotko, jesteś głupia jak but, twój chomik
wyżarł ci mózg… Słyszał to już kilka razy i wiedział, że musi interweniować,
póki jeszcze nie zaczęły się szarpać za włosy. Naprawdę, te dziewuchy to jakaś
kara. Tylko za co?
–
Dosyć! – krzyknął, podchodząc do nich. – Jak się zaraz nie uspokoicie, to przez
resztę lekcji dam wam taki wycisk, że zapamiętacie go do końca życia.
–
Ale ona…
–
Zamknijcie się już! Agata, oddawaj gwizdek. – Postanowił, że jednak skupi się
na meczu, inaczej rozpęta się tutaj prawdziwe piekło. – Grajcie. I nie chcę już
słyszeć żadnej kłótni.
Gdy
Dominik wreszcie skończył tę koszmarną lekcję i szedł w stronę parkingu,
natknął się na swoją koleżankę, Anię Dorocińską, którą i tak wszyscy w szkole nazywali
Dorotką. Uczniowie, choć ci oczywiście tylko między sobą, nauczyciele, nawet
dyrektor. Pewnie dlatego, że była niska, drobna, a prawie platynowe włosy
ścięte do linii brody dodatkowo odejmowały jej lat.
– Też
już do domu? – zapytał, szukając w kieszeni kluczyków do samochodu. Pokiwała
głową i oparła się o ogrodzenie. Najwyraźniej czekała na męża.
– Jak
tam trzecia C? – zapytała. – Nie pobiły się?
– Było
blisko – westchnął Dominik. – Do szału mnie kiedyś doprowadzą.
– Słuchaj… – Dorotka przygryzła wargę. – Uważaj
na Dagmarę Janicką. Słyszałam, jak kilka dziewczyn mówiło… Ona chyba się w
tobie zakochała. Żeby później nie było z tego jakiejś afery – zaniepokoiła się.
Pracowała już w zawodzie na tyle długo, by wiedzieć, jak wredne i okrutne
potrafią być czasem gimnazjalistki, zwłaszcza, gdy coś nie idzie po ich myśli
lub chcą się zemścić. Dominik był bardzo przystojny, nic więc dziwnego, że dziewczyny
do niego wzdychały, ale była świadoma, że czasami takie wzdychanie może
przerodzić się w obsesję.
–
Dam sobie z nią radę. – Dominik podrzucił
w ręce kluczyki, spoglądając w niebo. Było coraz więcej chmur, zanosiło się na
deszcz. – Dobra, je będę leciał. Do jutra – pożegnał się i ruszył w stronę
swojego samochodu. Miał dzisiaj do załatwienia jeszcze kilka spraw.
Zdecydowanie zostanę tutaj na dłużej.
OdpowiedzUsuńBardzo jestem zadowolona, że obaj są nauczycielami.Do tej pory przeczytałam jedno opowiadanie o relacji między mężczyznami, którzy byli nauczycielami i bardzo mi się spodobało(przystojni nauczyciele geje rządzą!) ale teraz nie o innych tylko o twoim opowiadaniu, które już mi się bardzo podoba ze względu na profesję panów i to, że bardzo ładnie piszeszXD A więc ewentualne przyszłe opowiadania też będę czytałaXD
(To było już po pierwszym rozdziale)
Obydwaj panowie skradli moje serce.Wojtek jest nieśmiały, ale nie jest ofiarą losu a Dominik no cóż..pod pierwszym rozdziałem chciałam napisać , że tylko urozmaica życie blondyna,ale w tym rozdziale no..zły chłopak z niego ;D
Życzę pomysłów i wytrwałości w pisaniu, bo już poznałam twoja twórczość i nie chciałabym się z nią rozstawać.
Co do rozdziałów-będą one pokazywały się co określony czas?
Pozdrawiam.
Czekam na więcej ;)
Rozdział 11/10 jestem w lekkim szokuXD
Rozdziały myślę, że będą się ukazywać w miarę regularnie, choć oczywiście nie a takim tempie jak ten drugi:) Cieszę się, że ci się podoba, a zwłaszcza, że podobają się postaci.
UsuńDzięki za komentarz :)
Robi się coraz ciekawej. Podoba mi się to opowiadanie.;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam Martyna
Cieszę się. Dzięki za komentarz ;)
Usuń"Szokujące" odkrycie swojej orientacji zakończone zimnym prysznicem 😛 Jeszcze bardziej kocham Dominika, naprawdę mój ideał.
OdpowiedzUsuńMiłej niedzieli ☺
No tak, niewątpliwie zimny:) Tylko ten ideał, to zwykle idealny w opowiadaniach, w życiu już z takim gorzej :P
UsuńDzięki za komentarz :)
Miałam rację że Dominik wiedział za Wojtka :) Ale jakoś od dupy strony (bez skojarzeń ) zabiera się do rzeczy. Wojtek mu się chyba podoba skoro tak za nim łazi i mu dokucza - swoją drogą to raczej niedojrzałe, ale i śmieszne jednocześnie 😉
OdpowiedzUsuńA biedny Wojtek ma teraz trochę do przetrawienia :) Mam nadzieję że jak już się z tym oswoi to trochę ustawi Dominika do pionu 😆 Trochę romantyzmu jeszcze nikogo nie zabiło :)
Super że tak szybko wstawiłaś nowy rozdział, dziękuję bardzo i pozdrawiam 😀
Czy tak od dupy strony, to się okaże :P
Usuń"Trochę romantyzmu jeszcze nikogo nie zabiło" - ale z doświadczenia wiem, że niektórzy mają na niego "alergię" :)
Dzięki za komentarz :)
Trafiłam tu przypadkiem i od razu piszę będę wracać :D super opowiadanie
OdpowiedzUsuńDzięki. Staram się jak mogę ;)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńcudownie, czy Dominik planował to, czy za bardzo uparł się na Wojtka?
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hej,
OdpowiedzUsuńcudownie, fantastycznie... Dominik to wszystko planował, czy za bardzo uparł się na Wojtka?
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hej,
OdpowiedzUsuńzastanawiam się czy Dominik to planował, czy no po prostu za bardzo uparł się na Wojtka?
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza