Dziękuję
za komentarze i zapraszam na rozdział 14. Z betę dziękuję Hekate.
Wojtek
początkowo był zbyt zaskoczony pytaniem, dopiero po chwili zareagował,
marszcząc brwi. Czy Dominik mu właśnie zasugerował , że dostał te łyżwy za
seks?!
–
A chcesz mieć do kompletu podbite drugie oko? – warknął. No co ten dupek sobie
wyobrażał? Za kogo on go miał? Za męską dziwkę? Zły jak diabli spakował z
powrotem ten nieoczekiwany prezent do pudła, a potem do papierowej torby i
postawił obok swojego bagażu.
–
No wiesz, nikt nie kupuje ot tak ledwo co poznanemu facetowi drogiego sprzętu
sportowego. – Dominik podszedł bliżej z niezbyt zadowoloną miną. – Zamierzasz
je zatrzymać?
–
Oczywiście, że tak. – Wojtek, który dosłownie jeszcze przed sekundą nie wiedział,
co ma z nimi zrobić, teraz nie miał już wątpliwości. Zostawi je sobie, choćby
nawet tylko po to, żeby zrobić na złość Dominikowi za te głupie insynuacje. On
naprawdę sądził, że przyszedłby do niego wczoraj, gdyby coś zaszło między nim a
Alanem? Idiota! – A ty możesz się tylko zastanawiać, jak daleko się posunąłem, skoro
ktoś postanowił aż tak się odwdzięczyć.
–
Raczej zastanawia mnie, jakiego dowodu wdzięczności oczekujesz ode mnie za całą
noc… – odgryzł się Dominik i chciał chyba jeszcze coś dodać, ale nie zdążył, bo
wściekły Wojtek walnął go w szczękę. I to naprawdę mocno. Nie spodziewał się
tego, więc zanim zdążył jakkolwiek zareagować, uderzył plecami o ścianę i
poczuł metaliczny smak krwi na wardze. Otarł ją dłonią, zostawiając na skórze
czerwoną smugę. Okej, może faktycznie trochę przesadził, ale naprawdę wkurwił
go ten liścik. A kiedy był wkurwiony, zawsze reagował w ten sam sposób, chciał w
odwecie jak najbardziej komuś dopiec. Jak widać, wyszło nawet lepiej, niż
zakładał, bo Wojtek był naprawdę wściekły. Stał i patrzył na niego spod byka, rozmasowując
sobie rękę.
–
Pokaż to. – Chwycił go za nadgarstek. Zderzenie
z twardą kością żuchwy musiało boleć.
–
Odwal się! – Wojtek próbował oswobodzić rękę, ale mu na to nie pozwolił.
–
Włóż ją pod zimną wodę – usłyszał głos Dominika i prychnął pod nosem.
–
Dzięki, jakbym sam na to nie wpadł – mruknął ironicznie i w końcu, kiedy palce
na jego nadgarstku rozluźniły się, wyrwał dłoń z uścisku.
Drzwi
do łazienki trzasnęły, może nawet trochę za mocno, kiedy je zamykał, ale po tym,
co usłyszał, nie panował nad sobą. Odkręcił zimną wodę i włożył rękę pod
strumień. Czy ten cholerny Dominik zawsze musiał wszystko psuć? A już myślał… W
nocy było im tak dobrze. Kurwa, to było jak powtórka z rozrywki. Przecież w
zeszłym roku, gdy Dominik zaprosił go na kawę, też na początku był miły, a
potem zmienił się nie do poznania. I to tylko dlatego, że odrzucił jego
zaproszenie na mecz. Nagle stał się zgryźliwy, złośliwy i wredny. Tak jak
teraz. Choć nie… Teraz to zdecydowanie przegiął.
Wyszedł
z łazienki i chwycił wisząca na krześle szarą bluzę z kapturem. Bolała go ręka,
był zły, głodny i…
–
Co ty tutaj jeszcze robisz? – zapytał, patrząc na siedzącego na jego łóżku
Dominika. No on to miał tupet! Czy naprawdę sądził, że będzie chciał z nim
teraz rozmawiać?
–
Wymeldowałem się już ze swojego pokoju. – Dominik tylko wzruszył ramionami i
oparł się o poduszki. Wojtek prychnął. Nie dość, że ten drań zachowywał się,
jakby był u siebie, to jeszcze nie okazywał żadnej, choćby najmniejszej oznaki
poczucia winy. Jakby przed kilkunastoma minutami zupełnie nic się nie
wydarzyło, jakby nie powiedział tych wszystkich słów i w efekcie nie dostał w
pysk.
–
Nie obchodzi mnie to, może ktoś inny cię przygarnie. Tylko lepiej dwa razy się
zastanów, zanim otworzysz usta, bo może się okazać, że czas do wyjazdu
spędzisz w holu. Sam. – Wojtek podszedł,
chcąc go wyrzucić ze swojego łóżka, a potem z pokoju, ale zanim zdążył
cokolwiek zrobić, Dominik chwycił go za rękę i pociągnął na siebie. – Co ty
wyprawiasz?! Mówię ci przecież, że… – nie zdołał dokończyć, bo został
bezceremonialnie przewrócony na plecy i przyblokowany tak, że nie mógł się
ruszyć.
–
Nigdzie nie idę – mruknął Dominik,
trzymając go mocno. – Na pewno nic między wami nie zaszło? – zapytał, patrząc
na niego uważnie.
Wojtek
aż sapnął z niedowierzaniem. Ten dupek zachowywał się tak, jakby to jemu
należały się jakieś wyjaśnienia. A może jeszcze oczekiwał przeprosin? W tym
momencie naprawdę miał ochotę poprawić cios w szczękę. I dołożyć coś w bonusie.
On był po prostu okropny. A jego bezczelność przekraczała wszelkie normy! Wojtkowi
przyszło do głowy, żeby na złość mu wymyślić teraz jakąś pikantną historyjkę.
Tak, żeby się odegrać. Tak, żeby…
–
Ładnie pachniesz. Co to za woda? – Dominik chyba znudził się czekaniem na
odpowiedź, bo przesunął nosem po jego szyi, wdychając zapach.
–
Z kranu – odburknął Wojtek, choć dobrze wiedział, że chodziło o wodę toaletową.
Dominik
uśmiechnął się lekko i przesunął się nosem w okolice ucha, a potem wczepił mu
palce we włosy i pochylił się bardziej. Czarne oczy patrzyły w taki sposób, że
Wojtek instynktownie odwrócił głowę. No nie mógł, po prostu nie mógł na to nie
zareagować. Dominik znów zaczynał stosować te swoje sztuczki, a on jak zawsze
zaczynał się na nie nabierać. Jak go jeszcze zacznie całować… Eh, no właśnie… Westchnął,
czując na swoich wargach język, który po chwili wsunął się do jego ust. Był
taki miękki i gorący, i jak zawsze powodował, że zaczynał tracić całą swoją
silną wolę i ulegał. A przecież był na niego zły, musiał być na niego zły, bo… Mruknął
coś niekontrolowanie, gdy poczuł ręce wślizgujące się pod bluzę i koszulkę.
Ciepłe palce delikatnie muskały jego skórę i odwracały myśli od wszystkiego, co
jeszcze przed chwilą było ważne. Te dłonie były… Zaraz… Co to przed chwilą było
takie ważne? Jęknął, gdy Dominik zaczął całować go coraz namiętniej. Bezwiednie
rozchylił usta, pozwalając mu pogłębić pocałunek. Cholera, jak zawsze przy nim
tracił jakąkolwiek samokontrolę, a resztki zdrowego rozsądku gdzieś ulatywały. Tak
samo było w szkole. Niby nigdy nie powinien sobie pozwalać na takie sytuacje,
jak te w toalecie, ale wtedy po prostu nie myślał racjonalnie. Dominik nie
powinien tak na niego działać. To powinno być zabronione. To powinno…
–
Nie, czekaj! – Otrząsnął się, gdy poczuł palce na rozporku swoich spodni. Odetchnął
głęboko, przymykając oczy. Z jednej strony coś w nim krzyczało, żeby pozwolił
mu działać, ale z drugiej… Ten drań przecież nie może czuć się bezkarnie. To,
co powiedział wcześniej, było naprawdę podłe. – Chyba o czymś zapomniałeś. –
Podniósł się lekko i oparł na łokciach. Starał się nie patrzeć na wprost, bo
opuchnięte lekko usta i rozgorączkowany wzrok tylko go rozpraszały. A musiał
być stanowczy, jeżeli chciał osiągnąć jakikolwiek rezultat.
–
Zapomniałem? – Dominik spojrzał na niego mało przytomnym wzrokiem. – Myślałem,
że jesteś zbyt obolały po wczoraj, chciałem tylko… Ale nie, jasne, mam w torbie
– poderwał się, jednak zaraz opadł z powrotem po dość mocnym pacnięciu w głowę.
–
To nie jest śmieszne! – Wojtek zmarszczył brwi. – Jeszcze nie tak dawno insynuowałeś,
że spałem z Alanem, nie wspominając już nawet o dalszych wypowiedziach. Nie
uważasz, że coś mi się teraz od ciebie należy? – zapytał. – Wiesz, takie słowo
na literę pe… – Spojrzał na niego ponaglającym wzrokiem.
–
Pieprzony hokeista? – prychnął Dominik, ale widząc niezadowoloną minę Wojtka,
westchnął i przyciągnął go do siebie. – Okej, niech ci będzie, przepraszam –
powiedział. – No naprawdę – dodał, zauważając powątpiewanie co do szczerości
tych słów. – Po prostu wkurza mnie ten gość.
–
Alan jest naprawdę w porządku. I nie, nic z nim nie robiłem.
Wojtek
założył ręce za głowę, wpatrując się w sufit. Nie zamierzał mu mówić o
pocałunku, to było zupełnie nieistotne i nic nie znaczyło. Raczej uświadomiło,
że tak naprawdę wciąż myśli tylko o Dominiku. Dominiku, który mimo tej swojej
arogancji i bezczelności, naprawdę go pociągał jak nikt inny. Owszem, ktoś z
charakterem Alana na pewno lepiej by się sprawdził w związku, ale Dominik… On
po prostu miał to coś, obok czego nie dało się przejść obojętnie. To był taki
diabeł w ludzkiej skórze, który emanuje złem, ale jednocześnie fascynuje. Zupełnie
jak Woland z jednej z jego ulubionych książek – „Mistrza i Małgorzaty”. Tamten
też był przystojny, czarujący, wręcz urzekający swoją osobowością. To jednak
nie zmieniało faktu, że był wcieleniem szatana. Przebiegłego manipulanta, który
potrafił przewrócić świat do góry nogami, a jego iluzja była tak silna, że
ktokolwiek stanął na jego drodze, od razu w nią wpadał. Oczywiście to tylko
postać fikcyjna, ale Wojtek nie mógł oprzeć się wrażeniu, że podobieństwo jest
uderzające. Uśmiechnął się, patrząc na Dominika. Jeżeli piekło miało wyglądać
tak, jak wczorajsza noc z nim, to on chyba nie miał nic przeciwko…
–
Pospiesz się, mamy mało czasu! – Wojtek miotał się, zbierając z podłogi swoje
ciuchy, które jeszcze nie tak dawno Dominik porozrzucał po całym pokoju. Co
prawda nie poszli na całość, ale chyba każda forma seksu po takiej kłótni byłaby
czymś niesamowitym. Zwłaszcza, jak się miało przewagę nad partnerem, który najwyraźniej
jednak zrozumiał swoje idiotyczne zachowanie i starał się je za wszelką cenę
wynagrodzić.
–
Aż taki głodny jesteś? – Dominik ubierał się powoli i spokojnie. Jemu w tym
momencie wystarczyłaby kawa, nie miał ochoty nic jeść.
–
Tak! – Wojtek błyskawicznie wciągnął na siebie spodnie, a teraz zapinał już
suwak bluzy. Za pół godziny zamykali serwis śniadaniowy, a jemu naprawdę
burczało w brzuchu. – Idziesz, czy zostajesz? – spytał, zabierając kartę
hotelową i chowając ją do kieszeni.
–
No idę, idę. – Dominik włożył buty i ruszył w stronę drzwi.
Zjechali
na dół windą i mijając recepcje, natknęli się na kilka osób z ich grupy.
–
Co ci się stało? – Anita od razu podbiegła do Dominika, oglądając z bliska jego
twarz. No cóż, siniak nabrał już trochę koloru i wyglądał, delikatnie rzecz
ujmując, nieciekawie. – Ktoś cię pobił? – Próbowała dotknąć jego skroni, ale jej
nie pozwolił.
–
Nie, po prostu uderzyłem się. – Pokręcił
głową, odsuwając się nieco. – Nic mi nie jest – westchnął, widząc zatroskane miny
koleżanek.
–
No nie wiem. – Dorotka spojrzała na niego sceptycznie. – Musiałeś się porządnie
walnąć. Kto jak kto, ale ty wiesz, że takie uderzenia… – Zagryzła wargę i
podeszła do recepcji, a po chwili wróciła z jakąś mapką w rękach. – Tu jest
punkt medyczny. Ponoć nic wielkiego, ale ktoś przynajmniej cię obejrzy –
powiedziała i wcisnęła mu w rękę rozkład budynków w ośrodku. – Mam iść z tobą?
– zapytała, widząc jego niezdecydowanie, ale tylko pokręcił głową. W sumie to
się nawet nieźle składało. I tak miał coś do załatwienia… Poprosił tylko
Wojtka, by wziął mu z bufetu jakąś kawę, albo nawet dwie i ruszył do wyjścia z holu.
–
No, nieźle. – Lena, która nie poszła do windy z dziewczynami, uśmiechnęła się
do swojego najlepszego przyjaciela. Przekrzywiła lekko głowę, przyglądając mu
się uważnie. Wyglądał tak jakoś inaczej. Nie była w stanie powiedzieć, co
dokładnie się zmieniło, ale miała pewien pomysł odnośnie tego, co mogło się
stać. – Ktoś cię ponoć widział z jakimś
przystojnym facetem – zaśmiała się i mrugnęła sugestywnie.
–
Co?! – Wojtek aż zbladł. Mina przyjaciółki była jednoznaczna. – Z którym? To
znaczy kiedy? – zapytał lekko spanikowany. Cholera, przecież nie obściskiwał
się z nikim publicznie. No chyba, że ktoś go widział z Dominikiem w tych
chaszczach lub z Alanem w lasku…
–
Z którym? – Lena, która chciała sobie po prostu zażartować, spojrzała na niego
zdezorientowana. – To ilu ich było? – zapytała, poprawiając okulary.
–
Co? Nie… To znaczy… No bo tak głupio wyszło… – Wojtek plątał się w tym, co
chciał powiedzieć. A raczej w tym, czego nie chciał powiedzieć. Nie sadził,
naprawdę nie sądził, że ktoś mógł go widzieć w takiej sytuacji. Był
nauczycielem, do cholery.
–
Wojtek… – Lena przewróciła oczami. – To był żart. Po prostu jak cię zobaczyłam
z Dominikiem, myślałam, że… Ale z tego, co mówisz, to on nie był jedyny –
roześmiała się. Kto by pomyślał. Ten zawsze nieśmiały facet miał takie wzięcie.
Naprawdę dobrze mu zrobiło uporanie się z własną orientacją. Przynajmniej
wiedział już, na czym stoi. I z jego typowo słowiańską urodą naprawdę musiał
być atrakcyjny dla innych facetów, skoro nawet nie wiedział, o którym mowa. Ale
przyszedł z Dominikem. Nie, żeby jej to przeszkadzało. Wręcz przeciwnie.
Wszystko się zmieniło w momencie, gdy dowiedziała się, że on woli facetów. Nie
była jakąś desperatką, żeby próbować poderwać geja. Bez przesady.
–
Był jedyny… – Wojtek, mimo tego że starał się zachowywać pozory normalności,
uciekał wzrokiem. Miał wrażenie, że gdy Lena spojrzy mu w oczy, wszystkiego się
dowie. A to przecież była tak prywatna rzecz. Przecież nie mógł jej powiedzieć,
że tej nocy kochał się z Dominikiem i było cudownie. Tylko teraz boli go tyłek,
ale i tak nie żałuje, bo jak mógłby żałować czegoś, co powoduje niekontrolowany,
choć z pewnością nieco głupkowaty uśmiech na jego twarzy?
Lena
najwyraźniej zauważyła jego zażenowanie, bo taktownie nie drążyła tematu. Nie
mogła mieć oczywiście pewności, ale chyba domyślała się, co się stało.
–
Muszę iść się spakować, a ty masz piętnaście minut do końca serwisu, więc
lepiej się pospiesz – powiedziała, patrząc na zegarek. Zanim jednak odeszła,
odwróciła się jeszcze.
–
Wiesz, ominęły cię chyba wszystkie atrakcje... Zapamiętasz coś chociaż z tego
wyjazdu? – zapytała, nie mogąc opanować ciekawości.
–
Zapamiętam. Zdecydowanie zapamiętam. –
Wojtek uśmiechnął się w odpowiedzi i ruszył w stronę stołówki. Tak, on miał o
wiele lepsze atrakcje. Ale teraz był tak strasznie głodny, że później się nad
tym pozastanawia.
Dominik,
będąc już na zewnątrz, złożył mapkę i schował ją do kieszeni. Nie zamierzał iść
do żadnego punktu medycznego. Zamierzał sobie za to z kimś porozmawiać. Pewnym
krokiem skierował się w stronę dużego przeszklonego budynku.
Na
lodowisku tym razem było sporo osób. A tak konkretnie facetów, którzy chyba
rozgrywali jakiś amatorski mecz, bo mieli sporą widownię, złożoną głównie z
nastolatek. Dominik podszedł do bandy, patrząc przez chwilę na rozgrywkę.
Szukał Alana. Oczywiście nie mógł mieć pewności, ale tak mu się wydawało, że go
tu znajdzie. I znalazł. Właśnie wpakował krążek do bramki, co zostało
nagrodzone oklaskami dobiegającymi z trybun. Po chwili gra została wznowiona od
środka lodowiska. Tym razem wszystko zadziało się dużo brutalniej, bo jakiś hokeista
uderzył w bandę z takim impetem, że cała się zatrzęsła.
–
Alan, kurwa. To nie mecz ligowy, co ty odpierdalasz! – Chłopak, który wpadł na
bandę, właśnie się podniósł i zdjął kask. Mógł mieć do najwyżej szesnaście lat.
– Nie jestem twoim workiem treningowym – warknął, ale zaraz odzyskał rezon, gdy
zerknął na widownię. Pomachał do kogoś i założył z potworem kask. Nie mógł
wyjść na frajera przed taką publicznością.
–
Nie jęcz, młody, sam chciałeś z nami grać. – Alan podjechał bliżej, ale niespodziewanie
minął chłopaka i oparł się o bandę naprzeciwko Dominika. – Ty? Tutaj? – Ściągnął
kask, patrząc na niego z ciekawością. A raczej na jego sporego, fioletowego
siniaka.
–
A co, spodziewałeś się kogoś innego? – Dominik uśmiechnął się ironicznie. –
Przykro mi, ale się rozczarujesz – powiedział, nie zwracając uwagi na
ponaglające krzyki z lodowiska.
–
Tak, na pewno jest ci z tego powodu niesamowicie przykro… – Alan pokręcił
głową, dając mu do zrozumienia, żeby nie robił z niego idioty. Machnął ręką w
stronę swoich kolegów, że zaraz wróci i oparł się o bandę, zakładając ręce na
piersi. – Czego chcesz? – zapytał.
–
Co to za numer z tym łyżwami? – Dominik nie zamierzał bawić się w żadne
podchody, od razu przeszedł do rzeczy. – Liczysz na coś? Wiesz, zawodowy
sportowiec, drogie prezenty… Łatwo tak kogoś ogłupić.
–
A, o to chodzi. – Alan spojrzał na niego rozbawiony. Naprawdę nie sądził, że jego
prezent może wywołać taką reakcję i miał ochotę się roześmiać. To była
ewidentna zazdrość… Fakt, Wojtek podobał mu się, ale ważniejsze było to, że wreszcie
mógł z kimś tak szczerze porozmawiać.
Nie był głupi, zauważył, że go ciągnie do tego całego Dominika. A łyżwy? Miał
ich mnóstwo, głównie od sponsorów. Te akurat na niego nie pasowały, ktoś się
pomylił i wysłał o rozmiar za małe. A skoro Wojtkowi tak spodobała gra w hokeja,
to nawet się nie zastanawiał, tylko po prostu je spakował i zostawił dla niego
w recepcji. Jak widać, komuś się to bardzo nie spodobało. Alan odchylił głowę i
zmrużył oczy. Ale go korciło, żeby utrzeć temu facetowi nosa. No co, zasłużył
sobie…. – Po prostu mi się spodobał … – powiedział i zawiesił głos, widząc w
czarnych oczach najpierw irytację, a później gniew. – Masz z tym jakiś problem?
– zapytał prowokacyjnie.
–
Mam – warknął Dominik, stając naprzeciwko. Cholera, wiedział, że między nimi
nic nie zaszło, ale Wojtek był teraz na takim etapie oswajania się z własną
orientacją, że mimo swojego wieku i dojrzałości był podatny na wszelkiego
rodzaju flirt i miłe słówka. Zwłaszcza
gdy facet był przystojny i umiał „czarować”. No cóż, on sam nigdy nie wykazywał
się zbytnią wrażliwością, o jakimkolwiek romantyzmie nie wspominając, wolał
więc działać profilaktycznie i pozbyć się potencjalnej konkurencji. – Po prostu odwal się od niego i nie mieszaj mu
w głowie. Dobrze wiesz, że dla ciebie mógłby być tylko przygodą.
–
A dla ciebie? – zainteresował się Alan. Po tym, co wczoraj usłyszał, naprawdę
był ciekawy. Choć i tak miał niemal pewność, że nic im z tego nie wyjdzie.
Wojtek… On szukał miłości. Chciał być z kimś, kto będzie go kochał, komu
naprawdę będzie zależało, kto poświęci mu całą swoją uwagę. A Dominik? No cóż,
praktycznie go nie znał, ale był dobrym obserwatorem i wiedział z własnego
doświadczenia, co to za typ faceta. Tacy nie pchają się do związków. Po prostu,
jak ktoś wpadnie mu w oko, to nie odpuści, dopóki nie dostanie tego, czego
chce. Na początku będzie zazdrosny, zaborczy, będzie chciał mieć kochanka tylko
dla siebie, ale w końcu i tak się znudzi. – Chyba coś ci wczoraj nie wyszło… To
on cię aż tak urządził?
–
A to już nie jest twoja sprawa – stwierdził zimno Dominik, który nie zamierzał
nikomu się tłumaczyć, a już na pewno nie jemu. – Po prostu przestań zawracać mu
głowę i…
–
Alan! Ogarnij tego swojego brata! – Jeden z hokeistów podjechał do nich,
pokazując na chłopaka, który wcześniej wpadł na bandę. – Nie wiem, czego ty go
uczysz, ale za takie faule to cały mecz przesiedziałby na ławce!
–
Dobra, już idę. – Alan spojrzał na lodowisko i chwycił swój kij. Wyjeżdżając na
lód, jeszcze raz zerknął na Dominika. Owszem, był przystojny. Bardzo
przystojny. Nie dziwił się Wojtkowi, że stracił dla niego głowę. Ale miał
wrażenie, że to naprawdę nie był facet dla niego. Tylko o tym już sam będzie się
musiał przekonać.
Wojtek
jeszcze raz sprawdził, czy aby na pewno niczego nie zapomniał spakować i zapiął
suwak torby. Zaczynał się niecierpliwić. Już jakieś pół godziny temu wrócił do
pokoju z dwoma kubkami kawy, która dawno zdążyła wystygnąć. Nie miał pojęcia,
co Dominik robi tak długo w punkcie medycznym. Może faktycznie to uderzenia
miało jakieś poważniejsze skutki i zatrzymali go na dłużej, albo wysłali do
szpitala, żeby zrobić jakieś badania? Wyjął z kieszeni komórkę, ale żadnej
wiadomości nie było. Cholera, w takim wypadku na pewno dałby znać. A może…
Zaczęły mu już przychodzić do głowy różne myśli, gdy nagle usłyszał otwierające
się drzwi. No w końcu!
–
Gdzie ty byłeś tyle czasu? – podszedł, przyglądając mu się ze zmarszczonymi brwiami.
Sądził, że chociaż dadzą mu jakiś kompres czy coś…
–
Musiałem czekać, nie tylko ja tak marnie skończyłem weekend. – Dominik skłamał gładko i podniósł z szafki
kubek z zimna kawą. – Chyba powinniśmy się już zbierać, zaraz mamy autokar.
–
Mhm. – Wojtek chwycił z wieszaka swoją kurtkę, ale zanim zdążył ją założyć,
Dominik przyciągnął go do siebie. Po chwili poczuł jego smakujące kawą usta na
swoich. Uśmiechnął się, obejmując go mocno w pasie. Nie chciał stąd wychodzić.
Miał głupie wrażenie, że to wszystko, co wydarzyło się podczas tego weekendu,
skończy się, kiedy tylko wrócą do normalnego życia. Że to okaże się tylko taką
przygodą, której jednak nie będzie potrafił zapomnieć. Że…
–
Nad czym ty się znowu tak zastanawiasz? – Dominik pacnął go w głowę, bo miał
wrażenie, że gdzieś mu odpływa.
–
Jakbym ci powiedział, to byś mnie wyśmiał. – Wojtek pokręcił głową.
–
Pewnie tak. Twój tok myślenia czasami mnie załamuje. – Dominik odsunął się i
chwycił swoją torbę, zakładając ją sobie na ramię. – Chodź, bo moje ręce znowu
mają ochotę rozpiąć ci ten suwak bluzy, a nie chcemy, żeby znudzili się
czekaniem i pojechali bez nas – uśmiechnął się i otworzył mu po dżentelmeńsku
drzwi, co jednak nie spotkało się z aprobatą, a on sam został po prostu
wypchnięty na korytarz.
intrygujące...
OdpowiedzUsuńChłopiec
Zostanawiam się jak rozwinie się ich relacja po powrocie do szkoły. Ten ośrodek to trochę jak inny świat, ale zaraz wrócą do rzeczywistości i kto wie co zrobią...
OdpowiedzUsuńA zazdrosny Dominik jest dość zabawny... Zdaje sobie sprawę, że nie jest idealny, więc pozbywa się innych możliwych kandydatów... Plus za strategię :)
Kiedy oni w końcu pogadają szczerze i wyznają swoje uczucia? Dominik powinien powiedzieć Wojtkowi, że ma go na oku już od dłuższego czasu.
OdpowiedzUsuńWeny, weny i jeszcze raz weny!
M.
Mam nadzieję, że Dominik zmieni swój charakter i w końcu będą razem 😊
OdpowiedzUsuńLiczę na kolejną część przed 16 maja, może przyda mi się na ustną maturę z polskiego jako tekst kultury :D
Ok, dostaniesz, z dedykacją :)
UsuńDzień dobry/Dobry wieczór/Hej!
OdpowiedzUsuńZ góry przepraszam za wszelkie błędy.
Nie będę się rozwodzić nad tym, jak i kiedy trafiłam na bloga, bo właściwie to był on już w zakładkach od dawna, skoro w końcu jakieś opowiadanie nie dotyczyło nastolatków. Właściwie można powiedzieć, że z tego tylko powodu zdecydowałam się zajrzeć i w sumie całkiem miło spędziłam wczoraj czas, jak już się zabrałam.
Przyznam szczerze, że na początku kręciłam nosem. Bo Wojtek był taki nijaki. Bo Dominik się wydawał takim typowym, pewnym siebie facetem. Bo ogólnie styl jako tako mi nie podszedł, ale był lekki i dobrze się czytało, więc nim się obejrzałam byłam już przy dziesiątym rozdziale, a później zaraz przy czternastym. I ogólnie mi się podobało. To znaczy, ja mam już duże wymagania, aż do przesady, jakbym liczyła, że ktoś mi napisze na blogu coś na miarę książki. Ale mam matury, wczorajszy dzień mnie trochę wewnętrznie zabił, a kolejne pewnie dobiją, więc zdecydowałam się przeczytać coś po polsku, z naszego podwórka. I było miło. Tak po prostu. Bardzo swojsko, jakkolwiek głupio to brzmi.
To może brzmieć bardzo chłodno, ale naprawdę im dłużej czytałam, tym lepiej się bawiłam. To opowiadanie zyskuje zdecydowanie naturlanymi żartami i docinkami Wojtka z Dominikiem (kto nie lubi takich rzeczy, prawda?). I zdecydowany plus za Lenkę, tak mało dobrzych, żeńskich postaci się trafia. Z czasem nawet już nie zwracałam aż tak uwagi na kilka rzeczy, które mi na samym początku przeszkadzały (o których może później, jak chwalę, to głupio tak) i sam fakt, że praktycznie połknęłam te czternaście rozdziałów w trzy-cztery godziny, mówi sam za siebie. Widać, że z czasem coraz pewniej czujesz się z kreacją bohaterów, rozwijasz ich charakter i nie są już tacy papierowi, obsunięci tymi kilkoma zdaniami. I najważniejsze - Wojtuś przestaje być taką pierdołą (przepraszam). Pojawiają się też inni bohaterowie, wzbudzający pewne zainteresowanie (miałam nie mówić, że lubię Alana, ale lubię i wierzę, że pojawi się jeszcze kiedyś, bo można z jego wątku coś wycignąć). Także najważniejsze, że bawiłam się dobrze, na chwilę zapomniałam o stresie i naprawdę szanuję i podziwiam Twoją pracę.
To z tych minusów, a raczej z rzeczy, które mi przeszkadzały, bo zwracam na nie uwagę, a innym może nie robią większej różnicy. Opisy. Bardzo, bardzo mało opisów. Każda postać została potraktowana w trochę smutny sposób, że "włosy ma takie, oczy ma takie i ogólnie to jest całkiem przystojny". To znaczy, nie zrozum mnie źle, ja nie oczekuję żadnych referatów o wyglądzie zewnętrznym, tylko te opisy były dość suche i wiem, że każdy sobie wyobrazi bohatera, ale jakbyś może uwzględniła chociaż pewne drobne cechy charakterystyczne, to byłoby nieco ciekawiej. Może też trochę brakowało mi też opisów świata tak ogólnie, miejsc, w których są, bo, moim zdaniem, takie opisy ożywiają całość. I właściwie kolejna rzecz, jaka mnie bardzo męczyła to ta skacząca z bohatera na bohatera narracja. Lub raczej punkt widzenia. Chodzi mi o to, że na początku piszesz w trzeciej osobie z tak jakby punktu widzenia Wojtka, a nagle przeskakujesz w połowie dialogu na Dominika i to trochę mylące. Na przykład, spójrz na rozdział czternasty, na rozmowę Alana z Dominikem. Jest Alan, są jego myśli i nagle jest znowu Dominik i jego przemyślenia, a później znowu Alan. To pewnie tylko mnie męczy, więc uznaj, że się czepiam, bo po prostu o wiele płynniej by to wyszło, gdybyśmy znali tylko myśli jednej ze stron. I tu mogę jeszcze dodać, że właśnie trochę też mi nie pasowało to, że jak pojawiała sie jakaś niewiadoma, to zaraz też podawałaś odpowiedź i nie było żadnego napięcia, tajemniczości, jak zwał, tak zwał. Jednak znowu, to opowiadanie obyczajowe, więc właściwie można uznać, że nie potrzeba tu szczególnego napięcia.
UsuńOgólnie, jak już pisałam gdzieś tam wyżej, było miło i przyjemnie. Mam nadzieję, że postać Wojtka z czasem rozwinie się jeszcze bardziej i przestanie dramatyzować. Chociaż to polonista, dusza romantyka, w sumie i tak zrobił się o wiele bardziej zdecydowany niż na samym początku. A, czuję też, że Dominik będzie miał kłopoty z Dagmarą. Oby tylko nie było, jak w tych wszystkich Trudnych Sprawach, bo będę miała ochotę dziewczynie przywalić. I też tak cichutko liczę, że dowiemy się czegoś więcej o rodzinie Dominika, bo bardzo chciałabym zobaczyć, jak zachowuje się w innym otoczeniu niż szkoła. Jestem słaba na wszelkie relacje między rodzeństwem. A co do romansu - nie chcę mówić, że Wojtek z Dominikem do siebie nie pasują, ale z pewnością nie ma między nimi szczególnie romantycznych uczuć. Takich szczerych uczuć, przynajmniej dla mnie, ale jestem ciekawa, jak to z czasem się rozwinie.
To życzę powodzenia w dalszym pisaniu (czasu i chęci do tego, przede wszystkim). Pewnie jakoś będę zaglądać, w końcu tyle wolnego czasu się szykuje. Z rozdziału na rozdział jest coraz ciekawiej i chociaż nie wiem, na ile mniej więcej planujesz całość, to wydaje mi się, że jeszcze dużo ciekawych sytuacji czeka na Wojtka i Dominika.
Pozdrawiam!
Dziękuję za tak rozbudowany komentarz.
UsuńTo mój pierwszy fik autorski, do tej pory od lat leciałam na fanfikach, więc tak, to pierwsza próba tworzenia własnego świata i własnych postaci. Do tej pory byłam przyzwyczajona że i ja, i czytelnicy, znają bohaterów i świat. Mam nadzieję, że w tej kwestii się rozwinie.
Stąd też wynikaj problemy z opisami (czy to bohaterów, czy miejsc). Powoli sobie to przyswajam :) A im więcej konstruktywnych komentarzy, tym lepiej będzie szło. Umiem napisać dobry artykuł publicystyczny, ale pisać opowiadania, gdzie trzeba wymyślić fabułę od A do Zet, muszę się nauczyć metodą prób i błędów, jakoś może lepiej to planować :)
Jeszcze raz dziękuję za komentarz :)
kiedy nowość :D?
OdpowiedzUsuńhej , kiedy następny rozdział
OdpowiedzUsuńNo i gdzie jest kolejny rozdział, co?
OdpowiedzUsuńA ty siedź cicho. Zaraziłaś mnie brakiem weny do pisania. No, ale mam nadzieję, że dzisiaj uda mi się dopisać resztę.
UsuńHej,
OdpowiedzUsuńwspaniale, zacznę od tego... mam nadzieję, że Alan się jeszcze pojawi, może zostaną przyjaciółmi z Wojtkiem, a Dominikowi to się należało za te słowa... Lena to fantastyczna przyjaciółka, zastanawiam się jakie będą ich relacje w szkole...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejka,
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, że Alan się jeszcze pojawi, a może zostaną przyjaciółmi z Wojtkiem? za te słowa to Dominikowi się należało...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńliczę, że Alan się jeszcze pojawi ;) a może zostaną przyjaciółmi z Wojtkiem? a za te słowa Dominikowi się słusznie należało...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga