niedziela, 16 lipca 2017

Zbieg okoliczności - rozdział 17

Zapraszam na rozdział 17

Niestety, okazało się że dyrektora jeszcze nie ma, a wicedyrektorka, z tego, co Dominik usłyszał w sekretariacie, miała dzisiaj wolne.
Chciał poczekać, ale wtedy Dagmara, do której najwyraźniej dotarło, że przesadziła, zaczęła go prosić, żeby jej darował. Wydawała się przerażona, kiedy zakomunikował jej, że wezwą do szkoły jej rodziców i w tym momencie już nie przypominała tej pewnej siebie miss szkoły, a zwykłą przestraszoną nastolatkę, która wpakowała się w kłopoty.
Dominik początkowo nie miał zamiaru tego zostawić, ale nie chciało mu się czekać, tym bardziej, że zaczęli się schodzić uczniowie i zaraz byłby z taką twarzą naczelną atrakcją na Facebooku. Poza tym wolałby tę sprawę załatwić bez jakiegoś specjalnego rozgłosu. Dagmara miał szczęście, że to nie była nauczycielka z ich szkoły.
– To był ostatni raz, rozumiesz? – powiedział. – Jeszcze jeden taki wybryk i nawet nie będę się zastanawiał. Wbij sobie do głowy, że jesteś moją uczennicą i tylko uczennicą – zaakcentował słowo „tylko”. – Nie twoja sprawa z kim się spotykam. Dotarło?
– Dotarło – burknęła cicho Dagmara. – Ale ja już skończyłam szesnaście lat, a Żyleta…

– Dagmara – warknął ostrzegawczo Dominik. Wiedział, że ma na myśli Anitę, która była największym postrachem w liceum i chyba jak nikt zasługiwała na taką ksywkę, ale w tej sytuacji musiał być stanowczy. – Dla ciebie to pani Jończyk i radziłbym, żebyś tak się zaczęła wyrażać. Poza tym pójdziesz do niej po lekcjach i ją przeprosisz.
Dagmara już chciała zaprotestować, ale widząc na końcu korytarza sylwetkę dyrektora, który rozmawiał z woźnym, pokiwała głową.
– Przeproszę, obiecuję – powiedziała szybko, poprawiając torbę na ramieniu. – Mogę już iść? Musze przygotować prezentację na biologię – wyjaśniła.
Kiedy Dominik w końcu skinął głową, pobiegła w przeciwną stronę korytarza. Nie chciała, żeby do szkoły przyszła jej mama, bo na bank dałaby jej szlaban na co najmniej rok. Już i tak była na nią wściekła za to, co się stało na jej szesnastce. Na nic były tłumaczenia, że to pełnoletni koledzy z liceum przynieśli alkohol, nie uwierzyła. Poza tym wyszła jeszcze ta sprawa z Patrykiem… Dobrze, że ojciec był akurat w delegacji i to nie on zastał dwóch śpiących chłopaków, w tym syna swojego wspólnika, we własnej sypialni. Miała nadzieję, że filmiki z tej imprezy do niego nie dotrą. Wytłumaczenie ojcu homofobowi, że to był tylko żart, bo obaj zaliczyli zgon, byłoby raczej trudne.
Dominik nie bardzo uwierzył w tę prezentację na biologie i gdy tylko odwrócił się, zrozumiał, że miał rację. Dagmara, mimo że irytująca, była sprytna. Gdy tylko zobaczyła, kto się w ich kierunku zbliża, szybko uciekła, żeby nie zmienił zdania. Już sam nie wiedział, co z nią zrobić, ale liczył, że może się jednak opamięta. Nie była jedyną dziewczyną w tej szkole, która podkochiwała się w jakimś nauczycielu, to było normalne w tym wieku, więc miał nadzieję, że po prostu sobie odpuści.
– Nowacki? A co ty tutaj robisz? – zapytał Sławomir Inek, przekładając teczkę do drugiej ręki i uchylając rękaw marynarki, spojrzał na zegarek. Chyba gdzieś się spieszył. Dopiero po chwili spojrzał na twarz Dominika, od razu zauważając podbite oko. – A tobie co się stało? Jakiś wypadek?
– Tak – potwierdził Dominik. – Przyniosłem zwolnienie.
– Ale to coś poważnego? – Mężczyzna spojrzał na niego uważnie. Teraz ci młodzi jeździli tymi samochodami jak wariaci.
– Nie, lekarz mówi, że po tygodniu powinno być w porządku – wyjaśnił, jednak nie potrafił powstrzymać lekkiego uśmiechu, kiedy wyobraził sobie, jaką Inek zrobiłby minę, gdyby powiedział: „Panie dyrektorze, poślizgnąłem się na buteleczce żelu intymnego zaraz po tym, jak zerżnąłem naszego polonistę”. To byłoby bezcenne.
– Dobra, później się tym zajmę, bo zaraz mam zebranie ze sponsorami w sprawie nowej hali. Jak coś, daj znać do sekretariatu, bo musze wyznaczyć jakieś zastępstwo – usłyszał jeszcze, po czym Sławomir Inek zniknął za drzwiami.

Dominik, zanim postanowił pojechać do domu, poszedł jeszcze do budynku liceum. Na szczęście zdążył znaleźć Anitę, która właśnie wychodziła z pokoju nauczycielskiego z dziennikiem w ręku. Był wkurzony, bo przez tę sytuację stracił sporo czasu i nie uniknął ciekawskich spojrzeń. Zwłaszcza licealistek. One były jeszcze gorsze niż gimnazjalistki, które uczył.
– Masz chwilę – zapytał, łapiąc Anitę za łokieć.
Ta odwróciła się, już otwierając usta, chyba chcąc na kogoś nakrzyczeć, ale gdy zobaczyła, kto to, od razu wyraz jej twarzy się zmienił.
– Zaraz zaczynam lekcję, ale dla ciebie… – uśmiechnęła się. Dominik jej się podobał. Był chyba z pięć lat młodszy, ale ona też nie wyglądała na swoje trzydzieści lat. Już na wyjeździe miała nadzieję, że coś między nimi będzie, jednak on, mimo że przez pierwszy wieczór był bardzo miły, potem ją zignorował. Była wtedy na niego wściekła, ale w końcu odpuściła. Pracowali w dwóch sąsiadujących szkołach, na pewno będzie jeszcze okazja, żeby go poderwać. I chyba dobrze zrobiła, bo teraz sam do niej przyszedł.
– Słuchaj, ta sytuacja wcześniej… Dagmara cię przeprosi, ale jeżeli możesz, nie rozdmuchuj tego.
– No wiesz… – Anita zmarszczyła brwi. – Ta gówniara na za dużo sobie pozwoliła. Nie jestem jej nauczycielką, ale i tak powinna ponieść konsekwencje. Słyszałeś, co ona powiedziała?
– Słyszałem – westchnął Dominik. – Ja po prostu nie chcę mieć z tego powodu problemów. Wiesz, że takie sprawy są męczące i zawsze rzucają cień. Rodzice zaraz zaczynają doszukiwać się jakichś dziwnych rzeczy, a ja nie chcę musieć się potem tłumaczyć z czegoś, czego nie zrobiłem.
Kilka przechodzących nastolatek, chyba maturzystek, spojrzało na niego, chichocząc pod nosem, a jedna nawet puściła do niego oko, zaraz jednak, zgromione przez Anitę wzrokiem, weszły do klasy.
– Niech ci będzie – powiedziała po chwili zastanowienia. Zwykle nie odpuszczała nawet dużo mniejszych przewinień, a co dopiero tak obraźliwego potraktowania. Jednak… Jeśli Dominik miał przez to uniknąć jakichś wyssanych z palca domysłów, to chyba powinna się zgodzić. Przecież w końcu to tylko głupia, zakochana gówniara. Co prawda wyjątkowo bezczelna, ale Dominik był wart tego, żeby przełknąć dla niego nawet taką zniewagę. – Słuchaj… – powiedziała, gdy rozległ się dzwonek na lekcję. Musiała wykorzystać okazję, potem może nie mieć podobnej. – Co byś powiedział na kolację u mnie w sobotę? – uśmiechnęła się zachęcająco.
– Przepraszam, Anita, ale nie mogę.
– Nie, jasne, jak masz już plany, to możemy umówić się na jakiś inny dzień. Gotuję naprawdę dobrze, zobaczysz. – Nie odpuszczała, choć powinna już iść do klasy, bo korytarze powoli pustoszały. – Mój brat przyniósł ostatnio też kilka niezłych filmów na DVD, więc potem…
– Anita, nic z tego nie będzie – przerwał jej. Nie miał ochoty bawić się teraz w jakieś podchody. – Muszę już iść, ty chyba też. Dzięki, że się zgodziłaś – powiedział i uśmiechając się przepraszająco, ruszył w kierunku wyjścia.
Anita patrzyła na niego, marszcząc brwi. Co to miało znaczyć, że nic z tego nie będzie. Bajerował ją na wyjeździe, był milutki, kiedy czegoś chciał, a teraz twierdził, że nic z tego nie będzie? Za kogo on się uważał? A niech go szlag, dupek jeden! Choć bardzo przystojny dupek. Zacisnęła rękę na dzienniku. Zaraz sobie odbije, robiąc taką kartkówkę, że znowu posypią się same pały.

Lena chciała porozmawiać z Wojtkiem jeszcze przed dzwonkiem na pierwszą lekcję, ale jak na złość, natknęli się na stażystę, który chciał coś skonsultować. Okazało się, że chodziło o jakąś pierdołę, wiec miała ochotę go udusić. Przecież ona musiała się w końcu dowiedzieć, co się stało na wycieczce.
Okazja do rozmowy nadarzyła się dopiero na długiej przerwie, kiedy znalazła Wojtka w pustej klasie od polskiego. Siedział pochylony nad otwartym dziennikiem, ale patrzył z lekkim uśmiechem w wyświetlacz telefonu i nawet nie zauważył, że weszła.
– Widzę, że miłość kwitnie – powiedziała, klepiąc go znienacka w ramię, przez co aż podskoczył. Lena pokręciła głową. Wojtek zwykle był bardzo uporządkowany, bujanie w obłokach raczej mu się nie zdarzało. Choć… Jakby się nad tym zastanowić. Przecież wyrwał takiego faceta, że nic dziwnego, że stracił głowę.
– Lenka… – Wojtek szybko wyłączył wyświetlacz telefonu.
Już na początku przerwy dostał od sms-a z pytaniem:
„Jak cię zaproszę do mnie na kolację, będę wystarczająco romantyczny, żebyś potem dał się namówić na zwiedzanie mojej sypialni”?
Gdyby nie znał Dominika, wkurzyłby się, że ten myśli tylko o seksie, ale zdążył się już przekonać, że on po prostu taki jest. Po chwili zastanowienia odpisał:
 „Zależy, czy to co ugotujesz, będzie jadalne”.
Uznał, że skoro Dominik był tak pewny siebie, to niech się pomęczy, gotując sam. Co prawda nie miał pojęcia, jakie są jego zdolności kulinarne, ale zawsze to więcej starań niż zamówienie pizzy.
Teraz czekał na odpowiedź, ale ta jeszcze nie nadeszła.
– No dobra – Lena usiadła na ławce naprzeciwko biurka, krzyżując nogi i pochylając się lekko do przodu – opowiadaj.
Po tym, jak zobaczyła rano Wojtka razem z Dominikiem, ciekawość zżerała ją do środka. Gdyby nie to, że kiedy po niego pojechała, pani Marysia powiedziała, że Wojtek już wyszedł, miałaby podejrzenia, że spędził noc u Dominika.
– O czym… – zaczął Wojtek, ale widząc minę swojej przyjaciółki, odpuścił sobie owijanie w bawełnę. – No było… fantastycznie – uśmiechnął się z rozmarzeniem.
Przed Leną naprawdę nie musiał tego ukrywać, Zresztą, nawet gdyby chciał, nie potrafiłby. Znali się od dziecka, wtedy mieszkali ze sobą praktycznie po sąsiedzku. Lena, która nie miała matki, często przychodziła do nich na obiad, wspólnie odrabiali lekcje, choć byli w różnych klasach, robili masę różnych głupich rzeczy, praktycznie dorastali razem. Lena była pierwszą dziewczyną, którą pocałował, gdy miał dziesięć lat. Potem, już w liceum, próbowali być ze sobą, ale szybko doszli do wniosku, że nic z tego nie będzie. I to nie tak, że Wojtkowi nie podobały się dziewczyny. Podobały. Lubił spędzać z nimi czas, był w kilku krótkich związkach, o ile to można było w ogóle nazwać związkami. Kiedy dziewczyna robiła mu loda, było to bardzo przyjemne. Dlatego gdyby się uparł, potrafił by żyć w heteroseksualnym związku. Ale… Kiedy pierwszy raz uświadomił sobie, że jest zafascynowany innym mężczyzną, chodził do drugiej klasy gimnazjum. To był jego nauczyciel historii. Młody, przystojny i opowiadał o wszystkim w tak interesujący sposób, że słuchało się go z prawdziwym zaangażowaniem. Miał bardzo przyjemny, niski głos i kiedy zaczynał mówić, Wojtek na nic innego nie zwracał uwagi. Był w niego zapatrzony jak w obrazek. Ale im dłużej o tym myślał, im więcej przeglądał na ten temat wpisów w internecie, tym bardziej upewniał się, że fascynacja ucznia nauczycielem jest zupełnie normalna, że każdy przez to przechodzi, nawet jeżeli to ta sama płeć. Rok później Wojtek skończył szkołę i faktycznie, jego fascynacja uleciała. Jasne, przyszło mu do głowy, że mógłby być gejem, ale starał się za wszelką cenę wyprzeć te myśli z głowy. I jakoś się udawało, póki Lena ostatnio nie powiedział mu tego wprost. Znała go chyba lepiej, niż on siebie sam.
– Więc to tak na poważnie? – zapytała, choć oboje zdawali sobie sprawę, że to pytanie retoryczne. Nie była ślepa, Wojtek się zakochał. Widziała jego minę, gdy tu weszła, a on patrzył na wyświetlacz telefonu. – A Dominik?
–  Jak to Dominik – uśmiechnął się lekko. – Nadal wredny, bezczelny, zarozumiały…
– Ty się naprawdę zakochałeś! – Lena zeskoczyła z ławki i oparła się rękami o biurko. – Gdybyś słyszał sam siebie! Mówisz to w taki sposób, jakbyś wymieniał jego zalety.
Wojtek nie miał pojęcia, co odpowiedzieć. Znał różne pojęcia miłości – i te z książek, i te z życia. Miłość od pierwszego wejrzenia – odpadała. Od drugiego i nawet piętnastego też. Od nienawiści do miłości? Owszem, Dominik go wkurzał, ale przecież go nie nienawidził. Pozostawała miłość od pierwszego robienia dobrze w kiblu. O takich sytuacjach w książkach niestety nie pisano, wiec jakiekolwiek porównania i próby analogicznych odniesień odpadały. To było najwyraźniej za mało romantyczne, żeby się na ten temat rozwodzić w tekstach literackich. Omal nie parsknął, gdy przypomniał sobie, że zazwyczaj Dominik zwykle właśnie w ten sposób z niego żartował. Nawet w tym dzisiejszym sms-ie. Głupek…
– Wojtek! Mówię do ciebie. – Lena szturchnęła go lekko.
– Co? A, tak… To znaczy, nie! – zaprzeczył, gdy przypomniał sobie, o co go pytała. Machinalnie zerknął na telefon, w ostatniej chwili hamując się, żeby nie sprawdzić, czy nie przyszła nowo wiadomość. Dźwięk miał wyciszony, więc mógł przeoczyć…
– Jasne… – Lena, widząc to, pokręciła głową, dając tym samym do zrozumienia, że absolutnie mu nie wierzy. – Wpadłeś po uszy. Ale nie dziwię ci się, dla takiego faceta… – Teraz to ona się rozmarzyła, po chwili jednak wróciła do rzeczywistości. Dominik był gejem. – A pamiętasz, jak zawsze powtarzałeś, że to nie facet dla mnie? Już wtedy wolałeś go dla siebie? – zażartowała.
– Lena… – Wojtek podniósł się z krzesła, patrząc na zegarek. – Nie jesteś za to zła, prawda? Ja wcale tego nie planowałem, to wyszło tak jakoś…
– Daj spokój – przerwała mu, słysząc dzwonek na lekcję. Wojtek niepotrzebnie się o to martwił. Owszem, gdyby był kobietą i odbił jej chłopaka, wściekłaby się. Ale był mężczyzną i po prostu zakochał się w facecie, który przecież nigdy nie okazywał jej żadnego zainteresowania. I w dodatku,  jak się okazało, sam wolał męskie atrybuty. – Po prostu, wiesz, nie daj mu się. Oboje wiemy, jaki ma charakter – uśmiechnęła się i ruszyła w kierunku drzwi. – A, i… Dzisiaj idę pobiegać, przyłączysz się?
– Nie mogę, jestem już umówiony – mruknął i pokręcił głową, nie mogąc opanować uśmiechu na ustach.
– To może jutro rano?
– Eee… – zająknął się, czując, że zaczynają go piec policzki. Dzisiejsza kolacja na pewno nie skończy się na pocałunkach, więc miał świadomość – zwłaszcza po ostatnim razie – że nie będzie w stanie następnego dnia rano biegać. – Wiesz, mam jeszcze kilka klasówek do sprawdzenia i…
– Aha… – Lena omal nie parsknęła śmiechem. Klasówek, jasne. Widząc jego twarz, od razu zorientowała się, co jest grane. – W takim razie miłej zabawy. Pamiętaj tylko o zabezpieczeniu – rzuciła, jak gdyby nigdy nic, i puszczając mu oko, wyszła z klasy.

*

Wojtek, od kiedy wrócił do domu, zdążył już zrobić mamie zakupy i pogadać z Michałem, który zapewnił go, że przez jego nieobecność dobrze sobie radzili. Poza tym, co sam zauważył, mama miała chyba wielu gości, sądząc po kwiatach w wazonach. Jeden bukiet szczególnie zaciekawił Wojtka. Tuzin czerwonych róż. Kiedy zapytał od kogo są, usłyszał, że od Janinki z pracy. Jasne… Janinka z pracy… Takich kwiatów nie daje się koleżance. Coś mu się zdawało, że ta Janinka była jakimś Jankiem. Czy miał coś przeciwko? Nie. Minęło już tyle lat od śmierci ojca, że dobrze by było, gdyby mama ułożyła sobie życie na nowo. Zwłaszcza, że on się w końcu wyprowadzi, a nie chciał zostawiać jej samej.
Okazało się, że mama, chodząc o kulach, dawała sobie już świetnie radę, więc Wojtek uprzedził ją tylko, że wychodzi. Nie miał pojęcia, o której wróci. Czy w ogóle wróci na noc. Tak szczerze mówiąc, miał nadzieję, że nie. Naprawdę, chyba przez tego cholernego Dominika miał jakieś zaćmienie mózgu. O ile coś takiego w ogóle istniało.
Po drodze do Dominika wszedł jeszcze do sklepu, gdzie miła ekspedientka pomogła mu wybrać dobre wino. Teraz, stojąc pod jego drzwiami jego mieszkania, ubrany w swoją ulubioną koszulę, z butelką w ręce, zapukał. Już wcześniej denerwował się trochę, a zdenerwował się jeszcze bardziej, gdy przez dłuższą chwilę nikt nie otworzył. Znów głupie myśli zaczęły mu chodzić po głowie. Do klatki schodowej wieżowca wszedł z jakimiś ludźmi, nie musiał dzwonić domofonem, ale może powinien? Zapukał jeszcze raz i odetchnął z ulgą, gdy usłyszał kroki za drzwiami, a potem szczęk przekręcanego zamka.
Dominik nic nie powiedział, tylko uśmiechnął się na jego widok i ruchem ręki zaprosił go do środka. Też był ubrany w koszulę, ciemnogranatową, z której trzy górne guziki były rozpięte. Wyglądał tak, że Wojtkowi zaschło w ustach. Cholera, naprawdę miał randkę z tak przystojnym facetem… Już zanim wyszedł z domu, uświadomił sobie, że tak naprawdę to będzie ich pierwsza prawdziwa randka. Wcześniej wszystko działo się spontanicznie, dlatego teraz był tak zdenerwowany. Chciał coś powiedzieć, ale nie bardzo wiedział co.
– Cześć – wydusił w końcu, podając Dominikowi butelkę wina. Czuł się naprawdę idiotycznie. Dlaczego normalnie potrafił mu dogryzać, stosując niewybredne słowa, a w takiej chwili zapominał języka w gębie? To było durne. Durne i tak głupie, że miał ochotę pacnąć się w czoło.
– Cześć – odpowiedział Dominik, odstawiając butelkę na szafkę i tak zupełnie po prostu całując Wojtka. Widział, że jest spięty, chyba nadal nie był niczego pewien, ale gdy pogłębił pocałunek, poczuł, że się rozluźnia. – To jak? Głodny? Bo przygotowałem coś specjalnego.
Wojtek, który zdjął kurtkę i buty, poszedł za Dominikiem do salonu jego mieszkania. Był bardzo ładnie, nowocześnie urządzony. Ściana wyłożona prawdziwą cegłą współgrała z grafitowym narożnikiem i jasnymi, niskimi meblami. Był jeszcze puszysty, włochaty, jasnoszary dywan, na którym stał niski stolik. A na nim dwa kieliszki i ich kolacja.
– Niestety, jeszcze nie kupiłem stołu – wyjaśnił Dominik.
– Sam to ugotowałeś? – zapytał Wojtek. Był zaskoczony, bo nie dość, że to, co znajdowało się na talerzach, wyglądało świetnie, to jeszcze pachniało po prostu nieziemsko. Nawet jego mama nie potrafiła chyba aż tak dobrze gotować.
– Co za pytanie. Oczywiście, że tak. Jestem wszechstronnie utalentowany. – Dominik uśmiechnął się, jednocześnie zamykając nogą drzwi do kuchni, kiedy uświadomił sobie, że zapomniał wyrzucić do kosza na śmieci opakowań z logiem jego ulubionej restauracji. Dobrze, że Wojtek nie przyszedł za wcześnie, bo dosłownie pięć minut temu wpadłby w drzwiach na dostawcę. A wtedy plany wspólnego „zwiedzania” sypialni mogły by nie wypalić.
Otworzył wino i rozlał do kieliszków.
– To za co wypijemy? – zapytał, podając jeden Wojtkowi. To, że nie kupił póki co stołu, było mu w tym momencie bardzo na rękę, bo siedząc na kanapie, znajdowali się bardzo blisko siebie.
Wojtek miał cholerną ochotę powiedzieć: „za nas”, ale tak naprawdę nie był pewien, czy są razem. Nie było żadnych deklaracji, żadnych obietnic. Jasne, Dominik dawał mu do zrozumienia, że coś ich łączy, wydawał się być zazdrosny o Alana, ale nigdy jednak nie powiedział wprost, że chce z nim być. Być tak naprawdę. Tworzyć, albo przynajmniej spróbować stworzyć związek.
– Za dzisiejszy wieczór? – zaproponował w końcu, na co Dominik skinął głową, uśmiechając się lekko.

Kolacja była… specyficzna. Mimo że jedzenie smakowało naprawdę fantastycznie, to Dominik siedział tak blisko, że co rusz ocierał się o niego udem. To miało wymiar tak bardzo erotyczny, że Wojtek nie za bardzo potrafił skupić się na tym, co ma na talerzu. Nie, żeby miał coś przeciwko, sam, odkąd wypił trzecią lampkę wina chciał popchnąć Dominika na poduszki, ale póki co jeszcze się powstrzymywał.
Imponowało mu, że Dominik to wszystko przygotował. Jakby to powiedziała Lena, wyrwał naprawdę niezłe ciacho. Tyle że to ciacho poza tym, że wyglądało jak wyglądało, potrafiło jeszcze świetnie gotować. Ten jego charakter też ostatecznie dało się jakoś znieść. Zwłaszcza że złośliwości, które kiedyś okropnie go irytowały, teraz, w innym kontekście, nie były wcale takie złe. Były formą zaczepki, co uświadomił sobie na wyjeździe. Dominik tylko jego tak traktował. Dla innych potrafił być miły, uprzejmy lub – gdy kogoś nie lubił – uszczypliwy, ale w zupełnie inny sposób. Taki bardziej oziębły.
– O czym tak myślisz? – Dominik wyjął mu z rąk kieliszek i odstawił na stolik.
  Patrzył na niego przez chwilę, a potem zupełnie spontanicznie, kładąc mu rękę na karku, przyciągnął go do siebie i pocałował. Najpierw delikatnie, potem trochę mocniej, a kiedy poczuł, że Wojtek chętnie oddaje pocałunki, objął go i podciągnął tak, że wylądował na jego kolanach.
Wojtek podsunął się lekko, bo przez ten manewr omal nie strącił nogą ze stolika butelki z winem. Siedział teraz na biodrach Dominika, przylegając udami do jego ud. Poczuł, jak ręce zaczynają błądzić po jego plecach. Najpierw na materiale koszuli, potem wślizgując się pod nią. Ciepłe palce muskały jego skórę, a on czuł, że jest mu coraz bardziej gorąco. Nie przerywając pocałunku, spojrzał na Dominika. Miał przymknięte oczy, lekko zmierzwione włosy i wyglądał tak seksownie… Cholera – uświadomił sobie, że się podniecił i to do takiego stopnia, że musiało to być wyczuwalne. Po chwili jego przypuszczenia potwierdziły się, bo Dominik, przyciągając go do siebie bardziej, zaczął się o niego ocierać. Po kilku takich ruchach Wojtek nie wytrzymał. Chwycił go za włosy i wbijając się brutalniej w jego usta, sam zaczął poruszać biodrami. Z chwili na chwilę podniecał się coraz bardziej, zwłaszcza że wypukłość w spodniach Dominika też była już wyczuwalna. Pragnął go. Och, jak on go pragnął.
– Może jednak pozwiedzamy tą twoją sypialnie? – powiedział cicho, gdy w końcu oderwali się od siebie, bo pocałunki były tak intensywne, że tracili oddech. Spojrzał na niego półprzytomnym wzrokiem, czując, że zaczyna tracić nad sobą kontrolę. Chciał się kochać z Dominikiem. Chciał znowu poczuć go w sobie. Nieważne, że bolało, czy to na początku, czy już po wszystkim. Teraz zupełnie o to nie dbał. Pragnął go tu i teraz.
– Chodź. – Dominik uniósł się lekko, a kiedy tylko Wojtek wstał, chwycił go za rękę i skierował w stronę drzwi do sypialni.
Sypialnia była średniej wielkości pokojem, w którym stało duże, dwuosobowe łózko. Choć, jakby się uprzeć, to nawet wieloosobowe, bo kiedyś zgodził się przenocować cztery koleżanki, które przyjechały na imprezę absolwentów.
Kilka osób przewinęło się przez jego mieszkanie, jednak Dominik, odkąd się tu przeprowadził, nigdy nie miał w tym łóżku faceta. Wojtek będzie pierwszym…
– Dasz radę? – zapytał, ściągając z niego koszulę i gładząc rękami ramiona i plecy. Wiedział, że po swoim pierwszym razie, który miał miejsce przecież dwa dni temu, Wojtek może być jeszcze obtarty. A ostatnie, czego chciał, to zniechęcić go do takiej formy seksu.
– Nic mi nie będzie – mruknął Wojtek, nie pozostając mu dłużny i też zabierając się za rozbieranie go. Szybko i niecierpliwie, jakby już nie chciał tracić ani chwili.

Tym razem kochali się inaczej. Powoli i spokojnie. Tym razem Wojtek zaufał Dominikowi i zrobili wszystko tak, jak mówił. I faktycznie, bolało dużo mniej. Tym bardziej, że prawie przez cały czas się całowali. To wszystko było… Tak bardzo intymne. Takie tylko ich. Wtedy, w hotelu, rzucili się na siebie, pragnąc się po prostu pieprzyć. A teraz… Wojtek nie bardzo wiedział, jak to nazwać, ale… To nie był tylko seks. To były delikatne, czasem ledwo wyczuwane, ale sprawiające przyjemność pieszczoty, spojrzenia, w których, dało się wyczytać coś więcej niż tylko podniecenie, w końcu pełne obietnic pocałunki – na ustach, na szyi, przy uchu... I ten głos. Niski, zmysłowy… Wojtek w pewnym momencie nie wiedział, czy to tylko jego wyobrażenia, czy tak było naprawdę, ale Dominik zawładnął nim całkowicie. I już nawet nie myślał, co z tego wszystkiego wyjdzie, po prostu w momencie, kiedy dochodził, ściskał go z całej siły, nie chcąc wypuścić z ramion, szepcząc mu do ucha coś zupełnie bez ładu i składu.

Od dobrych kilku minut Wojtek, wsparty na łokciu, patrzył na twarz Dominika, który miał zamknięte oczy i jeszcze lekko wilgotne włosy na czole. Adrenalina już opadła, wiec obaj, zmęczeni, leżeli tak od jakiegoś czasu, praktycznie się nie poruszając. W pewnym momencie Wojtek miał wrażenie, że Dominik zasnął, ale gdy chciał się podnieść, ten otworzył oczy.
– A ty dokąd? – zapytał i przyciągnął go bliżej. – Wracaj tutaj.
– Myślałem, że śpisz. – Wojtek pociągnięty mocniej wylądował na jego klatce piersiowej.
– Ciężko spać, kiedy masz świadomość, że ktoś ciągle się na ciebie gapi – mruknął Dominik. – Wiem, że jestem przystojny, ale bez przesady.
– A ty znowu swoje. – Wojtek pokręcił głową, układając się wygodniej w zagłębieniu obojczyka. – To twoje mniemanie o sobie… – westchnął zrezygnowany. Ten facet był niereformowalny.
– Skoro to tylko moje mniemanie, powiedz tym wszystkim dziewczynom, żeby dały mi spokój. Już mnie męczą – zaproponował Dominik, znów przymykając oczy. Fakt, Anitę trochę sprowokował, chciał, żeby Wojtek był wtedy zazdrosny, ale Dagmara i inne uczennice doprowadzały go już do szału. Musiał nawet zmienić swój profil na Facebooku na ukryty, bo te gówniary pisały takie komentarze, że mógłby mieć z tego powodu kłopoty.
– Podobno obrączka na palcu odstrasza nachalne dziewczyny – zaśmiał się Wojtek. Dobrze wiedział, jakie Dominik ma powodzenie, ale mógłby czasami wykazywać więcej skromności. Taa…. On i skromność… „Skromny Dominik” byłby idealnym przykładem oksymoronu na testach gimnazjalnych i maturze z polskiego.
– Spaliśmy ze sobą dopiero dwa razy, a ty już mi się oświadczasz? – usłyszał ironiczny głos.
Skapitulował. Z Dominikiem się nie dało rozmawiać na ten temat. On i te jego odpowiedzi. Westchnął, ale uśmiechnął się. Będzie musiał po prostu przywyknąć.

9 komentarzy:

  1. Oooooooo Boże! Ten rozdział był taki uroczy! Mam nadzieję, że ten nastrój się utrzyma :D.
    Pozdrawiam i życzę weny.
    M.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham, kocham, kocham. K O C H A M

    OdpowiedzUsuń
  3. Podoba mi się to opowiadanie przede wszystkim dlatego ze akcja nie rozgrywa się za szybko. Sporo czasu minęło zanim Wojtek i Dominik się zeszli. Sceny do fajnie opisane jest sporo dialogów. Po prostu podoba mi się.
    Martyna

    OdpowiedzUsuń
  4. Muszę powiedzieć, że się wciągnęłam w to opowiadanie. Przeczytałam je w...zaraz popatrzę na zegarek...w 10 godzin, no z małymi przerwami na obiad i inne obowiązki. Bardzo podoba mi się ten pomysł. Wszystko dzieje się tak naturalnie i humorystycznie, że aż czeka się z niecierpliwością na ciąg dalszy. Fabuła, mimo że można powiedzieć jest "obcykana" bo można znaleźć ją z łatwością, nawet w Trudnych Sprawach (chociaż związku homo nigdy tam nie widziałam), to w twoim opowiadaniu jest takie coś, taka iskierka, która bardzo odróżnia ją od innych, które są po prostu szare w porównaniu do twojego bloga. Nigdy nie wiadomo co się wydarzy (no może tego że Wojtek wtedy zasnął, ale to samo w sobie było nawet logiczne), a jak już się wie to coś wędruje mi przez myśl że nikt by tego lepiej nie wymyślił. Opowiadanie jest bardzo piękną polszczyzną napisane, jak na razie nie widzę zbyt wielkich błędów (zawsze się przecież zdarzają, nawet w drukowanych książkach czy podręcznikach), no po prostu pozazdrościć talentu. Jedno co mnie denerwuje (ale w dobrym sensie) to ta Dagmara i Anita, bo nie mogą zrozumieć że Dominik się nimi nie interesuje tylko trują mu te cztery litery. Swoim słowem jakby to powiedziały piękne cztery litery. Ale cieszę się że są takie postacie, dzięki temu ten związek nie jest nudny. Bo tak to byłoby "o kochamy się, ale super, no to teraz chodźmy się przespać i powtórzymy cały schemat od nowa". A tak to ciągle dzieję się coś nowego, tu zazdrosny z tego powodu, potem tak jakby można powiedzieć "zdrada", tu że niby ma dziecko (właśnie, przecież Wojtek jeszcze o tym nie wie że to siostra, ale nie przyuważyłam, teraz to się skołowałam). No po prostu to się nie staje nudne, chce się czytać dalej. A tu takie zaskoczenie. Koniec. I potem człowiek się zastanawia jak przetrwa te 1,5 tygodnia, czy ile tam będziesz nas trzymała w niepewności, bez dalszej części. Już dawno bym się zabrała za czytanie tego bloga, ale jak weszłam na pierwszy rozdział, i tylko tak szybko przeleciałam wzrokiem tekst, i zauważyłam dwa zdania: "Mamo, ja nie chcę tu. Chcę do Hogwartu!"-sądziłam że tekst jest związany z Harrym Potterem i szczerze odechciało mi się czytać. Ale ostatnio z czystej ciekawości zaglądam tu, patrzę nowy rozdział i też przeglądam go wzrokiem. Akurat bardzo uchwycił mój wzrok ich kolacja. Czytam i normalnie popukać chciałam siebie w głowę, jak mogłam myśleć że to jest o Harrym? Bardzo się cieszę, że wyprowadziłam siebie z tak karygodnego błędu. Szkoda by było gdybym tego jednak nie przeczytała. No a teraz pozostało mi tylko czekać aż napiszesz kolejny. Ach, te czekanie jest męczące. Kto to wymyślił? No, ale naprawdę warto czekać.
    Duuuużo weny
    Juliet

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za komentarz:)
      I muszę Ci powiedzieć, że trafiłaś w punkt. Był czas, gdy siedziałam w domu i oglądałam tego typu programy i to mi właśnie poddało pomysł z takim opowiadaniem. Będzie trochę takich rzeczy i bezpośrednich nawiązań do tych programów - i to już w następnym rozdziale, ale trochę w innym sensie.
      Widzę, że nie lubisz HP. Szkoda, bo to właśnie zamierzamy pisać z Verry, jak skończymy Hidena. No ale wiadomo, każdy lubi co lubi:)
      Przypomniałaś mi też o pewnej rzeczy, będę musiał to jakoś wpleść :)

      Usuń
    2. Znaczy lubię HP jako książki. Za blogami jakoś tak nie przepadam ale dla was się poświęcę i będę to czytała. Kto wie może dzięki wam przekonam się do tego?
      Juliet

      Usuń
  5. Hej,
    cieszę się, że Dominik powiedział Anice, że nic z tegonie będzie, a ta kokacja...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  6. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, bardzo cieszę się, że Dominik powiedział Anice, że nic z tegonie będzie...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  7. Hejeczka,
    wspaniały, cieszę się, że Dominik powiedział Anice, że nie ma co liczyć na cokolwiek...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń