Dziękuję
za komentarze i zapraszam na rozdział 18.
Kiedy
Wojtek się obudził, było jeszcze ciemno. Chciał się odwrócić na drugi bok i
dopiero wtedy, czując rękę obejmującą go w pasie, uświadomił sobie, gdzie jest.
Uśmiechnął się lekko, przypominając sobie wczorajszy wieczór. Obrócił głowę w
stronę szafki nocnej – na której, z tego co pamiętał, stał elektryczny budzik –
i momentalnie zerwał się z łóżka.
–
Cholera, zaspałem – jęknął, sprawdzając jeszcze na swoim zegarku, czy budzik na
pewno wyświetla dobrą godzinę. Wyświetlał. Było dwadzieścia po siódmej, to
przez te zaciemniające rolety wydawało mu się, że jest jeszcze noc. Niech to, miał
na ósmą do pracy. Wczoraj Dominik mówił, że ustawi alarm na szóstą, żeby mógł
jeszcze pojechać do domu się przebrać, i co?
–
Nie krzycz, daj mi spać – wymamrotał Dominik i przewrócił się na drugi bok,
chowając głowę pod poduszką, gdy Wojtek podsunął rolety, wpuszczając do pokoju
dzienne światło.
–
Miałeś ustawić budzik, przez ciebie się spóźnię. – Wojtek usiadł na łóżku,
potrząsając Dominikiem.
–
Zapomniałem. – Ten w końcu wygrzebał się z pościeli i spojrzał zaspanym
wzrokiem. Miał rozczochrane włosy i marszczył brwi, jakby się nad czymś
zastanawiał. Po chwili chwycił Wojtka i przyciągnął do siebie, przewracając na
poduszki. – To jak i tak się spóźnisz, to weź sobie wolne i zostań – mruknął i
przesunął ręką po jego udzie. – Nic tak nie poprawia humoru z rana jak małe…