Dziękuję
za komentarze :) Zapraszam na rozdział
6.
Wojtek
przyszedł do szkoły w niezbyt dobrym humorze. W nocy zdecydowanie się nie
wyspał. A nie wyspał się przez coś, co mu się śniło. Coś, a raczej ktoś. I to w
takiej sytuacji, że… Omal nie zderzył się z wychodzącym z pokoju
nauczycielskiego historykiem, bo na uszach miał słuchawki i w zamyśleniu nie zauważył,
jak otwierają się drzwi. Przeprosił i wszedł do środka. Było jeszcze dość wcześnie,
więc siedziało tu tylko kilka osób, w tym Lena. Wojtek zdjął słuchawki,
przywitał się i odwiesił kurtkę. Dopiero wtedy dostrzegł, że naprzeciwko Leny,
po drugiej stronie szerokiego stołu, siedzi Dominik. Aż mu się gorąco zrobiło i
poczuł, jak jego twarz pokrywają rumieńce. Miał ochotę poszukać sobie innego
miejsca, ale nie mógł przecież zignorować przyjaciółki. Cholera, dlaczego
musiał natknąć się na niego z samego rana i to jeszcze po tym wszystkim, co się
ostatnio działo?! Zrezygnowany podszedł i usiadł obok Leny. Starał się nie
patrzeć na Dominika, mimo iż on zdawał się i tak nie zwracać na niego uwagi. Jedną
ręką podpierał głowę, a drugą coś tam pisał w jakiejś tabelce. Ależ on jest
cholernie przystojny – przeszło przez myśl Wojtkowi, a zaraz potem poczuł
nieprzyjemny skurcz w żołądku. Aż mu się odechciało kawy, którą jeszcze przed
chwilą miał zamiar sobie zrobić.
–
A ty co takie czerwony? – Lena spojrzała na niego znad kubka z herbatą.
–
Zgrzałem się trochę. – Wojtek udał że szuka czegoś w torbie, bo poczuł, że jego
rumieńce przybrały jeszcze dojrzalszej barwy. Miał irracjonalne wrażenie, że
Dominik zaraz wszystkiego, ale to absolutnie wszystkiego się domyśli, łącznie z
tym, co robił pod prysznicem, i go publicznie wyśmieje.
–
Czego tam słuchasz? – Lena zabrał jedną z słuchawek wiszących na jego szyi i
przytknęła do ucha. Nie zdążył jeszcze wyłączyć odtwarzacza. – Metal? Od kiedy
ty słuchasz metalu? – Spojrzała autentycznie zdziwiona. – Niech zgadnę, to
przez Michała, co?
Dominik
lekko uniósł głowę, ale po chwili znów skupił się na notatkach, nie wykazując
swoją postawą nawet cienia zainteresowania ich rozmową.
–
Po prostu niezła muzyka – stwierdził Wojtek, nie bardzo wiedząc, jak ma się
zachować. Po tym, jakie Dominik robił ostatnio sugestie, nie chciał gadać przy
nim o Michale.
–
To dlatego twoja mama mówiła, że musi sobie kupić zatyczki do uszu, bo już z
wami nie wytrzymuje – zaśmiała się Lena. Ostatnio, kiedy była u niego w domu,
nie bardzo wiedziała, o co pani Nowackiej chodziło, a sam Wojtek wydawał się być
wtedy jakby trochę nieobecny. Przez weekend dużo o nim myślała. O jego
orientacji seksualnej, do której w końcu sam się przyznał. Dopuszczenie do
świadomości myśli, że jest gejem, na pewno trochę skomplikowało mu życie, choć
starał się tego nie okazywać. Wiedziała, że jest na tyle nieśmiały, że będzie
miał spory problem ze znalezieniem sobie kogoś. O ile w ogóle się odważy na
taki krok.
–
O, dobrze, że was widzę. – Do pokoju nauczycielskiego właśnie weszła Ania
Dorocińska z jakąś podkładką w ręku. – Musze dzisiaj potwierdzić, ile osób
jedzie – powiedziała, podchodząc do nich i sprawdzając nazwiska na liście. –
Ty, Lena, jak widzę, już zapłaciłaś. Wojtek, co z tobą?
Wojtek
sięgnął do torby po portfel. Zupełnie o tym zapomniał. Z okazji Dnia
Nauczyciela ich szkoła, razem z Liceum nr 2, znajdującym się po drugiej strony
ulicy, organizowała wyjazd w góry. Już dawno się zapisał, ale zapomniał wpłacić
składkę.
–
Okej, odhaczam cię – powiedziała Dorotka, biorąc pieniądze i chowając do
saszetki. – A ty, Dominik? Na pewno nie chcesz jechać? Wcześniej mówiłeś…
–
Nie, na pewno. Mam dużo rzeczy do pozałatwiania w weekend, nie dam rady. –
Dominik pokręcił głową, starając się być przekonujący. Tak naprawdę wcale nie
miał nic do roboty, po prostu zwyczajnie stracił ochotę na ten wyjazd i już
tydzień temu powiedział, że rezygnuje. Co prawda miał dobry kontakt z
nauczycielami, no może poza przemądrzałym matematykiem, któremu wydawało się,
że pozjadał wszystkie rozumy, ale też z nikim jakoś szczególnie się nie
przyjaźnił. I jeszcze ta sprawa z Wojtkiem. Dominik nie miał ochoty przebywać z
nim dłużej, niż to było konieczne. Przynajmniej przez najbliższy czas.
–
Naprawdę nie jedziesz? – odezwała się niespodziewanie Lena. Wojtek wyczuwał w
jej głosie nutkę zawodu, ale chyba nikt inny tego nie zauważył. – Każdemu
przyda się taki odpoczynek od tego krzyku na korytarzach.
–
Lenka, no coś ty, przecież ty uwielbiasz dzieci. – Wojtek zaśmiał się trochę
nerwowo. Wcześniej nie miał pojęcia, że Dominik zrezygnował z wyjazdu. Gdyby
byli tam razem, może odważyłby się z nim porozmawiać i… Nie, do cholery.
Przecież miał wybić go sobie z głowy! Kurwa! – ostatnie słowo musiał
wypowiedzieć na głos, bo wszyscy zwrócił wzrok w jego stronę.
–
Wojtek? – Lena zamrugała oczami i poprawiła swoje duże okulary. Nawet Dominik spojrzał
na niego zdziwiony. Pierwszy raz słyszał z jego ust takie przekleństwo.
Oczywiście epitetów typu kretyn czy idiota już się nasłuchał, ale sam go wtedy
prowokował, więc to było zupełnie coś innego niż rzucanie „kurwami” bez powodu.
–
Nie, sorki, coś mi się przypomniało, nieważne. – Wojtek wbrew sobie zrobił się
cały czerwony. Był na siebie wściekły. Przez te głupie myśli, fantazje i sny,
zaczynał się zachowywać po prostu dziwnie, a jego reakcje były niemal
absurdalne. Ciekawe, co by Lena powiedziała, gdyby się przyznał, że śnił mu się
dzisiaj seks z Dominikiem, już nie mówiąc o tym, że wcześniej, fantazjując o
nim, miał orgazm pod prysznicem, a jeszcze wcześniej ten idiota zrobił mu
dobrze w toalecie. Tak w ogóle już sama kolejność tych zdarzeń była absurdalna.
Nie powinny być najpierw uświadamiające sny, potem fantazje pod prysznicem, a
na końcu dopiero urzeczywistnianie tych wizji? Nie, jeszcze inaczej! Przecież
Dominik nawet nie próbował go pocałować! Czy nie od tego powinien w ogóle
zacząć, jeżeli chciał… Spojrzał na niego dyskretnie. Właśnie upił łyk kawy i
oblizał usta… Nie, naprawdę chyba powinien stąd wyjść. Tak, tak będzie
najlepiej.
–
Ja musze już … – Wstał, zabierając swoją torbę. – Do klasy… – wyjaśnił
nieskładnie.
–
Ja też powinnam już iść, muszę jeszcze zadzwonić do paru osób. Dominik, jakbyś
zmienił zdanie, masz czas do końca dnia, wysyłam maila dopiero około
dwudziestej. – Dorotka zapięła saszetkę i zabrała ze stołu swoją podkładkę z
listą osób.
Pożegnała
się z innymi, a kiedy oboje już wyszli z pokoju nauczycielskiego i zamknęły się
za nimi drzwi, przytrzymała Wojtka za rękaw.
–
Wojtek, ty wiesz, co się dzieje z Dominikiem? – zapytała wprost. – Od tygodnia
jest nie w humorze, nawet pogadać się z nim zwyczajnie nie da.
–
Nie wiem… – Wojtek wzruszył ramionami. – Może to przez te nagrania w
internecie? – zasugerował, choć sam, gdzieś tam w środku wiedział, że to nie o
żaden głupi filmik chodzi. Zachowanie Dominika zmieniło się diametralnie od
zeszłego poniedziałku, ale póki co myślał, że tylko w stosunku do niego.
–
Nie, już z nim rozmawiałam na ten temat. Wojtek… – Dorotka przygryzła wargę. –
Ja myślę, że to ma coś wspólnego z tobą – zmarszczyła lekko brwi i spojrzała na
niego przenikliwie. Wojtek poczuł gwałtowne uderzenie gorąca, a serce zaczęło
mu bić, jakby zaraz miał zejść na zawał. A był przecież za młody na zawał. Zdecydowanie
za młody! Chyba… Tak naprawdę były różne dziwne przypadki medyczne, oglądał
nawet taki program na Discovery… O czym to Dorotka mówiła? Że to ma coś
wspólnego z nim? Czy ona coś wiedziała? Może Dominik coś jej powiedział? A może
sama się domyśliła? A może… Spojrzał na nią spanikowany. Pani magister Anna
Dorocińska, niższa od niego o głowę drobna blondynka, budziła teraz jego
autentyczne przerażenie.
–
Nie, nie sądzę – wydusił słabo. – Wiesz, bo ja już musze iść na lekcję –
skłamał, kurczowo ściskając w rękach dziennik. Zbyt kurczowo, żeby mogła tego
nie zauważyć.
–
Poczekaj… – chciała jeszcze coś dodać, ale Wojtek machnął tylko ręką i ruszył
na schody, przeskakując po dwa stopnie naraz. Widać było jego pospiech i
zdenerwowanie. Czyżby więc miała rację? Już w zeszłym roku zaczęła mieć pewne
podejrzenia. Zdążyła wtedy całkiem nieźle poznać Dominika, o ile w jego
przypadku w ogóle można było użyć tego stwierdzenia, bo nie lubił mówić o
sobie, ale przez ten czas, który spędzali w kantorku czy na sali gimnastycznej,
udało jej się parę rzeczy z niego wyciągnąć. Rozmawiali na różne tematy i gdy
kiedyś zasugerowała, że Wojtek i Lena stanowią ładną parę, Dominik bardzo
dziwnie zareagował. Potem poruszyła tę kwestię jeszcze kilka razy i reakcja
zawsze była taka sama. Dominik się irytował. Zastanawiała się, o które z nich może
mu chodzić. Dzisiaj już wiedziała, że o Wojtka, bo przez ostatni tydzień
wkurzał się nawet na sam dźwięk jego imienia. I choć tak naprawdę nie
wiedziała, o co im poszło, to jedna, dość jeszcze niepewna myśl, chodziła jej
po głowie. Jednak w tej kwestii wolała być ostrożna.
Wojtek
do końca dnia nie potrafił skupić się na lekcjach. Ostatnią godzinę miał ze
swoją czwartą B, omawiali właśnie „Opowiadania z Doliny Muminków”, więc na
szybko wymyślił im zadanie – mieli opisać swojego ulubionego bohatera. Sam w
tym czasie zyskał chwilę, żeby zająć się uzupełnianiem tematów w dzienniku, ale
kiedy w ciągu kilku minut pomylił się już drugi raz, uznał, że to nie ma sensu
i zrobi to kiedy indziej. Rozejrzał się po klasie. Iza, która, tak jak się spodziewał,
została gospodarzem klasy, zapisała już prawie całą kartkę. Była naprawdę
bardzo ambitna i zawsze starała się najlepiej jak mogła, co było widać po jej
ocenach, ale akurat talentu do opisów nie miała. Były poprawne, ale nie było w
nich nic poza suchymi faktami. Co innego Mateusz, chłopak z irokezem. Jego
wypracowania wyróżniały się na tle pozostałych. Niestety, z częścią
merytoryczną było dużo gorzej. Nie chciało mu się uczyć i już jako
dziesięciolatek miał dość lekceważące podejście do różnych rzeczy. Na pierwszym
zebraniu będzie musiał porozmawiać z jego rodzicami. Ciekawe, jak Dominik radzi
sobie ze swoją klasą… Dominik… Cholera, żaden Dominik! Teraz jest lekcja!
–
Dobrze, kończymy. – Wstał i zwrócił się do klasy. – Kto chce zacząć?
–
Ja! – zgłosił się Kuba, chłopak w lekko przydługich włosach, który siedział z
Mateuszem w ławce.
–
Chodź na środek. Kto jest twoją ulubioną postacią? – Wojtek oparł się o biurko,
patrząc na swojego ucznia, który wstał z krzesła i podszedł w stronę tablicy.
–
Buka.
Oczywiście,
jak się okazało, Kuba lektury nie przeczytał, opierał się wyłącznie na bajce,
przez co mówił o wydarzeniach, które w tej części książki wcale nie były
opisane. Podobnie było z resztą klasy, tylko kilka osób znało faktyczną treść.
Każdy uznał, że skoro oglądał Muminki, to już nie trzeba czytać. Wojtek w końcu
machnął na to ręką. Już chyba wiedział, która lektura pójdzie na drugi ogień.
Ją na pewno każdy przeczyta, o ile już nie przeczytał: „Harry Potter i Kamień
Filozoficzny”.
Przez
cały następny dzień, podczas każdej przerwy, Wojtek siedział w pokoju
nauczycielskim jak na szpilkach. Z jednej strony nie chciał natknąć się na
Dominika, bo znowu nie mógłby się skupić na niczym innym niż on, a z drugiej –
po prostu czuł, że musi go zobaczyć. To naprawdę była ironia losu. Kiedy mógł
go mieć – nie chciał, a kiedy stracił jego zainteresowanie – nagle zaczął
chcieć. Takie zjawisko jakoś się nazywało, choć nie mógł sobie przypomnieć jak.
Podczas studiów zajęcia z psychologii miał dość późnym wieczorem, poza tym
trwały dwie godziny i piętnaście minut, więc przez znużenie trochę rzeczy mu
umykało. Jak zresztą wszystkim z jego roku. Przed egzaminem musieli kompletować
notatki, bo każdy miał w nich spore braki. Ale mniejsza o psychologię. Ważny
był fakt, że przez cały dzień w ogóle Dominika nie widział, bo ani razu tu nie
przyszedł. A to było frustrujące. Zarówno dla niego, jak i dla Leny, która,
widząc jego dziwne zachowanie, co chwilę pytała, co się dzieje. Próbowała też wyciągnąć
go po lekcjach na piwo, ale nie chciał iść. Bał się, że pod wpływem alkoholu
zacznie być za bardzo rozmowny i wszystko się wyda. Najpierw musiał pogadać z
Dominikiem. To nie mogło tak dłużej trwać. Wojtek wstał z krzesła i podszedł do
tablicy korkowej, gdzie wisiały ich grafiki. Musiał się i upewnić, że jutro
obaj mają okienko w tym samym czasie, że nic się nie zmieniło. Nie zmieniło
się. Więc, w takim razie, jutro zdecydowanie z nim pogada! O ile w nocy nie
zmieni zdania…
W
środę zawsze miał siedem godzin lekcyjnych, w tym jedno okienko, dokładnie
pośrodku. Zwykle spędzał ten czas na uzupełniana dziennika, sprawdzaniu
kartkówek czy zadań domowych. Czasami chodził też na porządną kawę do
pobliskiego bistro. Jednak dzisiaj nie miał zamiaru robić żadnej z tych rzeczy.
Odetchnął głęboko parę razy, stojąc przed drzwiami kantorka wuefistów.
Wcześniej przeszedł kilka kroków w tę i z powrotem po korytarzu, zbierając się
na odwagę. Nie miał pojęcia, czy Dominik tam jest, nie miał pojęcia, co mu
ogóle powiedzieć. Wszystkie myśli gdzieś uleciały, zostawiając w głowie kompletną
pustkę. Poczuł nieprzyjemny skurcz w żołądku i kiedy w końcu chwycił za klamkę,
zaczął modlić się w duchu, żeby jednak Dominika tam nie było…
Był.
Leżał rozwalony na stercie materaców gimnastycznych i wyglądał, jakby
kontemplował plamy na suficie. W rękach trzymał piłkę do kosza, którą czasami
odbijał o ścianę. Zdawał się w ogóle go nie zauważyć.
Wojtek
wszedł do środka i zamknął za sobą drzwi, przekręcając klucz w zamku.
–
Możemy pogadać? – spytał niewyraźnie, podchodząc bliżej. Czuł okropną suchość w
ustach, cud, że w ogóle był w stanie coś z siebie wydusić.
Dominik
zerknął w jego stronę, ale nic nie odpowiedział. Nadal odbijał piłkę o ścianę i
dopiero widząc, że ten nie zamierza wyjść, podniósł się i usiadł po turecku,
kładąc piłkę między nogami i opierając o nią brodę.
–
A o czym ja mam z tobą rozmawiać, co? – spytał po chwili, wpatrując się
intensywnie w Wojtka, który wydawał się być trochę niepewny, stojąc tak
naprzeciwko niego i nie wiedząc, co ma zrobić z rękami. Było widać, że się denerwuje.
–
Dlaczego mnie ignorujesz? – zapytał Wojtek, przełykając ciężko ślinę. Jego głos
nadal był stłumiony przez suchość gardła i ten znienawidzony ucisk w żołądku.
–
A jak ci się wydaje? – Dominik nie zamierzał go oszczędzać. Niecałe dwa
tygodnie temu zadał mu podobne pytanie. I taką właśnie otrzymał wtedy
odpowiedź. Dlatego teraz odpłacał mu tym samym.
–
Chcę ci coś powiedzieć… – wydusił po chwili milczenia Wojtek, choć tak naprawdę
nie miał jeszcze pojęcia, co konkretnie. Jemu, poloniście, brakowało w tym
momencie słów, żeby stworzyć jakąkolwiek sensowną wypowiedź.
–
To mów. – Dominik wstał, odrzucając piłkę na bok, i podszedł do niego. Czekał,
obserwując go w milczeniu, aż w końcu, zniecierpliwiony przedłużającą się
ciszą, ruszył w stronę drzwi. – Jak już będziesz wiedział, co masz do
powiedzenia, to…
–
Nie, czekaj! – Wojtek chwycił go za przegub ręki. – Czekaj… – Zamknął oczy,
licząc w myślach do dziesięciu, a potem po prostu go pocałował. Szybko, na
oślep i w rezultacie wyszło tak niezdarnie, jakby robił to pierwszy raz.
Odsunął się zażenowany. No cóż, nigdy wcześniej nie całował faceta. Z
dziewczynami było inaczej, wtedy wiedział, jak ma się zachować, a teraz… Nie
dość, że to był inny mężczyzna, to jeszcze właśnie Dominik. Ten Dominik, który swego
czasu tak mu działał na nerwy i psuł ciśnienie swoim ciągłym dogadywaniem i
złośliwymi uśmieszkami. – No, to tego… – Odwrócił się w stronę wyjścia z
zamiarem ucieczki. Wolał oszczędzić sobie uszczypliwego komentarza, którym, jak
sądził, na pewno zaraz zostanie uraczony. – Muszę iść i …
Nie
zdążył dokończyć, bo Dominik lekko pchnął go na jedną z drabinek przymocowanych
do ściany i przyblokował ręce. Wojtek poczuł nagłe uderzenie gorąca i jednocześnie
przyjemne mrowienie w brzuchu, mając przed sobą jego twarz, te czarne oczy,
wpatrujące się w niego w jakiś taki sposób, iż miał wrażenie, że serce zaczyna
bić mu w zawrotnym tempie. Przełknął ciężko. Domyślał się, co zaraz nastąpi, a
przynajmniej miał taką nadzieję, dlatego bezwiednie oblizał usta, które znów,
przez przyśpieszony, zdecydowanie zbyt nerwowy oddech, wydawały mu się zbyt
suche. Dominik uśmiechnął się na ten widok, ale już wcale nie kpiąco, nie
złośliwie. A potem go pocałował. Wojtek aż przymknął oczy, czując jego wargi na
swoich. Były bardzo miękkie i bardzo przyjemne w dotyku, ale w zupełnie inny
sposób, niż miał do tej pory okazję przekonać się w kontaktach z dziewczynami.
Tamte pocałunki, w porównaniu do tego, były jakieś takie nijakie. Dominik był
zdecydowany, wiedział czego chce, dlatego chwilę później odchylił mu lekko
głowę, zmuszając tym samym do uchylenia ust, co zaraz bardzo sprawnie
wykorzystał. Wojtek nie miał zamiaru się opierać. Nie miał zamiaru uciekać, bo w
tej jednej chwili przekonał się, że nie będzie żadnych złośliwych uwag, żadnych
wrednych komentarzy. Cięty zazwyczaj język Dominika dawał mu w tym momencie
tyle przyjemności, że jedynym sensownym rozwiązaniem było po prostu poddać się
temu. I z pasją oddawać pocałunki, przez które zaczynało mu się lekko kręcić w
głowie. Dominik całował go tak, że co rusz dreszcz przyjemności przechodził
wzdłuż jego kręgosłupa. Język ocierający się o język, zęby uderzające o zęby… Poczuł,
że dłonie na jego nadgarstkach rozluźniają się, a chwilę później przesuwają się
na plecy, wdzierając się pod koszulkę. Ten dotyk był tak elektryzujący, że
Wojtek przez chwilę zapomniał, jak się oddycha. Miał wrażenie, że lekko zadrżały
mu kolana, dlatego objął Dominika za szyję, nie do końca w tym momencie ufając własnym
nogom. Dominik przycisnął go do siebie jeszcze mocniej. Wojtek czuł jego puls,
czuł jego zapach i zaczynał czuć coś jeszcze… Podniecenie ogarniające całe jego
ciało i kumulujące się między nogami. Jego zdrowy rozsądek chyba zrobił sobie wolne,
bo zamiast myśleć o tym, że są w szkole, chciał więcej. Zresztą, jak miałby nie
chcieć, skoro usta Dominika właśnie zsunęły się na szyję, zahaczając o
wszystkie najwrażliwsze miejsca, tak, jakby była tam wyrysowana jakaś mapa. Aż
westchnął, gdy poczuł dotyk warg za uchem. To był jeden z tych punktów, przez
które tracił nad sobą kontrolę i Dominik najwyraźniej to wyczuł. I o ile już wcześniej
udowodnił, jak zdolne miał palce, to teraz Wojtek przekonał się również, co
potrafi jego język. Dominik nie kłamał, mówiąc, że potrafi sprawić mu prawdziwą
przyjemność…
–
Chcesz? – usłyszał szept przy uchu, jednocześnie czując dłonie na swoich
biodrach. Palce gładziły skórę wzdłuż paska dżinsów, powodując, że tysiąc myśli
przebiegało przez jego głowę w tę i z powrotem. Chciał, oczywiście, że chciał… Zerknął
na drzwi. Były zamknięte, a klucz w zamku dawał pewność, że nikt tu nie
wejdzie.
–
Ja… – wydusił dokładnie w momencie, gdy rozległ się głośny dźwięk dzwonka. Drgnął
gwałtownie. Co? Przerwa? Już? Spojrzał na zegarek. Cholera, kompletnie stracili
poczucie czasu. Odsunął się niechętnie od Dominika, dzwonek przywrócił mu
trzeźwe myślenie. Nie mogli tu… Nie, gdy za drzwiami, na korytarzu, będzie za
chwilę tyle osób.
Dominik
zmarszczył brwi, też nie był zadowolony z takiego obrotu spraw. Wcześniej miał niemal
pewność, że zostało im w najgorszym razie jeszcze dziesięć minut. Teraz musieli
stąd wyjść, zanim ktoś nie zacznie się dobijać do środka i nie zastanie ich tu
razem. Dwaj nauczyciele zamykający się w kantorku... Nawet on miał świadomość,
że byłoby dziwnie się z tego tłumaczyć. Podszedł do drzwi i przekręcając klucz,
uchylił je.
–
Dzisiaj o osiemnastej. W „Starym Młynie”. Mamy do pogadania – rzucił do Wojtka,
który wyszedł pierwszy. Wojtek chciał chyba coś odpowiedzieć, ale na korytarzu
zaczęło pojawiać się coraz więcej osób, więc po prostu skinął głową. – Tylko
nie stchórz, bo mam dość zabawy w kotka i myszkę – mruknął jeszcze Dominik i
zamknął kantorek. Musiał teraz złapać Dorotkę i zapytać, czy nie dałoby się go jeszcze
jednak dopisać na ten weekendowy wyjazd.
Właśnie trafiłam na Twojego bloga, na początku jak zobaczyłam polskie imiona to byłam sceptycznie nastawiona do tego opowiadania, ale z każdą kolejną przeczytaną linijką byłam zachwycona coraz bardziej!!!
OdpowiedzUsuńTo opowiadanie to SZTOSIK!!!!!
Dominik i Wojtek>>>> Już czekam na jakieś bardziej "gorące" sceny >>>
Jednym słowem jest bfndfdfrkndxmfnfbcdn *_*
Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, szkoda, że to dopiero za tydzień, chyba uschnę do tego czasu T.T
Pozdrawiam i życzę mnóstwa, mnóstwa, mnóstwa weny!!!
Agnes V.
Dziękuję bardzo za komentarz, cieszę się, że ci się spodobało, mimo że realia polskie:)
UsuńNo właśnie zazwyczaj nie czytam opowiadań z polskimi realiami, ale Twoje i Luany to po prostu kocham i nie mogłabym ich nie czytać *_*
UsuńPozdrawiam
Agnes V.
No nie i ja mam czekać teraz tydzień; (
OdpowiedzUsuńJako Twój fan bardzo uprzejmie pytam czy nie da się częściej dodawać rozdziałów? Pozdrawiam. A.
OdpowiedzUsuńJako autorka odpowiem, że fajnie byłoby przeczytać coś więcej na temat rozdziału czy opowiadania w komentarzu ;) Fajnie, że się podoba.
Usuń"Tylko nie stchórz, bo mam dość zabawy w kotka i myszkę" mega podoba mi się to co powiedział Dominik. Super wykreowałaś postać. Prawdziwy facet z jajami, który ma zawsze to czego chce. Nie jest ciepły ani zniewieściały. Zakochałam się w nim, nie rozumiem co on widzi w Wojtku, przecież to taka ciapka, aż mnie denerwuje.
OdpowiedzUsuńZbyt dużo wzbudzasz emocji tym opowiadaniem.
Spoiler
"Zbyt dużo wzbudzasz emocji tym opowiadaniem." - a wiesz, że to najlepszy komplement? Ja też lubię Dominika, uwielbiam go opisywać, zwłaszcza oczami Wojtka :) I lubię go denerwować :D
UsuńDzięki za komentarz:)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńCieszę się, że mój skromny komentarz sprawił przyjemność, aż chcę się pisać je :) Masz racje, najpiękniejsze opisy Dominika są oczami Wojtka- dopiero teraz to sobie uświadomiłam.
UsuńOj jaka Ty niedobra jesteś. Chłopak dostanie palpitacji serca :P
Spoiler
W końcu Wojtek zrobił pierwszy krok;) ciekawe co się wydarzy na wyjeździe. Nie mogę się doczekać co dalej;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Martyna
Czy to za Twoją zgodą opowiadanie pojawia się również na gayland.fora.pl?
OdpowiedzUsuńTak. A dlaczego pytasz?
UsuńPonieważ nie chciałbym afery, gdyby to ktoś się pod Ciebie podszywał i publikował to opowiadanie na wspomnianym forum bez Twojej wiedzy. Po prostu z ostrożności. Ponieważ szanujemy prace innych na forum, to o ile wiemy, że tekst został wcześniej gdzieś już opublikowany, to wolimy się upewnić. Cieszy mnie to, że również i tam zamieszczasz opowiadanie. Pozdrawiam
UsuńPropsy dla Wojtka, że się przełamał. Mimo wszystko bardzo go lubię i jeśli zdoła przełamać nieśmiałość i wstydliwość to będzie super! W Dominiku jestem zakochana.
OdpowiedzUsuńMoże to moja wina i nieuważnie czytałam albo już nie pamietam, ale kompletnie nie wiem jak Wojtek i Dominik wyglądają, wiec proszę o więcej opisów wyglądu chłopaków :D
Pozdrawiam i życzę weny!
M.
Opis był na początku, ale ok, postaram się dodawać ich więcej, akurat następny rozdział nadaje się na to idealnie. A co do Wojtka... Nie będę spoilerowac, ale w następnych rozdziałach coś pewnie zacznie się z nim dziać :)
UsuńDzięki za odpowiedz :) Kiedy można liczyć na nowość, bo mega mnie zaciekawiałaś?
UsuńJutro, jak się wyrobię, lub pojutrze :)
UsuńTo kiedy nowość :)?
UsuńDzisiaj, zapomniałam jaki to wczoraj dzień i nie miałam czasu. Ale niedługo skończę pisać i wkleję :)
UsuńWpadłam tu zupełnie przez przypadek i miło się zaskoczyłam, bo znalazła się kolejna osóbka w internecie, która umie pisać i zaczyna tworzyć ciekawą historię. Ciapowatość życiowa Wojtka bardzo mnie bawi, a fascynacji Dominika trochę nie rozumiem, ale liczę na to, że wkrótce się wszystko wyjaśni. I nadal czekam na dramę związaną z Wojtkiem i jego psiapsiółą, która najwyraźniej nadal pozostaje ślepa i nie widzi, że pomiędzy chłopcami coś się dzieje.
OdpowiedzUsuńNowego rozdziału jeszcze nie czytałam, ale ot wpadłam skomentować, póki mam chwilę czasu i pamiętam o tym.
Życzę dużo weny i pozdrawiam!
Dzięki za komentarz, zwłaszcza cieszy mnie twoje stwierdzenie, że "umiem pisać" - to naprawdę miło słyszeć ;) Co do fascynacji Dominika, to będzie powoli wyjaśniane :)
UsuńHej,
OdpowiedzUsuńwspaniale, ktoś zauważył, że Dominik jest zainteresowany Wojtkiem, cieszę się że nie stchórzył i ten pocałunek...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniały tekst, więc ktoś zauważył, że Dominik jest bardzo zainteresowany Wojtkiem... ten pocałunek mmmm... można tylko tak określić...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniały tekst, o pięknie ktoś zauważył jednak, że Dominik jest zainteresowany Wojtkiem... wspaniale ukazane relacje...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza